Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kra. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kra. Pokaż wszystkie posty

16 stycznia 2014

W poszukiwaniu zimy...




Pojechałem w Bieszczady by szukać zimy. Trafiłem na... przedwiośnie. Śnieg, który spadł na początku grudnia właśnie topniał. Nawet na połoninach było go niewiele. Lody na rzekach pękały. Gdyby nie gwałtowne podmuchy wiatru, smagające wszystko z zaskakującą siłą byłoby miło, ciepło i wiosennie. 
Na zdjęciach Kaskady Sanu w Chmielu w zimowo-wiosennej aurze. Gdy je robiłem było tak ciepło, iż przyłapałem się na odruchowym nasłuchiwaniu czy nie śpiewają pierwsze skowronki...


















25 lutego 2012

Wisła - stanęła...


... przynajmniej miejscami. Dwa tygodnie z mrozem przekraczającym nocami dwadzieścia stopni, wystarczyło by większość rzeki znalazła się pod lodem. Środek Mazowsza a widoki prawie arktyczne...





07 stycznia 2012

To Wisła - nie Arktyka...

Tak w ramach zaklinania zimy... zdjęcia zamarzniętej Wisły. Żeby było zabawniej to zrobiłem je w zeszłym roku na... przedwiośniu. Czy nawet już wiosną - bo w pierwszych dniach kwietnia! Kiedy robiłem te zdjęcia, nade mną śpiewały w najlepsze skowronki. Na pobliskich łąkach tokowały w czajki. W nadbrzeżnych zadrzewieniach sikory i dzwońce dostawały wręcz amoku i śpiewały, jakby od tego zależało ich życie. Zaś nad samą Wisłą ciągnęły stada gęsi, kormoranów i łabędzi.
W moich okolicach Wisła płynęła wtedy już pełnym korytem. Tylko jakieś spłachetki śniegu w zacienionych miejscach świadczyły, że zima oddaje właśnie świat we władanie wiośnie.
Zresztą nawet w środku zimy rzeka nie zamarzła cała. Zawsze pozostawał fragment wolny od lodu.
I wtedy dowiedziałem się od przyjaciela, że gdzieś za Wyszogrodem Wisła zamarzła cała.
Wyruszyłem więc na rekonesans. Ponad setka kilometrów nawinęła się na koła, gdy kawałek za Wyszogrodem skręciłem i dojechałem do brzegu. Wisła płynęła.... Wróciłem do szosy, przejechałem parę kilometrów... aż w końcu za trzecim czy czwartym razem zobaczyłem lód po horyzont.
Wracałem w te okolice kilka razy w różnych porach dnia. Kiedy przyjechałem ostatni raz, jakoś po tygodniu, woda płynęła równo i tylko resztki lodu topniały na brzegu...