- Idę na strzelnicę. Będziemy się uczyli strzelać do „uchodźców” – rzuciła z uśmiechem znajoma księgowa z publicznej instytucji.

- Polska to najbezpieczniejsze miejsce, jakie znam – wyznał mi tego samego dnia szwedzki informatyk mieszkający w Krakowie od ponad dwóch lat. Zgadzają się z nim wszyscy znani mi cudzoziemcy pracujący w firmach pod Wawelem, ale też w Warszawie, Wrocławiu, Poznaniu, Trójmieście, Rzeszowie. Zachwyca ich, że o dowolnej porze dnia i nocy mogą się udać w zasadzie w dowolne miejsce, bo ryzyko, że padną ofiarą napaści czy kradzieży, jest minimalne. Wielokrotnie niższe niż w wielu rozwiniętych krajach zachodniej Europy.

Jak rozbój, to w Belgii

Reklama

Wedle Eurostatu najwięcej napaści w przeliczeniu na 100 tys. mieszkańców notuje się od lat w Belgii (ostatnie dane porównawcze pochodzą z 2022 r.): liczba 554 może przerażać na tle innych państw. W Niemczech ów wskaźnik wynosi 165, w Luksemburgu 101, w Austrii 42, w Holandii 26. Polska na tym tle jawi się jako oaza spokoju – wskaźnik ujawnionych 17 napadów na 100 tysięcy mieszkańców jest chlubnym rekordem Unii Europejskiej.

Dokładnie tak samo wygląda to we wszystkich pozostałych grupach przestępstw – z wyjątkiem prowadzenia samochodów po pijanemu:

  • Liczba kradzieży na 100 tys. mieszkańców: Belgia – 1 914, Luksemburg – 1 712, Holandia – 1 362, Niemcy – 1 307, Austria – 1 276. Potem są kolejne kraje – a na szczycie zestawienia państw sielsko bezpiecznych: Polska ze współczynnikiem 260, ponad pięć razy niższym niż za Odrą (AfD twierdzi, że Polacy popełniają przestępstwa przede wszystkim w Niemczach… – proszę Konfederację, dla której nienawistna wobec Polaków AfD jest siostrą lub bratem, aby uzgodniła przekaz).
  • Liczba ujawnionych gwałtów na 100 tys. mieszkańców: Francja – 29,38, Belgia – 29,25, Austria –14,93, Luksemburg – 12,62, Holandia – 11,06, Niemcy – 10,91. W Polsce ten wskaźnik to 1,99.
  • Liczba umyślnych zabójstw na 100 tys. mieszkańców: Finlandia – 1,63, Cypr – 1,62, Belgia – 1,55, Francja – 1,16, Szwecja – 1,07. A Polska? 0,7.

Ostatnie badania dowodzą, że coraz więcej Polek i Polaków zaczyna kojarzyć przestępczość z obcymi i autentycznie się bać. Jak cytowana księgowa – osoba wykształcona, z dużym doświadczeniem. Ugrupowania nacjonalistyczne i ksenofobiczne w całej Europie głoszą, że napływ imigrantów wiąże się automatycznie ze wzrostem przestępczości i związanego z tym poczucia zagrożenia „rdzennych obywateli”. Zaprogramowane na klikalność algorytmy mediów radykalnie wzmacniają ów przekaz w całej Europie. Robią to także ruscy trolle, którym zależy na sianiu zamętu na Zachodzie.

Równie istotne jest to, że tęskniący za władzą polscy sojusznicy AfD i francuskiego Frontu Narodowego z Konfederacji oraz pchający nas do antyimigranckiego referendum politycy PiS też 24/7 próbują nas epatować scenami przemocy i niecnych czynów ze strony obcych. Z lubością robiły to tzw. media narodowe na rządów PiS. TVP INFO jeszcze rok temu przedstawiała dane pokazujące radykalny spadek poziomu przestępczości w Polsce właśnie w tym kontekście: „Barometr nastrojów w krajach, które otworzyły swoje drzwi dla imigrantów, wychyla się ponad miarę, podobnie – statystyki kryminalne” – głosił pasek rządowego „kanału informacyjnego” (z naciskiem na kanał). Tytuł „materiału”: „Statystyki przestępstw w UE pod kątem otwartości na migrantów” – choć dane źródłowe w ogóle nie odnosiły się do migracji.

