28 stycznia 2012
Wisła - dzisiejszy wieczór...
Wiadomość z ostatniej chwili. Coś jakby zima na Mazowszu... Wisła podmarza, moje uszy też. Może coś drgnęło w końcu... Styczeń się kończy. w sumie najwyższa pora.
Zdjęcie zrobiłem tuż po zachodzie słońca. Było wtedy ciepło. Jakieś sześć stopni mrozu. Teraz jest trochę chłodniej: dwanaście poniżej zera.
27 stycznia 2012
Koniki polskie - krótkie zimowe rozmowy...
Kiedy śniegi spadły sążniste i coraz trudniej było znaleźć coś do jedzenia, młody - nawet nie roczny - ogierek przechodził lekcję życia...
![]() |
- Hej... masz coś w tym śniegu fajnego...??? |
![]() |
- Słuchaj no!!! Tu jest taka bardzo smaczna sosenka... |
![]() |
... ale ona jest moja... Zabieraj kopyta i znajdź sobie inną... jasne smarkaczu??? |
26 stycznia 2012
Koniki polskie - nuuuuuudaaa... znoooowuuu...
Lato minęło, jesień też a tu panie jak była nuuuuudaaaa... oj... tak i jest... Śnieg nawet jakby sypnął...
...ale i tak nuuuuudaaaa... ojjjj... nudaaaaa... kiedy wreszcie coś się zacznie dziaaaać...
...ale i tak nuuuuudaaaa... ojjjj... nudaaaaa... kiedy wreszcie coś się zacznie dziaaaać...
20 stycznia 2012
Mazowsze: Brochów...
Tuż za zachodnim skrajem Puszczy Kampinoskiej, nad pięknym acz tradycyjnie zaśmieconym starorzeczem Bzury, stoi sobie jeden z najdziwniejszych kościołów Mazowsza. Swój obecny wygląd zyskał po przebudowie w XVI wieku. Autorem projektu był Jan Baptysta - słynny architekt rodem z Wenecji, który między innymi zajmował się... warszawskim Barbakanem. I nie byłoby może w tym nic dziwnego, gdyby kościół, niczym jakiś zamek, nie został otoczony murami obronnymi! Mury te co prawda zostały zbudowane później niż sam kościół i z racji na czas oraz miejsce, miały znaczenie raczej symboliczne niż faktycznie obronne. Ale i tak jest to ewenement w całej Rzeczpospolitej.
W brochowskim kościele w 1806 roku wzięli ślub rodzice Fryderyka Chopina. Tu w Wielkanoc 1810 roku odbył się chrzest samego kompozytora..
Zachowały się do dziś dokumenty napisane pięknym starym językiem:
Roku 1810, 23 miesiąca kwietnia o godzinie trzeciej po południu przed nami proboszczem brochowskim, sprawującym obowiązki urzędnika stanu cywilnego parafii brochowskiej powiatu sochaczewskiego w departamencie warszawskim, stawili się Mikołaj Chopin, ojciec lat mający 40, w wsi Żelazowa Wola zamieszkały, i okazał nam dziecię płci męskiej, które urodziło się w domu jego w dniu 22 miesiąca lutego o godzinie szóstej wieczorem roku bieżącego, oświadczając, że jest ono spłodzone z niego i Justyny z Krzyżanowskich, liczącej lat 28, jego małżonki, i że życzeniem jego jest nadać mu dwa imiona Fryderyk Franciszek. Po uczynieniu powyższego oświadczenia i okazaniu dziecięcia w przytomności Józefa Wyrzykowskiego, ekonoma, liczącego lat 38, tudzież Fryderyka Geszta, który rok 40 skończył, obydwóch w wsi Żelazowa Wola zamieszkałych, ojciec i świadkowie po przeczytaniu niniejszego aktu urodzenia stawiającym wyznali, iż pisać umieją. My akt niniejszy podpisaliśmy, Ksiądz Jan Duchnowski, proboszcz brochnowski, sprawujący obowiązki urzędnika stanu cywilnego, Mikołaj Chopin, ojciec.
