Pokazywanie postów oznaczonych etykietą chata. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą chata. Pokaż wszystkie posty

10 czerwca 2016

Niczym oczy starego domu





Stare drewniane domy. Zawsze miały dla mnie nieodparty urok. Wysmagane wiatrem i deszczem oraz wygrzane na słońcu drewno uzyskiwało niezwykłą i niepowtarzalną barwę i fakturę. Nie do podrobienia nawet przy pomocy najlepszych nawet farb w rękach najznamienitszych malarzy.

Zaś w drewnie niczym oczy wieczności tkwią przesycone żywicą sęki. Wpatrzone w przemijający świat, obserwują go z wyższością i obojętnością.

Zawsze się zastanawiam jakich historii były świadkami takie domy. Ile ludzkiego szczęścia i ile tragedii widziały. Jakich wydarzeń były niemym uczestnikiem.

Znalazłem kiedyś dom na Polesiu. Staruteńki, kryty czterospadową strzechą. Wyglądający jakby wprost przeniesiony z obrazów Chełmońskiego. Zbudowany był z bali prawie półmetrowej szerokości! Musiały być tu kiedyś  w okolicy potężne drzewa. Dziś ta okolica była prawie bezdrzewna. Jedynie kilka pomników przyrody zostało. A lasy? Nawet trudno je było nazwać lasami. Na podwórku mam dwa drzewa większe niż większość tam rosnących.

Zacząłem rozmawiać z mieszkającym tam samotnym starszym człowiekiem . Z rozmowy wynikało, że kiedy on był dzieckiem, to już ten dom był stary.

- A ile ma pan lat - pytam nieśmiało.

- A dziewięćdziesiąty mi idzie - odpowiada z uśmiechem

Kurczę...

Znajomy etnograf ocenił ten dom na około 200 lat. Wiecie co to oznacza? W czasie Powstania Listopadowego on już tu stał. Być może jacyś powstańcy zatrzymali się tu na chwilę. W czasie Powstania Styczniowego miał już kilkadziesiąt lat! Gdy po latach zaborów Polska odzyskała niepodległość był już bardzo starym domem - miał około 100 lat. Przez te lata zamieszkiwały go trzy lub cztery pokolenia ludzi!

A przeżył jeszcze II wojnę światową, lata komunizmu i jego upadek...

Gdyby dało się jakoś odczytać co widziało drewno budujące ten dom. Niestety... pozostaje on jedynie milczącym świadkiem, powoli chylącym się ku upadkowi.

I tylko czasami zastanawiam się czy podjechać w to miejsce? Czy też lepiej nie? Zachować lepiej wspomnienia.

Bo podejrzewam, że zastanę pusty plac i trochę próchniejących belek. Chyba - że trafił do jakiegoś skansenu.

I zawsze w takich przypadkach przypomina mi się, napisany chyba jeszcze w latach siedemdziesiątych, wiersz Józefa Barana:


Podnosi się kurtyna drzwi
tata przebrany za pana młodego
przenosi przez próg mamę
piękną jak lilia

z tyły publiczność goście weselni
kapela gra marsza
kurtyna opada

kurtyna podnosi się 
zapadają wieka trumien
znika dziadek wystrojony w garnitur
jak kamień w wodę babka wpada w wieczny sen
kurtyna opada

podnosi się 
krzyk siostry w kolebce
kurtyna 
podnosi się
brat z raczek
kurtyna
odmykają się moje powieki

kurtyna podnosi się 
z krzesła ojciec przebrany
za starego chłopa
błogosławi młodą parę kłania się
schodzi ze sceny podłogi
kurtyna

drzewa z sadu zaglądają na jednej nodze 
przez szyby klaszczą w liście
- to wszystko 
było wczoraj
upiera się matka


















02 października 2011

Dawno temu gdzieś na Polesiu...

...

dom i dziadkowie
wsparci o siebie na ganku
bez jednego gestu sprzeciwu
spokojnie jak równinna rzeka
spływają z prądem
                  do ujścia
....
                        Józef Baran



Zabłądziłem... jechałem gdzieś przez Polesie z mapą na kolanach i liczyłem skrzyżowania. W rzeczywistym świecie było o jedno więcej niż w papierowym więc skręciłem za wcześnie. Wjechałem w drogę asfaltową, jak na polskie warunki... nawet elegancką. Mającą ewidentnie wiele lat ale... nie istniejącą na mapach. Po kilkunastu kilometrach zorientowałem się, że coś się nie zgadza. Miały być jakieś wsie a tu tylko pola. Postanowiłem jechać dalej, kierunek z grubsza się zgadzał. I nagle trafiłem na wioskę zagubioną wśród pól przy nieistniejącej drodze... i zobaczyłem widok jak z obrazów mistrza Chełmońskiego... Dwa piękne domy pamiętające prawdopodobnie czasy powstania styczniowego a być może i listopadowego...
I zastanawiałem się wielokrotnie czy nie podjechać w to miejsce teraz, zobaczyć jak to wygląda. Ale się boję. Wolę pamiętać jak było. Pewnych miejsc nie należy odwiedzać po latach, bo można się srodze rozczarować...