Chodziło i chodzi o jedno: uruchomienie zerojedynkowego myślenia opartego na tezie, że imigranci to zbrodnia i samo zło. Z sugestią, że Polska jeszcze się na imigrację nie otworzyła, więc jest bezpieczna, ale kiedy się otworzy, to… Czeka nas los Belgii, czyli armageddon.

Magicy propagandy jakby (celowo?) zapomnieli, że zachwycają się niskim poziomem przestępczości i tworzą te ksenofobiczne paski w kraju, w którym w ciągu zaledwie dekady populacja imigrantów zwiększyła się… dziesięciokrotnie. W stolicach województw odsetek cudzoziemców wzrósł z kilku promili do kilkunastu procent, a mimo to pozostają one w policyjnych statystykach miejscami o wiele mniej doświadczonymi przemocą i zbrodnią od powiatów, w których imigrantów widuje się niemal wyłącznie w mediach.

Spójrzcie na nagie liczby:

  • W 2003 r., czyli w roku poprzedzającym wejście Polski do Unii Europejskiej, Narodowy Bank Polski, opierając się na danych kilku resortów (spraw zagranicznych, pracy, spraw wewnętrznych), Urzędu ds. Cudzoziemców oraz ZUS, szacował tzw. efektywną liczbę imigrantów w Polsce na niespełna 200 tys., z czego połowę stanowili Ukraińcy. Wedle danych Komendy Głównej Policji w całej Polsce stwierdzono wówczas blisko 1,5 mln przestępstw.
  • W 2013 r., czyli dekadę później, szacunki NBP mówiły o ponad 250 tys. cudzoziemców, w tym blisko 200 tys. Ukraińców w Polsce. Liczba przestępstw wedle statystyk KGP spadła mocno poniżej miliona.
  • W 2019 r., przed wybuchem pandemii, według NBP w Polsce przebywało niespełna 1,2 mln imigrantów, w tym ponad 900 tys. Ukraińców i ponad 70 tys. Białorusinów. KGP odnotowała ok. 800 tys. przestępstw.
  • W 2023 r., kilkanaście miesięcy po rosyjskiej napaści na Ukrainę, która spowodowała exodus 6,5 mln Ukraińców, efektywną liczbę imigrantów w Polsce oszacowano na 2,5 mln. To dziesięć razy więcej niż dekadę temu. Według GUS, w 2023 roku zostało popełnionych 792 tys. przestępstw stwierdzonych przez policję w zakończonych postępowaniach przygotowawczych. Najwyższy wskaźnik przestępstw na 1000 mieszkańców w 2023 roku odnotowano w powiecie nidzickim (75,43), Włocławku (67,83) i powiecie sieradzkim (67,52); w pełnych migrantów stolicach województw te wskaźniki są średnio trzy razy niższe. Najniższym wskaźnikiem przestępczości mogą się pochwalić powiaty: proszowicki (6,22), strzyżowicki (6,69) i rzeszowski (6,89); od wejścia do UE populacja migrantów w tym ostatnim zwiększyła się 20-krotnie.

Bezpieczna Polska: jak spadały wskaźniki przestępczości

Od wejścia Polski do Unii Europejskiej liczba przestępstw stwierdzonych przez policję spadła z 1 461 217 w 2004 r. do wspomnianych 792 tys. w zeszłym roku. Spadek był niemal coroczny, z lekkimi wahnięciami w górę w czasach kryzysów ekonomicznych (2010-2012; światowy kryzys finansowy oraz w 2022 r. – kryzys energetyczny spowodowany wojną w Ukrainie); w 2014 r. okazał się wręcz spektakularny (z ponad miliona rok wcześniej mocno poniżej 900 tys.), a od 2015 r. poruszaliśmy się poniżej poziomu 800 tys. stwierdzonych przestępstw rocznie. Co bardzo istotne dla faktycznego stanu bezpieczeństwa oraz jego ogólnego poczuciaw społeczeństwie – rosła przy tym wykrywalność przestępstw. Na przełomie wieków wynosiła ona zaledwie 45 proc. (na Mazowszu… 31 proc.), by rok po wejściu do UE przekroczyć 55 proc., a dwa lata później – 60 proc. W 2017 r. polskiej policji udało się przebić kolejną granicę – 70 proc. W ostatnich latach wykrywalność waha się między 71 a 74 proc. To dużo.