Nr 2.23.IV /1810/. Ja, jak wyżej, spełniłem obrzędy nad niemowlęciem ochrzczonym z wody, dwojga imion Fryderykiem Franciszkiem, urodzonym 22 lutego z Wielmożnych Mikołaja Choppen Francuza oraz Justyny Krzyżanowskiej, ślubnych małżonków. Rodzice chrzestni - Wielmożny Franciszek Grembecki ze wsi Ciepliny z Wielmożną panną Anną Skarbkówną, hrabianką z Żelazowej Woli.
A wiele lat później o czym nie wiedzieć czemu żadne annały nie wspominają, miał tu miejsce również chrzest Małgosi...
W brochowskim kościele w 1806 roku wzięli ślub rodzice Fryderyka Chopina. Tu w Wielkanoc 1810 roku odbył się chrzest samego kompozytora..
Zachowały się do dziś dokumenty napisane pięknym starym językiem:
Roku 1810, 23 miesiąca kwietnia o godzinie trzeciej po południu przed nami proboszczem brochowskim, sprawującym obowiązki urzędnika stanu cywilnego parafii brochowskiej powiatu sochaczewskiego w departamencie warszawskim, stawili się Mikołaj Chopin, ojciec lat mający 40, w wsi Żelazowa Wola zamieszkały, i okazał nam dziecię płci męskiej, które urodziło się w domu jego w dniu 22 miesiąca lutego o godzinie szóstej wieczorem roku bieżącego, oświadczając, że jest ono spłodzone z niego i Justyny z Krzyżanowskich, liczącej lat 28, jego małżonki, i że życzeniem jego jest nadać mu dwa imiona Fryderyk Franciszek. Po uczynieniu powyższego oświadczenia i okazaniu dziecięcia w przytomności Józefa Wyrzykowskiego, ekonoma, liczącego lat 38, tudzież Fryderyka Geszta, który rok 40 skończył, obydwóch w wsi Żelazowa Wola zamieszkałych, ojciec i świadkowie po przeczytaniu niniejszego aktu urodzenia stawiającym wyznali, iż pisać umieją. My akt niniejszy podpisaliśmy, Ksiądz Jan Duchnowski, proboszcz brochnowski, sprawujący obowiązki urzędnika stanu cywilnego, Mikołaj Chopin, ojciec.
Nr 2.23.IV /1810/. Ja, jak wyżej, spełniłem obrzędy nad niemowlęciem ochrzczonym z wody, dwojga imion Fryderykiem Franciszkiem, urodzonym 22 lutego z Wielmożnych Mikołaja Choppen Francuza oraz Justyny Krzyżanowskiej, ślubnych małżonków. Rodzice chrzestni - Wielmożny Franciszek Grembecki ze wsi Ciepliny z Wielmożną panną Anną Skarbkówną, hrabianką z Żelazowej Woli.
A wiele lat później o czym nie wiedzieć czemu żadne annały nie wspominają, miał tu miejsce również chrzest Małgosi...
![]() |
Starorzecze tuż pod kościołem |
![]() |
Dookoła rosną stare piękne wierzby... |
![]() |
Przed "Rokiem Chopina" kościół został gruntownie odnowiony |
15 stycznia 2012
Opowieści o starych drzewach... część III
Opowieści o starych drzewach ( część I / część II ) ciąg dalszy. Tym razem jesienne zdjęcia. Na następne trzeba będzie raczej czekać aż do wiosny...
![]() |
Brzoza... |
![]() |
Stara topola nad Wisłą. Niemy świadek dawnej świetności lasów łęgowych... |
![]() |
Stara wierzba... spalona na stojąco |
![]() |
Stary nadbużański dąb... |
![]() |
Kasztanowiec w Żelazowej Woli... Po prawej stronie chowa się ganek Fryckowego dworku ... |
![]() |
Wiekowe wierzby w Brochowie. I jedyny kościół na Mazowszu , zbudowany jak twierdza . O nim napiszę jeszcze kiedyś... |
12 stycznia 2012
Na trzcinowiska skraju...
Korzystając z chwili nieco lepszej pogody i z tego, iż walczące ze mną wirusy na chwilę odpuściły, wybrałem się nad małe jeziorko, które od lat zimą zamieszkałe było przez kaczki. Na ogół przez krzyżówki i kilka łabędzi ale trafiały się czasem i rodzynki. A to jakaś czernica, mandarynka, zabłąkane łyski... raz nawet widziałem świstuna!!!
