Pokazywanie postów oznaczonych etykietą gniazdo. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą gniazdo. Pokaż wszystkie posty

09 maja 2016

Gość się wprowadza





Siedzę sobie przy biurku i wpatrzony za okno udaję,że pracuję. Przed oknem mam wielką starą jabłoń. Prawie już nie rodzi owoców ale kwitnie co roku pięknie i daje schronienie wielu ptakom. W jej dziuplach mieszkają sikory i mazurki. Czasem wprowadzał się też szpak. Kiedyś gnieździł się na niej kos. A kukułka próbowała mu podrzucić... kukułcze jajo. Mogłem ją obserwować przez szybę z odległości może dwóch metrów. Albo i mniej. W każdym razie jak zakukała, to niemal szyby w oknie zadzwoniły. 

Więc siedzę sobie i udaje, że pracuję. a tu nagle coś mi za oknem furknęło i wylądowało niemal na wprost mojego nosa. Patrzę - mazurek - krewniak miastowego wróbla. Można go spotkać i w Warszawie. Ale ponieważ woli on nieco bardziej zielone okolice, wybiera dzielnice willowe czy parki. 

Na dodatek ptak trzymał w dziobie piórko. Ba, nawet nie piórko tylko cały kawał pióra! Było długości niemal połowy ptaka. Ewidentnie gdzieś chce się mi tu wprowadzić. Zacząłem go obserwować. 



On rozejrzał się ostrożnie.

Popatrzył w jedną stronę...

... i w drugą. 

Potem uznał, że jest bezpiecznie i wskoczył w maleńką dziupelkę, powstałą w miejscu ułamanej kilka lat wcześniej gałęzi.  


I tak się tylko zastanawiam. Gość się wprowadza do eleganckiego apartamentu. Na dodatek do jego powstania się nieco przyczyniłem. Celowo kiedyś nie zabezpieczyłem złamania, mając nadzieję na powstanie dobrej miejscówki dla jakiegoś ptaka. A tu ani dzień dobry, ani dziękuję? Jak żyć teraz, się pytam, jak żyć...




22 marca 2016

Numerowane jaja...





Moja koleżanka kiedyś stwierdziła, że gotowane jajo jest kiepskim symbolem życia i dlatego raczej każdy powinien na Wielkanoc wyhodować sobie kurczaczka... więc żeby było tak choć trochę w świątecznym klimacie, dziś opowieść o jajach i naturalnych pisankach.

Pierwszy raz spotkałem się z nadwiślańską przyrodą gdy zbierałem materiały do pracy dyplomowej. Zajmowałem się pewnymi aspektami biologii mew pospolitych, które po latach przemianowano na mewy siwe. Nigdy te ptaki nie były pospolite a dziś ich liczebność gwałtownie spadła. Tam gdzie dwadzieścia lat temu były kolonie liczące ponad 100 par, dziś możemy znaleźć zaledwie kilka lub kilkanaście gniazd. Aż smutno czasem wracać... Ale i tak większość, coraz mniejszej polskiej populacji tych ptaków gnieździ się na wyspach i łachach Doliny Środkowej Wisły. Raz, jeden jedyny raz, zdarzyło się mi znaleźć gniazdo mewy siwej nie na wyspie a na brzegu. Wszystkie co lepsze miejsca na pobliskiej wyspie były już chyba zajęte. Ptak zbudował je na śródpolnej miedzy, ponad 100 metrów od wody, ukryte wśród wyrastających zbóż . 




Jedną z pierwszych rzeczy, które mnie zaskoczyły w czasie obchodu powierzchni badawczych było to, że po kształcie plamek na mewich jajach można określić kolejność ich złożenia. Plamki na pierwszym jaju są najbardziej okrągłe i mają rozmyte, miękkie krawędzie. Na drugim są nadal okrągławe ale mają ostre krawędzie. Czasem mają też wychodzące niteczki, jakby ktoś cienkim pędzelkiem chciał rozmazać barwnik oraz maleńkie ostre kropeczki. Zaś trzecie jajo ma plamki również o ostrych krawędziach ale wydłużone i poplątane, jakby ktoś chciał na jaju pomalować jakieś esy floresy. Zależność ta jest tak widoczna, że nawet osoby nie związane z ornitologią, po krótkim szkoleniu potrafiły bez pudła określić, które jajo jest które. Wszystkich odwiedzających nas gości w ten sposób testowaliśmy!
Nikt nie wie dlaczego tak jest. A właściwie źle napisałem. Być może już ktoś wie. Ja nie wiem. Doszukiwano się powiązań z szybkością budowy i barwienia skorupki. Im szybciej jajo powstawało i było składane, tym plamki miały być bardziej wydłużone.



Na zdjęciu powyżej jajo górne jest pierwszym złożonym, prawe na dole drugim a lewe trzecim.




Podobny porządek plamkowania widoczny jest w gniazdach mew srebrzystych oraz białogłowych. Zresztą w czasach kiedy zbierałem materiały do pracy magisterskiej mewa białogłowa była podgatunkiem mewy srebrzystej. Czy jesteście w stanie rozpoznać na zdjęciu powyżej, które jajo jest które?




