Entropia. Osierocę wilki Feranos 8,0
![Entropia. Osierocę wilki](https://cdn.statically.io/img/s.lubimyczytac.pl/upload/books/5094000/5094357/1113089-352x500.jpg)
ocenił(a) na 62 tyg. temu Bookstagram: Entropia_Kontrolowana
Istnieją przypadki, w których patrząc na tytuł książki, jedyne co przychodzi do głowy to dobijające się do świadomości: Ja muszę to przeczytać!
To był jeden z właśnie takich przypadków. Dlaczego? Dla czystej przyjemności! Entropie tak już mają.
A czy się opłacało? Za chwilę się przekonacie!
Kiedy zaczynałam, wydawało mi się, że ciężko będzie mówić o fabule (i to w ogóle nie skreślałoby historii). Książka tak naprawdę skupia się na zapisie myśli popadającego w obłęd głównego bohatera. Ale ta fabuła, słuchajcie, była! Była droga. Była podróż. Były wilki (no scam on title) A poza tym było dużo, naprawdę dużo gadania o mocy. Obsesji na jej punkcie.
Wydaje mi się, że zrozumiałam i poczułam, jakiego głównego bohatera chciał wykreować autor (chcę wierzyć, że wiem). Obrazem szaleństwa była tutaj repetycja myśli: moc, kobieta, wilki, śmierć, moc, kobieta… To było frustrujące. Może właśnie takie miało być? Nie mogę jednak uwolnić się od poczucia, że z wnętrza głównego bohatera można było wycisnąć coś więcej!
Narracja w książce oscylowała między dwoma trybami: patosem (naprawdę potężnym patosem) oraz komediowymi wstawkami przerywnikowymi (przejawiającymi pod postacią myśli głównego bohatera). Zabrakło mi jednak waloryzacji jego przeżyć i bólu. Rozumiecie… Kiedy wszystko od początku i przez cały czas jest na 100%, to nagle, tych 100% przestaje wystarczać i powszednieje. Niestety…
To, co zdecydowanie nie może obejść się bez pozytywnego komentarza, to bohaterowie drugo i trzecioplanowi (Opos na zawsze w moim sercu!). Jasne, mogłabym życzyć sobie głębszego rozwinięcia ich motywów i osobowości, ale wtedy zamiast zamkniętej w jednym tomie historii musiałabym za pewno otrzymać (co najmniej) trylogię.
No i wilki! Jakby… Dodanie piesków do historii to haczyk, na który niemal zawsze można mnie złapać! Jedyne, co mi nie zagrało, to imiona. W realiach świata, które nie mają nic wspólnego z naszą rzeczywistością (a przynajmniej tak zrozumiałam),nawiązania do wierzeń kwestii niespójnych z tym co samodzielnie wykreowane jest… No… Moim zdaniem bardzo ograniczająca decyzja. Gdzie w takich boski panteon tego wykreowanego świata, w imię którego można by nazwać towarzyszy głównego bohatera?!
Ostatecznie czuję się zobowiązana by odpowiedzieć na pytanie, czy dobrze się bawiłam… Bo i tak, i nie. Bardzo się cieszę, że książka ostatecznie wpadła w moje ręce, ale też mocno trzymam kciuki za kolejne działania autora! Z wielkim zaangażowaniem będę śledziła następne historie.
Bo wiadomo, trzeba mieć gust, żeby wspomnieć o Entropii w swoich dziełach~