Kiedy weźmiemy pod uwagę najcięższe oraz najbardziej uciążliwe rodzaje przestępstw, poprawa poziomu bezpieczeństwa robi się jeszcze bardziej widoczna:

Bójka i pobicie. W 2004 r. – 14,4 tys. stwierdzonych przestępstw, z czego 75 proc. wykrytych, w 2014 r. 5,8 tys. stwierdzonych przestępstw, z czego 76 proc. wykrytych, w 2023 – 2,2 tys. stwierdzonych przestępstw, z czego 84 proc. wykrytych.

Kradzież cudzej rzeczy. W 2004 r. – 339 tys. stwierdzonych przestępstw, z czego 19,9 proc. wykrytych, w 2014 r. 169 tys. stwierdzonych przestępstw, z czego 27 proc. wykrytych, w 2023 – 110 tys. stwierdzonych przestępstw, z czego 39 proc. wykrytych.

Kradzież samochodu. W 2004 r. – 51,2 tys. stwierdzonych przestępstw, z czego 9,5 proc. wykrytych, w 2014 r. 13,8 tys. stwierdzonych przestępstw, z czego 25 proc. wykrytych, w 2023 – 8,4 tys. stwierdzonych przestępstw, z czego 25 proc. wykrytych.

Kradzież z włamaniem. W 2004 r. – 266,6 tys. stwierdzonych przestępstw, z czego 21 proc. wykrytych, w 2014 r. 103 tys. stwierdzonych przestępstw, z czego 33 proc. wykrytych, w 2023 – 69 tys. stwierdzonych przestępstw, z czego 51 proc. wykrytych.

Rozbój. W 2004 r. – 50 tys. stwierdzonych przestępstw, z czego 50 proc. wykrytych, w 2014 r. 9,4 tys. stwierdzonych przestępstw, z czego 63 proc. wykrytych, w 2023 – 4 tys. stwierdzonych przestępstw, z czego 82 proc. wykrytych.

Uszczerbek na zdrowiu. W 2004 r. – 16 tys. stwierdzonych przestępstw, z czego 87 proc. wykrytych, w 2014 r. 11,6 tys. stwierdzonych przestępstw, z czego 85 proc. wykrytych, w 2023 – 8 tys. stwierdzonych przestępstw, z czego 90 proc. wykrytych.

Zabójstwo. W 2004 r. – Prawie tysiąc stwierdzonych przestępstw (rekord padł w 2001 – 1325), z czego 90 proc. wykrytych, w 2014 r. 526 stwierdzonych przestępstw, z czego 96 proc. wykrytych, w 2022 – 507 stwierdzonych przestępstw, z czego 99 proc. wykrytych.

Zgwałcenie. W 2004 r. – 2 176 stwierdzonych przestępstw, z czego 83 proc. wykrytych, w 2014 r. 1 249 stwierdzonych przestępstw, z czego 78,1 proc. wykrytych, w 2023 – 1,1 tys. stwierdzonych przestępstw, z czego 88 proc. wykrytych (tu poważne zastrzeżenie: eksperci uważają, że te statystyki są w Polsce od lat z kilku powodów mocno zaniżone).

