Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Pieniny. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Pieniny. Pokaż wszystkie posty

28 września 2013

Korony w chmurach




Pieniny - piękne góry do których nie mam szczęścia. W jednym roku padła mi karta pamięci i kilkaset zdjęć przeminęło z wiatrem. Nawet specom zajmującym się odzyskiwaniem danych, nie udało się nic uratować. Dobrze, że karta miała wieczystą gwarancję. Wymienili mi w serwisie od ręki, mimo że przyniosłem ją rozprutą przez odzyskiwaczy.
W kolejnym roku, przez trzy tygodnie pobytu pod Trzema Koronami, miałem w sumie trzy pogodne dni. Przez ile dni lało tak, że mogłem jedynie siedzieć lub leżeć i czytać, nawet już nie wspomnę.
Te zdjęcia powstały, gdy  rozeszły się na chwilę chmury i wybrałem się o świcie na słowacką stronę. Pół godziny po zrobieniu ostatniego, zachmurzyło się znowu. Gdy wróciłem do Polski zaczęło mżyć. Znaczy wszystko wróciło do normy.
Na razie nie wybieram się w Pieniny. Poczekam trochę. Nie chcę zapeszać...

















17 lutego 2013

Trzy Korony... zadeptali??



Pieniny... piękne góry do których jakoś nie mam szczęścia. Dwa lata temu padła mi karta pamięci. Kilkaset zdjęć przeminęło z wiatrem. Latem pojechałem tam ponownie. Miałem przez kilka dni powtórzyć utracone zdjęcia a zostałem ponad dwa tygodnie. Z powodu pogody. Ciągle było pochmurno i padało... Przez ten czas zaledwie trzy czy cztery dni rokowały pewną fotograficzną nadzieję...

Tego dnia obudziłem się tradycyjnie przed świtem i spojrzałem w niebo. Między chmurami było widać gwiazdy. Zaskoczony pomyślałem: czyżby zmiana pogody? Nieprawdopodobne! Naszykowałem się błyskawicznie i ruszyłem w stronę Trzech Koron.






Poranek był... ładny ale nie powalający. Zdjęć zrobiłem niewiele. Bardziej rozkoszowałem się samotnością na szczycie i rześkim, porannym powietrzem. Stałem na platformie widokowej chyba ze dwie godziny... dopóki nie zaczęli się schodzić ludzie. Zszedłem wtedy trochę na dół, położyłem się w trawie i czekałem na rodzinę. Mieli spokojnie się wyspać, zjeść śniadanie i dotrzeć do mnie na górę z prowiantem.





Gdzieś koło dziesiątej coś zaczęło się dziać. Początkowo nieliczne grupki ludzi zgęstniały... potem bardziej i bardziej. Wkrótce szlakiem ciągnął tłum niczym na dawnych pochodach pierwszomajowych. Do wejścia na platformę widokową błyskawicznie utworzyła się kolejka!




Kolejka, rosła i rosła... osiągając długość kilkuset metrów. Wieczorem dowiedziałem się, że aby przez chwilę spojrzeć na panoramę z Trzech Koron, trzeba było czekać dwie godziny!






Kiedy nadeszła rodzina, uciekliśmy szybko w spokojniejsze partie gór. I tylko zastanawiałem się cały dzień: "gdzie sens, gdzie logika". 

Skąd te tłumy ludzi... To był pierwszy dzień sierpniowego długiego weekendu i pierwszy słoneczny dzień od tygodnia. Tylko tego nie przewidziałem wstając o świcie... 






05 lutego 2013

Gałąź z pocztówki...



Jakie jest najsłynniejsze drzewo w Polsce? Można by wiele dyskutować. Ale na pewno w czołówce znajdzie się reliktowa sosna z Sokolicy w Pieninach. Powtarzana w setkach ulotek, pocztówek, albumów (ba... nawet na butelce wody mineralnej, nie powiem jakiej by darmowej reklamy nie robić) stała się wręcz symbolem Pienin i Pienińskiego Parku Narodowego.

Więc kiedy wybrałem się w Pieniny, nie mogłem odmówić sobie przyjemności wejścia na Sokolicę, a tam obejrzenia i sfotografowania tej najsłynniejszej pienińskiej sosny.

Właściwie to ktoś powinien i mnie sfotografować w chwili wejścia na szczyt. Widok mojej miny byłby bezcenny. Bo owa sosna miała może metr wysokości. A u nasady grubość mojego ramienia. W ogóle nie wyglądała na swoich kilkaset lat. Bo tyle  podobno już walczy o życie, rosnąc nad przepaścią i wczepiając się korzeniami w skalne szczeliny.


Najlepiej to podsumował kilkuletni chłopczyk, który wdrapał się na Sokolicę razem z rodziną.

- Zobacz mamo, to ta gałąź z pocztówki!


Znalazłem pienińskie zdjęcia Edwarda Hartwiga sprzed 60 lat. Sokolicka sosna praktycznie nie różni się od dzisiejszej. Ba... wówczas miała jedną gałąź więcej. Dziś po niej został niewielki kikut widoczny wyraźnie na trzecim zdjęciu. Ponad 50 lat nie spowodowało wyraźniejszej różnicy w wyglądzie drzewa!

Postanowiłem na górze poczekać do zmroku. Może wieczorne światło stworzy coś ładnego. Wszak fotografia to malowanie światłem. Usiadłem na kamieniach, umościłem się wygodnie. Dokoła przepływały tłumy turystów.

Najbardziej rozbawiła mnie grupa młodych ludzi (studentów?), którzy trzymając w rekach puszki z piwem prawie biegiem wpadli na szczyt. Rozejrzeli się pośpiesznie dookoła i do mych uszu dotarł głos:

- No dobra, tę górę możemy odfajkować. Marysiu, chodź, chodź... nie przyszliśmy tu podziwiać widoków, tylko zdobywać szczyty!

- To czeeeeść... - pomyślałem leniwie, półleżąc na skałach i wystawiając twarz na promienie słońca...









Sokolica to nie tylko ta jedna słynna "gałąź z pocztówki". Cały szczyt jest porośnięty przez mniej lub bardziej powykręcane i wiekowe sosny.










03 września 2011