Ptaki, które zniknęły Simon Jimenez 7,4
![Ptaki, które zniknęły](https://cdn.statically.io/img/s.lubimyczytac.pl/upload/books/4982000/4982656/957949-352x500.jpg)
ocenił(a) na 73 tyg. temu Tysiąc lat temu ekosystem Ziemii przestał być zdatny do zamieszkania przez człowieka. Nia jest kapitanką kosmicznego statku transportowego. W trakcie ostatniego z zaplanowanych kursów na jeden ze światów pod jej opiekę trafia dziecko. Kobieta bierze chłopca pod swoją opiekę.
„Ptaki, które zniknęły” Simona Jimeneza to książka, co do której nie jestem pewna, czy w pełni ją zrozumiałam, ale na pewno „całkiem dobrze bujała”. To fantastyczno-naukowy debiut autora, który z jednej strony porusza ciekawe tematy, zmusza, aby na chwilę zatrzymać się nad treścią, ale z drugiej strony czyta się go naprawdę płynnie i przyjemnie.
W opisie wydawcy można przeczytać o statku, który podróżuje poza czasem. I tak faktycznie w pewnym sensie jest. Podróżując, Nię i jej załogę dotyka dylatacja czasu. To wokół niej w dużej mierze skupia się fabuła tej książki. Widać to już mocno w pierwszym rozdziale, który początkowo był też osobnym opowiadaniem i spokojnie można też traktować je oddzielnie. Jest nieco inaczej opowiedziany, przez co z jednej strony jest w gruncie rzeczy dobrym wstępem do powieści, ale z drugiej – można przeczytać ten pierwszy rozdział i po prostu na tym zakończyć, jeśli komuś nie spodoba się narracja.
To jedna z tych książek, w trakcie której czytania nieco się gubiłam, ale jednocześnie absolutnie nie przeszkadzało mi to w cieszeniu się lekturą. Choć wydźwięk „Ptaków, które zniknęły” jest raczej smutny to jednak jest to powieść, która naprawdę moim zdaniem stoi na pograniczu literatury rozrywkowej i tej nieco bardziej „ambitnej”. Bo choć dzieją się tu rzeczy poważne, to jednak osobiście czułam tu ten klimat kosmicznej przygody, który jest po prostu fajny, przyjemny i tak rzadko przeze mnie odczuwany. Ta powieść to po prostu nieco ambitniejsza space opera.
Styl autora jest naprawdę bardzo ładny, barwny, dość poetycki i nie najłatwiejszy, ale z drugiej strony – nie jest trudny „na siłę”. Dlatego chociaż może nie polecałabym tej powieści zupełnie zielonym czytelnikom to ci, którzy są przynajmniej troszeczkę wprawieni w czytaniu powinni sobie bez problemu dać radę z przebrnięciem przez ten język.
Autor skupia się też raczej na poetyckości, na opowieści, nie na sprawach technicznych. „Ptaki, które zniknęły” to nie jest i nawet nie stoi obok hard SF. Co mi, osobiście, absolutnie nie przeszkadza. Nie każda powieść fantastyczno-naukowa musi starać się idealnie odwzorować naszą aktualną wiedzę naukową.
Biorąc pod uwagę, że wątki z reprezentacją LGBT są modne, warto chyba dodać, że „Ptaki, które zniknęły” też wpisują się do powieści, które tę tematykę poruszają. Choć nie jest to romans, w powieści pojawiają się takie wątki, z czego jeden jest dla historii bardzo ważny. Przy tym nie jest to powieść, która skupia się na kwestiach płciowości, odkrywania swojej seksualności itd., nie ma tu też rozbudowanych scen erotycznych.
Na tę książkę warto zwrócić też uwagę, jeśli interesują Was wątki związane z muzyką oraz samotnością, bo i jedno, i drugie się w tej historii pojawia.