I przyznam się, że szedłem bez przekonania. Nie spodziewając się dziś niczego ciekawego. Ale kiedy usiadłem sobie na brzegu, dostrzegłem pięknie oświetloną, niskim, zimowym słońcem kępę trzcin, rozmigotane odbicia w wodzie i pływające w tym kaczki... Początkowo trochę się bały ale siedziałem spokojnie więc w końcu przestały zwracać na mnie uwagę.
Zrobiłem kilkanaście zdjęć i słońce schowało się za chmury. Teraz czekam na kolejny pogodny dzień mając nadzieję, że nikt kępy trzcin nie wytnie, nie spali albo nie zrobi czegoś równie paskudnego...
I przyznam się, że szedłem bez przekonania. Nie spodziewając się dziś niczego ciekawego. Ale kiedy usiadłem sobie na brzegu, dostrzegłem pięknie oświetloną, niskim, zimowym słońcem kępę trzcin, rozmigotane odbicia w wodzie i pływające w tym kaczki... Początkowo trochę się bały ale siedziałem spokojnie więc w końcu przestały zwracać na mnie uwagę.
Zrobiłem kilkanaście zdjęć i słońce schowało się za chmury. Teraz czekam na kolejny pogodny dzień mając nadzieję, że nikt kępy trzcin nie wytnie, nie spali albo nie zrobi czegoś równie paskudnego...
![]() |
09 stycznia 2012
Podlaski Przełom Bugu
Jesienią miałem przyjemność gościć na trzydniowych Międzynarodowych Warsztatach Fotograficznych w Janowie Podlaskim. Mieszkaliśmy tradycyjnie u Pani Basi Orłoś w janowskiej stadninie. Od lat w tym miejscu organizowane są plenery, warsztaty i inne fotograficzne spotkania. I gościłem tam nie jeden raz...
Trzy dni to nie dużo... ale jeden świt się udał wybornie. Choć wyjeżdżając w ciemnościach jeszcze, nie wiedziałem w którą stronę pogoda się... ustabilizuje. Podjechałem nad zaprzyjaźnione ze mną zakole Bugu. Wiedziałem, że o tej porze roku, w tym właśnie miejscu, słońce wzejdzie z dobrej strony i oświetli to, czego latem nie miałem jak sfotografować. Tym razem Matka Natura mi sprzyjała. Razem ze słońcem podniosły się delikatne mgły. Potem wszystko rozbłysło żółciami i czerwieniami. Ostatnia jesień była wyjątkowo barwna i długa. Gdyby ktoś mi powiedział, że na początku listopada będę fotografował kolorowe liście na drzewach, to bym się chyba postukał w czoło.
W trakcie zostałem jeszcze regulaminowo skontrolowany przez straż graniczną. Wszak facet buszujący o świcie w krzakach i mgle, wygląda co najmniej dziwnie. A drzewa za wodą to już Biała Ruś.
W kolejnych dniach pogoda się trochę zepsuła, więc mogłem z czystym sumieniem podziwiać jak Roman Kravchenko robi zdjęcia w technice mokrego kolodionu. Jest jednym z około setki osób, na świecie które potrafią takie zdjęcie robić. Coś absolutnie niesamowitego. W czasach, kiedy zdjęcie składa się z milionów szybko migających bajtów, zapominamy zapominamy ile jest w fotografii magii...
![]() |
Tuż po wschodzie słońca wszystko pokrywał jeszcze "siwy mróz" |
![]() |
Te dziwne kształty wierzb powstały przed laty. Którejś zimy w czasie powodzi płynąca kra połamała młode jeszcze wtedy drzewa. Pozrastały się w takie dziwny sposób... |
![]() |
Fotografując tę brzozę wzbudziłem sensację w pobliskim domostwie. Cała rodzina wyszła oglądać jak facet leży na ziemi i turla się to w prawo to w lewo... ale podejść się bali. Obserwowali z daleka :) |
07 stycznia 2012
To Wisła - nie Arktyka...
