Polski pisarz, autor kryminałów, laureat Paszportu Polityki.
Z wykształcenia filolog klasyczny, specjalista w zakresie językoznawstwa łacińskiego, były wykładowca Uniwersytetu Wrocławskiego. Od 2007 roku zawodowo trudni się pisarstwem.
Jest autorem kryminałów o Eberhardzie Mocku, pracowniku wrocławskiego Prezydium Policji. Na serię wydawaną od 1999 roku składa się dotychczas sześć tomów: „Śmierć w Breslau”, „Koniec świata w Breslau”, „Widma w mieście Breslau”, „Festung Breslau”, „Dżuma w Breslau” oraz „Głowa Minotaura”.
W 2008 roku, wspólnie z Mariuszem Czubajem, kryminałem rozpoczął nowy cykl, którego akcja książki dzieje się w czasach współczesnych w Gdańsku, a bohaterem jest nadkomisarz Jarosław Pater.
Jego książki zostały już przetłumaczone na 11 języków, w tym angielski, hiszpański, niemiecki, francuski, włoski i hebrajski.
Zdobył Paszport „Polityki” (2005),Nagrodę Księgarzy „Witryna” za najlepszą książkę 2005 oraz Nagrodę Wielkiego Kalibru dla najlepszej powieści kryminalnej 2003. Wkład Krajewskiego w promocję miasta w jego twórczości został uhonorowany w czerwcu 2008, gdy pisarz został wybrany Ambasadorem Wrocławia. 21 października 2015 roku został odznaczony Srebrnym Medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”.
Zdobył niemiecką Nagrodę im. Georga Dehio (Georg-Dehio-Buchpreis) za twórczość literacką (2016). W 2019 odznaczony przez prezydenta Andrzeja Dudę Medalem Stulecia Odzyskanej Niepodległości.http://www.marek-krajewski.pl
Dzisiaj nie smakowało mu nic prócz wódki samej,która była - jak zawsze - niezawodna i przewidywalna.Niczego nie obiecywała prócz chwilowego ...
Dzisiaj nie smakowało mu nic prócz wódki samej,która była - jak zawsze - niezawodna i przewidywalna.Niczego nie obiecywała prócz chwilowego raju upojenia i długiego piekła kaca.Stawiała sprawę jasno: wystawię ci jutro rachunek tak wysoki,jak wielkie będzie twoje szczęście dzisiaj.
Tak jak uwielbiam Marka Krajewskiego i Ebercharda Mocka, tak Ostra bardzo mnie rozczarowała. Postacie kobiece niby wyraziste, ale jakieś takie niezdecydowane, nie radzące sobie z własnym życiem, jakieś dziwne nagromadzenie czarnych charakterów, których motywów do końca nie pojęłam... Czytanie było dość męczące, a zakończenie takie sobie.
Książka Marka Krajewskiego jest w większym stopniu historyczno-obyczajowa niż szpiegowsko sensacyjna, choć oczywiście jest akcja, w której widzimy oficera przedwojennego wywiadu Edwarda Popielskiego.
Książka dzieje się w trzech przestrzeniach czasowych, co jest nieco męczące. Ja nie lubię takich zabiegów i "jedność czasu i miejsca" jest dla mnie ważna.
Dzięki temu podziałowi otrzymujemy (oprócz wątku szpiegowskiego) rzut okiem na przedwojenne stosunki polsko-niemieckie i polsko-ukraińskie.
Drugie okno czasowe było dla mnie najciekawsze, bo dotyczyło próby zawarcia rozejmu w czasie okupacji polsko-niemieckiej i przybliżyło mi tragiczną postać pułkownika Janusza Albrechta.
Trzecia - "współczesna" - część to czasy stalinowskie i zmagania zmęczonego życiem Popielskiego z UB.
A w tle trzech części - tytułowe słowo honoru.
Na dokładkę, na krótko pojawia się Mock...