Również w gniazdach śmieszek można bez pudła określić po plamkowaniu kolejność złożenia jaj. Nawet jeśli nie jest to widoczne na pierwszy rzut oka, to wystarczy uważniej przyjrzeć się szczegółom takim jak rozmycie konturów i wydłużenie plamek, aby nie mieć wątpliwości co do kolejności.



Sprawdzało to się nawet wtedy, gdy lęg był mniej typowo ubarwiony. Zresztą u śmieszek była w tej materii największa zmienność. Kilka razy trafiłem na gniazda mew czarnogłowych i wydaje się, że u nich jest podobnie. Aczkolwiek za mało ich widziałem, by móc to stwierdzić jednoznacznie.


Czasem trafiałem na zupełnie nietypowe jaja i dzięki wiedzy o plamkowaniu mogłem określić, że to ostatnie złożone jajo jakoś ptakowi nie wyszło. Na zdjęciu powyżej znajduje się lęg mewy białogłowej.


Pierwszojajeczny pisklak mewy siwej właśnie się wykluwa. Wyraźnie widać miękkie granice plamek oraz ząb jajowy na końcu dzióbka - wspomagający rozbijanie skorupki.


Młode mewy pozostają w gnieździe niezbyt długo, aczkolwiek często trzymają się przez wiele dni w jego pobliżu.








13 czerwca 2012

Wisła - powodziowe kuliki...



Kuliki wielkie rzadko można spotkać nad Wisłą. Od lat w moich okolicach gnieździ się para, czasem dwie. Parę razy je fotografowałem. Ale któregoś roku zaprzyjaźnieni ornitolodzy donieśli:

- Mamy kulika na piasku. Ale jak chcesz coś zrobić to się śpiesz. Idzie wysoka woda. Wszystkie łachy raczej będą pod wodą!

No to rzuciłem wszystko i ruszyłem w drogę.

I faktycznie. Cztery kulikowe jaja leżały sobie niemal na czystym piasku. Prawie bez wyściółki. Normalnie jak białoczółki czy sieweczki! Niestety... poziom wody wzrósł w ciągu kilku ostatnich dni o ponad metr i gniazdo zbudowane daleko od brzegu znalazło się tuż przy nim. Co zresztą widać na zdjęciach. Jeśli woda podejdzie dwadzieścia - trzydzieści centymetrów wyżej - dojdzie do samego gniazda. A tu już popękane jaja... w jednym nawet dziura. Najdalej dwa trzy dni i powinny być pisklaki.

Nie było czasu do stracenia. Żeby zrobić zdjęcia praktycznie zakopałem się w piasku. Co ja piszę.. leżałem w wodzie bo wszystko już było podsiąknięte.

Kiedy późnym popołudniem oswobodzono mnie z ukrycia miałem zrobionych kilka rolek filmu i pomarszczoną skórę od wielogodzinnego siedzenia w wodzie. Zaś samo gniazdo...  no jaja zaczynały leżeć na mokrym piasku. Gdy spakowaliśmy cały sprzęt i wrzuciliśmy do łodzi, jaja kulika zaczynały leżeć w wodzie. Na żywioł nie ma rady... ale czy aby na pewno... Co prawda jestem zwolennikiem nie ingerowania w to co dzieje się w przyrodzie ale tym razem nie wytrzymałem. Jeśli nic nie zrobimy to i tak pisklęta w jajach zginą w ciągu godziny. A woda ma się podnosić jeszcze dalej. Zabezpieczyliśmy jaja i wszyscy zaczęliśmy sypać w miejscu gniazda górę z piasku. Czym się dało: wiosłami, rękami... z czyjejś koszuli zrobiliśmy worek i nosiliśmy piach z dalszej części wyspy. Usypaliśmy górkę niemal metrowej wysokości czyli przenieśliśmy dobry metr sześcienny piasku. Jeśli kuliki się tego nie przestraszą, to może będą miały szansę. Bez tego - żadnej. Właściwie to już byłoby po lęgu bo woda podniosła się o kolejnych kilka centymetrów.
Zbudowaliśmy na szczycie góry gniazdo, ułożyliśmy jaja i jak najszybciej odpłynęliśmy.

Przez następne dni ze względu na wysoki poziom wody nie mieliśmy szansy zajrzeć na kulikową łachę. Kiedy zdołaliśmy tam dotrzeć ponownie po ptakach nie było ani śladu. Nasza góra była ale nie dało się ustalić czy coś pomogła i dokąd dochodziła woda.

Od znajomych ornitologów, dysponujących lepszym sprzętem pływackim, dowiedzieliśmy się później, że kuliki przeżyły. Nie przestraszyły się nowo powstałego wzgórza. Woda wzrosła jeszcze o jakieś pół metra i naszej konstrukcji nie zalała. Widzieli później parę razy jak kulik z młodymi biega po łasze...





Gniazdo kulika wielkiego na piasku  - widziałem coś takiego raz w życiu . Nawet jest skromniejsze niż mewy czy rybitwy. 

Szef (szefowa)? przyszedł i robi swoje porządki.

Wysiadywanie to fascynujące zajęcie.

Gdy jeden ptak był zajęty "jajami", drugi spacerował sobie po pobliskich łachach... 

... i próbował znaleźć coś jadalnego. Za kulikiem widać stojące już w wodzie młode zarośla  topolowe.