Tę poprawę zawdzięczamy przede wszystkim wzrostowi zamożności społeczeństwa i ogólnemu awansowi cywilizacyjnemu – z grona krajów biednych i zapuszczonych, poza marginesem świata Zachodu, do elitarnego klubu krajów rozwiniętych i relatywnie zasobnych. Wystarczy przeanalizować dochód rozporządzalny w polskich gospodarstwach domowych na głowę w ostatnim dwudziestoleciu:

  • W 2004 r., w chwili wejścia do UE, wynosił on 735 zł, czyli wedle ówczesnego kursu – 161 euro. Z tego przeciętny Polak wydawał na przeżycie od pierwszego do pierwszego aż 95,4 proc.
  • W 2014 r. kwota dochodu na głowę wzrosła do 1340 zł, czyli ówcześnie 315 euro; na wydatki przeznaczaliśmy z tego średnio 80,5 proc.
  • W 2021 r. dochód rozporządzalny na głowę przekroczył 2 tys. zł (2 062 zł), czyli równowartość 460 euro; na wydatki poszło niecałe 64 proc.
  • W 2023 r. dochód rozporządzalny na głowę wyniósł dokładnie 2 678,30 zł, czyli 615 euro. Udział wydatków zmalał do najniższego poziomu w historii: 61,1 proc.; to znaczy, że wiele (większość?) gospodarstw ma spore nadwyżki ponad wydatki i może np. oszczędzać. Prognozy na rok 2024 są jeszcze optymistyczniejsze, bo realne dochody rosną najszybciej od lat.

Statystyki NBP pokazują, że wartość depozytów gospodarstw domowych na koniec grudnia 2023 r. wynosiła 1 227,7 mld zł i wzrosła w rok o ponad 124 mld zł (rok wcześniej o 34 mld zł, a dwa lata wcześniej o 67 mld zł). Według BIG InfoMonitor, brak oszczędności deklaruje 19 proc. badanych gospodarstw, a 18 proc. zgromadziło powyżej 50 tys. (9 proc. powyżej 100 tys.).

(Nie)bezpieczna Europa?

Tak naprawdę, to realny poziom dobrobytu, a z drugiej strony – stan szeroko rozumianej praworządności (chodzi nie tylko o sprawność i skuteczność policji, ale i powszechną niezgodę obywateli na zachowania sprzeczne z prawem) decyduje o poziomie wewnętrznego bezpieczeństwa. W sporym uproszczeniu: ludzie nie kradną, jeśli nie muszą kraść, by przeżyć.

Większość problemów z migracją na Zachodzie wynika nie z przyczyn etnicznych czy kulturowych, lecz właśnie ekonomicznych i społecznych. Ich źródłem jest stereotyp, sianie strachu, spychanie imigrantów na margines, do najgorszych prac, poniżej ich kwalifikacji, mniej lub bardziej brutalne wykluczenie (często po obu stronach), a wreszcie najgorsze, co może być, czyli gettoizacja – zamykanie (się) „obcych” w oddzielnych, paraautonomicznych kwartałach miast. W takich realiach odbywa się karmienie dwóch potworów nienawiści: tego w środku gett hodują antyzachodni fundamentaliści, talibowie, tego na zewnątrz – ich zachodni odpowiednicy, wyznawcy panowania białej rasy, i inni ksenofobi. Efektem jest samospełniająca się przepowiednia o nieuchronnym zderzeniu kultur.

My, w Polsce, żyliśmy sobie dotąd z „naszymi” imigrantami w raczej bukolicznej chacie z kraja. Ale dziś wkraczamy w niezwykle groźną fazę, w której kłamstwo, pomówienie, plotka, manipulacja wymierzone – niczym karabin na strzelnicy – w imigrantów i uchodźców, stały się poręcznymi narzędziami w walce o władzę. Po tę obrzydliwą i w istocie samobójczą narrację sięgają politycy, których ugrupowania zdobyły w ostatnich wyborach do Europarlamentu ok. 40 procent głosów w Polsce.

Krzyknąłbym za klasykiem: Nie idźcie tą drogą, ale wiem, że pokusa jest zbyt wielka. Oni wszyscy – wraz z milionami ich wyborców – są już odurzeni narkotykiem uprzedzeń i nienawiści. Jakże łatwo przemienić cudzoziemca w przyczynę swych problemów, porażek, strachów i frustracji.

