Kristen Ciccarelli

To nie jest zła historia, ale jakaś taka płaska i mało wiarygodna. Mamy uwierzyć, że bohaterka ratuje czarownice spod nosa dziesiątek uzbrojonych gwardzistów w jakiś sprytny sposób, znając w sumie chyba dwa zaklęcia niskiego poziomu, które tylko czasem jej wychodzą. Wygląda też na to, że nie ma żadnych umiejętności walki, które uzasadniałyby pchanie się osobiście do lochów i więzień. O jej osiągnięciach tylko słyszymy, bo jedyna akcja odbywająca się w fabule ksiązki to porażka, więc tym bardziej trudno uwierzyć w jej osiągnięcia. Wątek miłosny typowy dla enemies to lovers - jesteś moim wrogiem, ale jesteś taki przystojny, że można o tym czasem zapomnieć. Ale faktem było to, że poprowadzenie historii nie było oczywiste, nie spodziewałam się jak zostanie to rozwikłane, więc za zaskoczenie są dodatkowe punkty. PS. System magiczny oparty o krew jest fajny, ale czytanie o tym skąd bohaterka bierze krew, i to jeszcze nieswoją, było trochę fuj.