Poranny rzut oka za okno przywołał zimowe wspomnienia. Wszystko skrzyło się w promieniach wschodzącego słońca. "Siwy mróz" mówią w moich okolicach. Faktycznie. Jak okiem sięgnąć łąki nie były zielone jak o tej porze roku tylko jakby posiwiałe. Szyby samochodów zamarznięte. Na kałużach - lód...
Złapałem sprzęt i wyskoczyłem z domu. Zmarznięta trawa chrzęściła mi pod nogami. Gdzie by tu skierować swoje kroki? Wiem! Na pobliskich podmokłych łąkach, tuż za moim płotem kwitną kaczeńce. Jeszce tylko kalosze, bo pewnie trzeba będzie wejść do wody.
Faktycznie... nawet więcej niż wejść. Po chwili miałem mokre kolana, łokcie i wodę w kaloszach. Lany poniedziałek załatwiłem sobie sam...
Musiałem się spieszyć, bo tam gdzie sięgnęło słońce, lód szybko topniał. Po ósmej było już po przymrozkowym przedstawieniu. |