Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wolin. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wolin. Pokaż wszystkie posty

28 czerwca 2013

Historia jednego zdjęcia...



Kilka lat temu byłem latem na wyspie Wolin. Fotografowałem co się dało, objadałem się pysznymi naleśnikami w Międzywodziu i byczyłem się na zmianę. Jednego dnia zadzwonił ktoś z Ważnego Wydawnictwa z pytaniem o zdjęcia.  Skąd - pytam? Wolin między innymi... Na kiedy? Wrzesień? To dobrze. Bo właśnie jestem na Wolinie. Zdążę zrobić, obrobić i wysłać prewki. Wysyłacie listę mejlem? OK, do widzenia. 
Jednym z miejsc z listy była Wsteczna Delta Świny. Ba... nie tylko delta ale nawet dokładnie było określone miejsce: widok ze wzgórza Zielonka! To z jednej strony ułatwia sprawę. Wiadomo gdzie dokładnie pojechać. Ale z drugiej utrudnia. Redaktor ustalający listę najczęściej nigdy nie był w tym miejscu. Nie widział jak okolica wygląda. Nieraz mi się zdarzało, że znacznie lepszy efekt dałoby zrobienie zdjęcia z zupełnie innego miejsca. I czasem nawet udawało się mi redaktora przekonać...
Wszedłem więc na wzgórze Zielonka. Widok, zaiste był przedni. Ale trudny do sfotografowania. To co najważniejsze z samej delty ukryte było za drzewami. A wybór miejsc do ustawienia statywu niewielki. Najlepiej byłoby po prawdzie podfrunąć parędziesiąt metrów do góry. 
W końcu wykorzystałem ciekawy układ chmur, zrobiłem trochę zdjęć pojedynczych oraz panoramę. 
Niestety Wydawcy zdjęcia się nie spodobały. Zostałem więc z panoramą w szufladzie. Ale co się napatrzyłem to moje. 












14 grudnia 2011

W poszukiwaniu... paproci



Będąc ma wyspie Wolin wybraliśmy się na poszukiwanie ... paproci. Nie, nie jej  kwiatu, tylko samej paproci. Tej jednej, którą nawet na studiach przyrodniczych pokazywano jedynie na ilustracjach. Długosza królewskiego!  Podobno gdzieś tu jest. Przynajmniej tak napisano w przewodniku ...
Oczywiście tradycyjnie układ dróg był inny w rzeczywistości i na mapach. Ale to normalka. W końcu dostrzegliśmy maleńką, skromną tabliczkę "do rezerwatu paproci". Skierowała nas w szeroką leśną drogę. Po kilku kilometrach dotarliśmy do rozstajnych dróg,  czegoś w rodzaju parkingu , znaku  zakazu wjazdu. I żadnej informacji w którą stronę teraz iść. Spotkani grzybiarze podawali sprzeczne informacje.  W końcu po paru godzinach wędrowania leśnymi dróżkami rezerwat się znalazł. Jakieś dwa kilometry dalej. Po następnej godzinie znalazły się i długosze...



Zaczęło się niemal normalnie. Las... i może trochę więcej paproci  niż normalnie.

Chociaż w pewnym momencie powiało grozą ...


W miarę drogi paprocie rosły i rosły.

I zaczęły się się nawet wspinać na drzewa niczym pnącza.

Gdy dotarłem do granic rezerwatu, przerastały wszystko, tablice, ludzi ...  
I nagle jest! Ta jedna jedyna królewska paproć. ... Długosz...
Wyglądający jakby pochodził z innej bajki albo z innego świata ...


Ogromne liście, niepodobne do żadnej innej naszej paproci, jako żywo przypomniały  mi ilustracje z książek o życiu w erze dinozaurów...




 





03 lipca 2011

Deszczowe lasy na Wolinie...


Ile można leżeć w czasie deszczu w niewielkim namiocie? Dzień? Dwa? Drugiego dnia. kiedy przeczytaliśmy wszystkie książki i gazety, zdesperowani wyruszyliśmy obejrzeć mokre wolińskie buczyny. Deszcz nadał im nowego blasku. Po godzinie przestało mi nawet przeszkadzać, że byłem coraz bardziej mokry i woda przecierała sobie drogi w najbardziej newralgiczne miejsca. Tylko co chwilę musiałem czyścić z kropli filtr na obiektywie, co wkrótce zużyło cały zapas chusteczek..
Szczęśliwie, następnego dnia się już rozpogodziło i mogliśmy dosuszyć siebie, sprzęt; ubrania i namiot...