Po 11 latach stwierdzam, że mój wczesnodorosły gust był do kitu, ale po tylu latach nie mam większego problemu, żeby wrócić do historii, mimo, że zaczyna się w środku akcji (byłam trochę w szoku, że wiedziałam, o co chodzi). Część rzeczy wróciła później, jest kilka, które nie mają sensu, ale nie kocham tej serii aż tak, żeby robić reread 9 tomów. Trochę z sentymentu, ale dobrze się słuchało :)
Siostry z Salem to całkiem przyjemna trylogia o młodych wiedźmach, które muszą pokonać przeciwności losu i przy okazji uratować świat przed złem. Czy może to przybrać niespodziewany obrót? Ależ oczywiście!
Mercy i Hunter powinny się cieszyć spokojem, jednak jak się okazało na koniec poprzedniego tomu nic nie może być proste - zielona wiedźma została uwięziona w zaświatach, a kosmiczna wiedźma musi ją stamtąd wydostać. Należy do tego dodać, że drzewa są osłabione, a przez to magiczne istoty mogą przechodzić do naszego świata. I tym sposobem dochodzi do wielu wydarzeń które zmieniają bieg historii.
Ogólnie czyta się ją szybko i dość przyjemnie, znajdziemy tu też sceny, które są dość infantylne oraz pokazują jak bycie złym człowiekiem, którego odcięto od przyjaciół i zapałał rządzą zemsty. I następnie dochodzi do tego Amfityra, która w swoim stylu będzie mieszać. Jest jednak motyw który mnie ubódł (i za niego minus kolejna gwiazdka) - to jak autorki przedstawiły chrześcijan, to było zdecydowanie jako anty podejście do religii - jakby te osoby nie miały pojęcia jak działa ich mózg... wszystkie.
Nie jest to trylogia pozbawiona wad, jednak do przeczytania dość szybko bez zbyt wysokich wymagać dla młodzieżówki z odgrywającą w niej dużą rolę magią.