Panów piłą. Trzy legendy o Jakubie Szeli Ryszard Jamka 7,6
Nie jest to książka o samym Jakubie Szeli, mimo że naturalnie zawiera jego biografię (która, po odjęciu naleciałości odległych od źródeł, jest dość szczupła). To książka o tym, jak zniekształcono jego postać na potrzeby konkretnych środowisk i jak ta symboliczna figura ewoluowała oraz zakorzeniała się w społecznej świadomości. Autor stwierdza, że w sumie to książka o historii historiografii, lecz w istocie jej treść jest znacznie szersza, dotyczy również kultury i odbioru społecznego Szeli oraz kwestii konfliktu na linii chłopstwo-szlachta pobrzmiewającego zresztą symbolicznie cały czas. Pokazuje w ostatecznym rozrachunku rzecz smutną: jak doszło do tego, że rozpanoszyła się tzw. czarna legenda Szeli, odległa od faktów historycznych oraz postrzegania go przez społeczność lokalną.
„Historia jest narzędziem realizowania interesów grupy, a posługują się nią w ten sam sposób zarówno politycy, jak i historycy”.
Niestety, co stwierdzam jako historyk nieufający prawie żadnemu historykowi.
Powód dominacji czarnej legendy wydaje się dość oczywisty. To szlachta miała narzędzia i możliwości przekazania informacji o wydarzeniach podczas tzw. rabacji galicyjskiej w lutym 1846 r. Szeli dorobiono więc gębę degenerata i mordercy, uczyniono z niego wręcz - w ramach opowiadania autorstwa pewnego księdza - Antykrysta, a w rezultacie zrobiono z niego kozła ofiarnego i zdrajcę-sprzedawczyka, aby nie zaprzepaścić możliwości pojednania z ludem i unarodowienia chłopstwa. Szlachta nie widziała w wydarzeniach żadnej winy własnej, a literaci i historycy, wywodzący się z tej konkretnej warstwy, aspirujący do niej lub przejmujący jej etos ziemiański - dołożyli swoje cegiełki. Autor ciekawie przedstawia kolejne z nich, począwszy od paszkwili autorstwa Boguszów, przez sztuki plastyczne, po „Wesele” Wyspiańskiego; ukazuje także austriackie oblicze legendy, przywołując w Polsce utwory praktycznie nieznane.
W takiej sytuacji trudno było przeciwstawić się temu obrazowi w większości niepiśmiennym chłopom, którzy w twórczości ludowej oraz własnych ustnych przekazach wytworzyli tzw. legendę białą.
„Oj niedługo się skończy
nasze mordowanie
jak Jakubek z chłopami
zrobi szlachcie pranie”
To jedna z paru pięknych przyśpiewek, które w stosunkowo niedawnym czasie ożywił zespół R.U.T.A.
Biała legenda Szeli, wyzwoliciela z trudów pańszczyzny, mogła dojść do głosu dopiero w ramach politycznych ruchów ludowych, lecz powolutku, stopniowo, w końcu też poprzez naukowe prace historyków wywodzących się z tej warstwy. Jakub Bojko, chcąc tłumaczyć zajścia na galicyjskiej wsi, wystąpił z inicjatywą zbierania dowodów na trudy pańszczyzny - wspomnień ludzi, którzy pamiętali te czasy. Niestety, nie chcąc zaogniać sytuacji politycznej, nie opublikował ich, a świadectwa przepadły podczas pierwszej wojny światowej... Biała legenda dotarła do szerszego grona w formie „Słowa o Jakóbie Szeli” Brunona Jasieńskiego, które zdobyło ogromną popularność na wsiach. Autor omawia także szeroko zakrojone socjologiczne badania terenowe w 1950 r. w okolicach rodzinnych Szeli, które niestety - z powodu koniunktury politycznej - nigdy dotąd nie zostały opublikowane.
Z białej legendy, podlanej marksizmem, chcieli skorzystać komuniści, tworząc ostatnią z legend - czerwoną. Nie przyjęła się ona za wyjątkiem krótkiego okresu, gdyż prędko powrócono do legendy czarnej, jaka pokutuje do dziś w ramach przyjęcia wizji szlachecko-ziemiańskich korzeni naszego społeczeństwa i przejęcia perspektywy szlachty mimo pochodzenia w większości chłopskiego. „Publikacje powstałe w okazji pięćdziesiątej rocznicy rabacji [1896!] posługiwały się tym samym schematem pisania o Szeli, który autorytetem swoich autorów usankcjonowano na następne lata”. Jakże to typowe dla historiografii. A później prawicowi publicyści oburzają się na książki naukowe (dość niedawno wydana biografia Szeli autorstwa Tomasza Szuberta),bo „opinia” autora nie zgadza im się z legendą. Świetnie, że niektórzy takie kwestie odkłamują w ładnym stylu.
Książka napisana jest przystępnie za wyjątkiem kilku przyciężkawych fragmentów (pierwszy - dotyczący metodologii w rozdziale pierwszym, pełen zbyt długich zdań z fachową terminologią, jakiej człowiek wolałby uniknąć poza literaturą stricte naukową; drugi - przytaczane fragmenty prac z retoryką marksistowską w rozdziale o legendzie czerwonej, bo każdy, kto miał z nią styczność, wie, co to za bełkot; trzeci - zbyt drobiazgowe analizowanie zmian poglądów Stefana Kieniewicza). Być może to efekt niepełnego przearanżowania pracy magisterskiej przez autora, który otrzymał za nią I nagrodę w konkursie im. J.J. Lipskiego oraz II nagrodę w konkursie im. M.F. Rakowskiego. Rozdziały poświęcone kolejnym legendom osadzone są też w kontekście historycznym, opisanym w miarę zwięźle. Na szczególny plus zasługuje to, że tekstowi towarzyszą grafiki lub zdjęcia, jeśli akurat autor omawia jakąś sztukę wizualną; większości wydawanym dziś publikacjom ich brakuje, mimo że są dla nich niezwykle istotne.
Myślę, że warto się z tą książką zapoznać szczególnie wtedy, jeśli interesuje kogoś kwestia wytwarzania żywotnych legend-mitów narodowych, zakłamywania historii w imię ideologii, czy po prostu tematyka historii chłopskiej („ludowej”),tej dominującej w praktyce, mimo że w podręcznikach praktycznie nieobecnej.