Odwykłam trochę od tzw. brytyjskiego humoru, gdyż przyznam szczerze nie porwała mnie ta książka. Mam świadomość specyfiki tego typu komizmu, ale tym razem nie powaliło mnie na kolana. Książka nie jest zła, czyta się szybko, jest zgrabnie poprowadzona akcja, w miarę ciekawi bohaterowie. Jednak czegoś mi tutaj zabrakło. Sama nie wiem. Określiłabym tę opowieść raczej jako obyczajówkę z elementami przemyśleń filozoficzno-psychologicznych głównego bohatera niż jako komedię, ale to kwestia gustu, a z gustami się nie dyskutuje.
Treść dotyczy pewnego rodzaju kryzysu wieku średniego, którego doświadcza Reggie, główny bohater tej opowiastki i związanego z tym różnego rodzaju przygód. Perypetie jakie spotyka na swojej drodze życiowej przemiany mają w sobie coś osobliwego, co jednych może bawić a innych niekoniecznie.
Można zajrzeć.
Być może moje pojęcie o tym, co jest zabawne, rozmija się z zrozumieniem tego terminu przez innych, może przez innych czytelników, może przez Anglików, może... Nie wiem. Odczytuję tę powiastkę jako gorzką farsę wytykającą nam wszystkim nasze nieradzenie sobie ze współczesnym światem dookoła nas, i to mimo, a może nawet na skutek obecności w nim lodów o egzotycznych smakach. Światem, którzy sami stworzyliśmy, i tylko czasami niektórzy z nas, nieudolnie, próbują go poprawić. Co zazwyczaj prowadzi do... - kto przeczyta, ten się dowie.