Tak w ramach zaklinania zimy... zdjęcia zamarzniętej Wisły. Żeby było zabawniej to zrobiłem je w zeszłym roku na... przedwiośniu. Czy nawet już wiosną - bo w pierwszych dniach kwietnia! Kiedy robiłem te zdjęcia, nade mną śpiewały w najlepsze skowronki. Na pobliskich łąkach tokowały w czajki. W nadbrzeżnych zadrzewieniach sikory i dzwońce dostawały wręcz amoku i śpiewały, jakby od tego zależało ich życie. Zaś nad samą Wisłą ciągnęły stada gęsi, kormoranów i łabędzi.
W moich okolicach Wisła płynęła wtedy już pełnym korytem. Tylko jakieś spłachetki śniegu w zacienionych miejscach świadczyły, że zima oddaje właśnie świat we władanie wiośnie.
Zresztą nawet w środku zimy rzeka nie zamarzła cała. Zawsze pozostawał fragment wolny od lodu.
I wtedy dowiedziałem się od przyjaciela, że gdzieś za Wyszogrodem Wisła zamarzła cała.
Wyruszyłem więc na rekonesans. Ponad setka kilometrów nawinęła się na koła, gdy kawałek za Wyszogrodem skręciłem i dojechałem do brzegu. Wisła płynęła.... Wróciłem do szosy, przejechałem parę kilometrów... aż w końcu za trzecim czy czwartym razem zobaczyłem lód po horyzont.
Wracałem w te okolice kilka razy w różnych porach dnia. Kiedy przyjechałem ostatni raz, jakoś po tygodniu, woda płynęła równo i tylko resztki lodu topniały na brzegu...
W moich okolicach Wisła płynęła wtedy już pełnym korytem. Tylko jakieś spłachetki śniegu w zacienionych miejscach świadczyły, że zima oddaje właśnie świat we władanie wiośnie.
Zresztą nawet w środku zimy rzeka nie zamarzła cała. Zawsze pozostawał fragment wolny od lodu.
I wtedy dowiedziałem się od przyjaciela, że gdzieś za Wyszogrodem Wisła zamarzła cała.
Wyruszyłem więc na rekonesans. Ponad setka kilometrów nawinęła się na koła, gdy kawałek za Wyszogrodem skręciłem i dojechałem do brzegu. Wisła płynęła.... Wróciłem do szosy, przejechałem parę kilometrów... aż w końcu za trzecim czy czwartym razem zobaczyłem lód po horyzont.
Wracałem w te okolice kilka razy w różnych porach dnia. Kiedy przyjechałem ostatni raz, jakoś po tygodniu, woda płynęła równo i tylko resztki lodu topniały na brzegu...
04 stycznia 2012
Wiosna 2011
Wszyscy czekamy na zimę. Nerwowo patrzymy za okno. Sprawdzamy prognozy pogody. I nic... Listopadowe szarugi zagościły na dobre. Matka Natura nie chce przyjąć do wiadomości, że to już styczeń.
Więc tak dla przekory chciałbym pokazać kilka zdjęć zrobionych wiosną. Dokładnie w marcu, kwietniu i maju zeszłego roku...
Więc tak dla przekory chciałbym pokazać kilka zdjęć zrobionych wiosną. Dokładnie w marcu, kwietniu i maju zeszłego roku...
![]() |
Marcowy poranek... |
![]() |
Kwietniowy poranek... |
![]() |
Majowy poranek... więcej zdjęć zrobionych tego majowego poranka można obejrzeć tutaj |
01 stycznia 2012
Końskie Życie... Nowy Rok....
Hej!!! Koniska...
...a więc mamy rok 2012 !!!
Ale wiecie co ??? W sumie...
... to w smaku... nic się nie zmieniło... !
Wszystkiego Najlepszego wszystkim dwu i czworonogom. Niech Wasze kopyta będą zawsze mocne i zdrowe, grzywy powiewają na wietrze, chmury nad Waszymi głowami niech zawsze płyną we właściwą stronę a horyzont będzie daleko, daleko... Źrebaki niech brykają po całym świecie a trawa sama wchodzi do pysków....
No i żeby obiektywy zawsze były czyste, karty pamięci się nie psuły, migawki były szybsze niż myśl a Urząd Skarbowy sprawdzał naszych wrogów a nie przyjaciół :)
I na pohybel tym, którzy nam źle życzą!
Subskrybuj:
Posty (Atom)