Cudzoziemcy, Ukraińcy, „dobrzy” i „źli”

Narracja polskiej prawicy o imigrantach nosi wszelkie znamiona rozdwojenia jaźni. A na pewno nie da się w niej znaleźć cienia logiki. Kiedy ktoś, jak ja, wykaże czarno na białym, że dziesięciokrotnemu wzrostowi liczby migrantów towarzyszył w Polsce kilkukrotny spadek kradzieży, włamań, bójek i rozbojów, koronnym argumentem ksenofobów jest, że „trzeba odróżnić Ukraińców, którzy dominują w Polsce, od przybyszy z obcych nam kultur, którzy najechali Zachód”. Czyli Ukraińcy mają być „dobrzy”, a wszyscy tamci – „źli”. Równocześnie jednak we wszystkich prawicowych mediach trwa otwarta już nagonka na Ukrainki i Ukraińców. Przybysze z Ukrainy stali się w tych publikatorach i jaźniach ich publiki pełnowymiarowymi obcymi:

  • rzekomo mają być w Polsce uprzywilejowani
  • odbierają Polakom miejsca pracy, a Polkom mężów
  • żyją z zasiłków ciężko wypracowanych przez „Naród Polski” – pisany zawsze tak, wbrew zasadom ortografii (prawdziwi Polacy są jakoś na bakier z prawidłami historii, a ich znajomość rodzimej literatury ogranicza się notorycznie do dzięcieliny, co pała, przy czym pała kojarzy się patriotom wyłącznie z kijem bejsbolowym)
  • piją na umór i jeżdżą po pijaku
  • no i oczywiście popełniają te wszystkie ohydne przestępstwa: biją, gwałcą, kradną.

A jaka jest prawda? Zacznijmy – oczywiście – od liczb

Prawicowe media przy wsparciu zaangażowanych w „obronę Polski” publicystów z wypiekami na łączach przekazywały sobie w ostatnich miesiącach informację, że „według danych z KGP, w 2023 roku przestępstwa w Polsce popełniło łącznie 17 278 przybyszów z zagranicy. To wzrost o 2,4 tys. w stosunku do 2022 roku, a zarazem pięć razy więcej niż dekadę temu. Statystyki pokazują, że przestępstw najczęściej dopuszczali się Ukraińcy (ponad 50 proc. obcokrajowców z zarzutami), a dalej Gruzini (ponad 2,7 tys.) i Białorusini (ponad tysiąc osób)”.

Dane te pięknie – że tak ujmę – siadły prawicowcom w wiadomej narracji. Ale trzeba je umieścić w kontekście. Pierwszy jest taki, że „przybysze”, których osiadło w Polsce DZIESIĘĆ RAZY WIĘCEJ NIŻ DEKADĘ TEMU, popełnili PIĘĆ RAZY WIĘCEJ PRZESTĘPSTW NIŻ DEKADĘ TEMU. Czyli poziom przestępczości w grupie „przybyszy” OBNIŻYŁ SIĘ O POŁOWĘ!

Czy przestępstwa popełnione przez cudzoziemców rzutują na poziom przestępczości w Polsce? Tak. POZYTYWNIE! W 2023 r. polska policja wykryła w sumie sprawców 560 tys. przestępstw. Wiadomo, że w niektórych wypadkach jest kilku sprawców, ale też niektórzy przestępcy popełniają kilka czynów karalnych. W efekcie mamy ok. 600 tys. zidentyfikowanych sprawców przestępstw rocznie. Ponad 97 procent sprawców przestępstw to Polki i Polacy, stanowiący obecnie ok. 93 proc. mieszkańców Polski.

Wedle GUS – nasz kraj zamieszkiwało w zeszłym roku 37,6 mln osób. Z prostych wyliczeń wynika zatem, że różnego rodzaju przestępstw dopuściło się 1,6 proc. populacji Polski.

Liczba cudzoziemców w Polsce szacowana jest na 2,5 mln. Wśród nich policja zidentyfikowała w 2023 r. (niespełna) 17,3 tys. sprawców przestępstw. To 0,69 proc. całej populacji imigrantów.

