Pokazywanie postów oznaczonych etykietą leszczyna. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą leszczyna. Pokaż wszystkie posty

26 kwietnia 2013

Leszczynowe perypetie...





Ciężkie było życie leszczyny tegorocznej wiosny. Normalnie (tylko co to znaczy normalnie?) kwitnie na początku marca. I nawet w tym roku próbowała zacząć. Kotki trochę jakby się rozwinęły. Chciałem napisać  na wpół się rozwinęły ale to nawet nie było "na wpół"... najwyżej "na ćwierć" albo i to nie. Potem wiosenny atak zimy i kilkunastostopniowe mrozy zahamowały wszystko. I tak leszczynowe kwiaty zastygły w letargu na... ponad miesiąc.

Nadszedł kwiecień i nic się nie zmieniło. Wszystko rozwinięte najwyżej "na ćwierć".  Dopiero w połowie kwietnia, kiedy zima w swej łaskawości trochę odpuściła, coś w leszczynowym świecie drgnęło. Wciągu dosłownie dwóch, trzech dni kotki się rozwinęły całkowicie i... przekwitły.



W takim stanie kwiaty leszczyny przeczekiwały marcowo-kwietniowy atak zimy przez ponad miesiąc . 

Mało kto wie, że kwiaty leszczyny są rozdzielnopłciowe. Powszechnie znane leszczynowe kotki  to są kwiaty męskie. Ponieważ krzew jest wiatropylny, produkują ogromne ilości pyłku. W gruncie rzeczy to co wiosną widzimy na leszczynowych gałęziach to wiszące męskie organy płciowe!

Zaś kwiaty żeńskie, czyli te z których wyrastają potem orzeszki są niepozorne. Z czegoś, co wygląda jak zwykły pąk liściowy wyrasta maleńka czerwona korona.

Trzeba nieźle wysilić wzrok, bo ma... najwyżej dwa, trzy milimetry średnicy. Jeśli nie przyglądamy się uważnie gałązkom, najprawdopodobniej ją po prostu przeoczymy. 






08 marca 2012

Coś drgnęło...

Jeszcze niedawno zimno było jak (nie obrażając psów) w psiarni...  Do tego wiatr wywiewający resztki ciepła nawet spod wiatroszczelnego ubrania. Włóczenie się po lesie czy nad Wisłą nie przyniosło praktycznie żadnych zdjęć.

Za to teraz... powoli ... coś... zaczyna się dziać...

Kilka dni temu słyszałem skowronki. Latały sobie nad łąkami i poćwierkiwały nieśmiało. Przy starych wierzbach zaczęły skwierczeć pierwsze szpaki. No i zaczęły podśpiewywać trznadle. Na razie bardzo cicho i niepewnie, jakby zaskoczone, że po zimie odzyskały głos. Za to bogatki dzwonią zawzięcie i prężą swoje żółte brzuszki. Wydawało mi się też, że słyszałem w lesie jakiegoś drozda... Pojawiły się gęsi latające wzdłuż Wisły sporymi kluczami. Czasem się trafi jakieś stado łabędzi...  Śmieszki zaczęły prezentować godowe ubarwienie i chwalić się swoimi czekoladowymi łepkami.





Odwiedziny u zaprzyjaźnionych leśnych przebiśniegów stały się moją wiosenną tradycją. Z czystym sumieniem mogę  napisać - zaprzyjaźnionych - bo odwiedzam je corocznie od kilkunastu lat. W tym roku co prawda zamiast przebiśniegów zobaczyłem przebiliście... Dwa czy trzy nawet próbowały kwitnąć, co jest sporym osiągnięciem. Kilka dni wcześniej nie było ich wcale...  

Niedaleko w leszczynowym zagajniku też coś się zmieniło. Na szczytach krzewów wszystkie kwiaty były już rozwinięte i żółte. Nie mogłem ich sfotografować bo musiałbym umieć latać... albo wjechać do lasu ciężarówką z podnośnikiem. Na dole, gdzie chłodniej, kwiaty dopiero zaczynały pękać. Ale jeszcze kilka ciepłych dni i wiosna zejdzie niżej.  

Wawrzynki latoś nie obrodziły. Zresztą  od kilku lat coraz mizerniej wyglądają. Coś przestała im moja okolica pasować. Z kilkunastu stanowisk dziś zostało ledwie kilka. I to tych najbardziej rachitycznych. Może zmiana stosunków wodnych po wybudowaniu w pobliżu stawów retencyjnych im zaszkodziła? Nie wiem? Ale to była jedyna większa środowiskowa zmiana w okolicy... A może coś innego czego ułomnymi ludzkimi zmysłami nie jesteśmy w stanie zauważyć.

Wierzby na zacisznej i nasłonecznionej polanie  już wybuchły  kotkami.  Od lat wiem, że jeśli chcę nacieszyć oczy wiosennymi baziami to najpierw trzeba pójść właśnie tam i jak zwykle się nie zawiodłem...   Z oddali wszystko błyszczało jakby ktoś obsypał gałęzie brokatem.