Skalny pielgrzym Rafał Fronia 6,6
![Skalny pielgrzym](https://cdn.statically.io/img/s.lubimyczytac.pl/upload/books/5063000/5063923/1062248-352x500.jpg)
Pomiędzy okladkami zmieściły się dwie wyprawy. Jedna udana, druga mniej, albo na odwrót bo tutaj nie chodzi o te kilka wrzeszczących nagłówków, że weszli, zeszli, zdobyli lub nie, lecz o całą filozofię. Nadal nie rozumiem, nadal się dziwię tej pasji ale gdy ktoś pisze tak jak Rafał Fronia, chyba rozumieć nie trzeba. Bo tam się z nim jest, stawia kroki, widzi, zastyga z grozy lub zachwytu. Po lekturze już nie tylko skały układają się w postać, także nasze współbycie przybiera kształt "Skalnego wędrowca".
Jak zaczarować kogoś, kto jak ja nie jest pasjonatem wspinaczki, kto góry zna, bo mieszka o krok, bywa, lubi spokojnym, spacerowym lubieniem? Trzeba oczarować go słowem. Rzucić pod nogi przepiękne opisy, sięgnąć do rytmu wielkiego miasta i żałoby po znikającym małym, startym z trasy Jedwabnego Szlaku zmianami, nowoczesnością, innym pomysłem na tu i teraz. Zderzyć ze śmiercią, która schodzi z gór lawiną, w sekundzie rujnując cały świat. Zachwycić krajobrazem, który oddycha albo zmrozić histerycznym strachem, że nie wróci on sam albo koledzy, ktorzy tutaj są jak części tej samej tkanki.
Bogini Nanda Devi i jego wysokość Broad Peak patrzą na nas z góry, porażają pięknem i marszczą czoło nad ludzką zuchwałością. Każdy krok ekipy śledzimy na zdjęciami, poznahemy wspaniałą, zadumaną, poetycką opowieścią i dramatycznym zapisem dialogów, które zatrzymują oddech, bo czekami na jeden trzask, na potwierdzenie, że żyją, że schodzą.
Jest w tej książce jeszcze jeden zabieg, który mnie zachwycił - kody do krótkich filmików na YT. Roześmiani, przerażeni, szepczący w hołdzie dla religijnej czci wobec gór, rozpaczających po innych wspinaczkach, świętujący i świrujący by nie oszaleć. Ci mężczyźni po kilku stronach są nam bliscy jak rodzina, myślimy: chłopaki, klniemy z nimi i płaczemy ze zmęczenia, slyszymy kaszel i nie śmiemy drgnąć kiedy Rafał tak pięknie mówi o historii miejsc, o religiach, nawet o owcach i ulicach.
Zachwyciła mnie ta książka, te wyprawy do nieba podane właśnie w taki sposób. Nowoczesne zdjęcia i relacje zmieszane ze słowem czasem dramatycznym, głównie jednak zaskakująco śpiewnym, pełnym zachwytów. Jeśli jeszcze mam kiedyś czytać o wielkich górach i ludziach, którzy "wchodzą na nie, bo są" to właśnie w takiej formie. Przedziwne, emocjonujące, momentami gwałtowne, w innych miejscach niemal mistyczne doświadczenie. Warto poznać.
Katarzyna
we współpracy z Wydawnictwem Sine Qua Non SQN