10 proc. maturzystów, którzy zdawali rozszerzoną matematykę i 18 proc. zdających rozszerzony język polski, dostało zero punktów. Tak wynika z danych przedstawionych dziś przez Centralną Komisję Egzaminacyjną. Te dane są bardzo niepokojące, co też zauważył sam dyrektor CKE. Czy zostaną wyciągnięte wnioski?
Po majowej przeprawie przez egzamin maturalny dziś opublikowano wyniki. Maturę zdało 84 proc. uczniów, którzy podeszli do testu. Jednego przedmiotu nie zaliczyło 10,4 procent - te osoby będą mogły podejść do poprawki w sierpniu. Natomiast 5,5 procent nie zdało egzaminu z co najmniej z dwóch przedmiotów, więc szansę na poprawę mają dopiero za rok. Jednak okazuje się, że niepokojem napawa nie ilość oblanych matur, a to, że są uczniowie, którzy z rozszerzonego polskiego czy matematyki nie zdobyli żadnego punktu.
Okazało się, że niemal co piąty abiturient, który wybrał jako rozszerzony przedmiot język polski, dostał z egzaminu zero punktów. W matematyce rozszerzonej ten wynik nieco lepszy, bo tu jeden na dziesięciu nie zdobył żadnego punktu. Jak mówi w rozmowie z portalem Dziennik Gazeta Prawna dr Marcin Smolik, dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej, te wyniki były "najbardziej niepokojące".
Przy analizie egzaminu maturalnego, warto wziąć pod uwagę fakt, że dla tegorocznych maturzystów najważniejsze były egzaminy podstawowe. Każdy maturzysta musiał zdać język polski, matematykę oraz język obcy nowożytny - tu najczęściej padało na jęz. angielski. Próg zaliczenia wynosił 30 procent, jednak w przypadku rozszerzenia takiego wymogu nie było.
Zdający mogli też wybrać od jednego do pięciu przedmiotów dodatkowych na poziomie rozszerzonym lub dwujęzycznym bez progu zaliczenia. Zatem jeśli zdali podstawę, a z rozszerzenia otrzymali zero punktów, nadal mają zdaną maturę.