Wskaźnik przestępczości jest zatem w grupie imigrantów w Polsce ponad dwa razy mniejszy niż wśród ogółu mieszkańców naszego kraju. Ujmując to prościej: cudzoziemcy, stanowiący prawie 7 proc. mieszkańców Polski, popełniają w naszym kraju mniej niż 3 proc. przestępstw – a więc statystycznie ponad dwa razy mniej niż Polki i Polacy.

Uwaga hodowcy stereotypów: powyższe statystyki obejmują nawet pijanych za kierownicą – nasi są tu także „górą”! W 2023 r. zatrzymano w Polsce 92 951 kierowców kierujących po spożyciu alkoholu. Wśród nich było 4 900 cudzoziemców. Prawicowe media donosiły, że „dotyczy to [prowadzenie auta po pijanemu – przyp. ZB] około 70 proc. Ukraińców i około 25 proc. Gruzinów”. Brzmi pysznie, bo potwierdza, że prawie każdy Ukrainiec siada za kółko pijany. Tyle że w komunikacie policji czytamy, iż około 70 proc. z owych 4900 ujętych za kółkiem imigrantów na rauszu to byli Ukraińcy, a 25 proc. Gruzini. To co innego, prawda? Ale kto by się przejmował. Reduktorzy (używam tego słowa celowo) musieliby napisać, że cudzoziemcy, stanowiący 7 proc. mieszkańców Polski, stanowią nieco ponad 5 proc. pijanych kierowców ujętych przez policję. Ergo: siadają za kierownicę po kielichu o 20 proc. rzadziej niż Polki i Polacy.

Wniosek ostateczny: nominalna liczba przestępstw popełnionych przez imigrantów w Polsce rośnie, ale ów wzrost jest dużo niższy od wzrostu populacji przybyszy; ponieważ przybysze popełniają nad Wisłą średnio ponad dwa razy mniej przestępstw niż Polki i Polacy, to poziom przestępczości w naszym kraju spadł. Co było do udowodnienia.

Nie wiem, co antyimigrancka Konfa i konkurujący z nią w zohydzaniu migrantów PiS zrobią z tymi FAKTAMI.

Albo i wiem… Wszyscy wiemy.

Ja ze swej strony chciałbym jeszcze tutaj dodać wątek ekonomiczny:

O ile w latach 2009-2014 liczba cudzoziemców, którzy podlegali ubezpieczeniom emerytalnemu i rentowym w Polsce wzrosła o 59,3 tys. do 104 tys. w roku 2013, to w okresie od grudnia 2014 r. do grudnia 2021 r. wzrost wyniósł 750,7 tys. (ponad siedem razy) – do blisko miliona na koniec 2021 r.

Dokładnie 10 lat temu, wczesnym latem 2014 r., w polskim ZUS było zarejestrowanych 112 tys. cudzoziemców, w tym 40 tys. Ukraińców i 6 tys. Białorusinów.

W 2019 r., pod koniec pierwszej kadencji PiS, liczba obcokrajowców ubezpieczonych w ZUS imigrantów przekroczyła 650 tys., a Ukraińców – 450 tys.; Białorusinów było 123 tys.

W 2023 r., pod koniec drugiej kadencji PiS, liczba obcokrajowców ubezpieczonych w ZUS przekroczyła 1,12 mln, w tym Ukraińców było ponad 740 tys., a Białorusinów 116 tys. Liczba Gruzinów (których „wybrykami” epatująnas prawicowe media) w ZUS wzrosła w dekadę z 300 osób do ponad 30 tys., Hindusów – z tysiąca do 20 tysięcy, Mołdawian – z 2 tys. do prawie 20 tys.

Aktywność zawodowa imigrantów w rzeczonym okresie okazała się wyższa od aktywności zawodowej Polek i Polaków dekadę temu. Czyli nie dość, że obniżyli nam poziom przestępczości, to jeszcze zwiększyli dobrobyt. Łobuzy!