Kup subskrypcję
Zaloguj się
Prof. Michał Romanowski, wskazuje, że wolność prasy gwarantuje Konstytucja

Pieniądze szczęścia nie dają, ale bywają warunkiem przetrwania. Czy Senat to zrozumie? [OPINIA]

Foto: Pawel Wodzynski/East News, Wojciech Olkusnik/East News / East News

W demokracji kluczowe są media, czyli dziennikarze. Dlatego zdaniem prof. Michała Romanowskiego większość parlamentarna Koalicji 15 października ma moralny i konstytucyjny obowiązek wesprzeć media w negocjacjach z big techami. Zgodnie bowiem z art. 14 Konstytucji Rzeczpospolita Polska zapewnia wolność prasy i innych środków społecznego przekazu. — Mam nadzieję, że Senat RP to zrozumie — podkreśla prof. Michał Romanowski

Poprzednia partia rządząca PiS chciała przejąć kontrolę nad mediami. Polska Press została przejęta przez Orlen Daniela Obajtka, była też bezprecedensowa próba odebrania koncesji TVN, a PZU SA i Orlen założyły dom mediowy Sigma BIS, którego celem było kierowanie pieniędzy ze spółek kontrolowanych przez Skarb Państwa (czytaj: partię rządzącą) do mediów opowiadających historię, którą PiS w latach 2015-2023 chciało, aby była uznana za prawdę. Warto o tym pamiętać,w kontekście nowelizacji ustawy o prawie autorskim, która powinna wspierać niezależne, wolne media.

Czytaj też: Sejm zdecydował o przyszłości mediów w Polsce. To gwóźdź do ich trumny

Czas to pieniądz. Big techy mają czas

Ustawa ta wdraża unijną dyrektywę dotyczącą wynagrodzenia za wykorzystywanie utworów, w tym publikacji prasowych, przez wyszukiwarki, media społecznościowe, platformy streamingowe i VOD. Posłowie odrzucili jednak poprawki Lewicy wzmacniające wydawców prasy w negocjacjach z big techami w sprawie wysokości wynagrodzenia za treści tworzone przez media, czyli dziennikarzy. Dlaczego? Istota problemu sprowadza się do tego, że parlamentarzyści wdrażają prawo mediów do uzyskania tantiem od big techów, ale zakładają, że media mają taką samą pozycję negocjacyjną jak big techy.

Nie trzeba wielkiej wyobraźni, aby dojść do wniosku, że strategią negocjacyjną big techów będzie przeczekanie. Wszak to big techy mają płacić tantiemy, a więc z ich punktu widzenia im później, tym lepiej, im mniej, tym korzystniej. Argumentem negocjacyjnym big techów w negocjacjach z mediami w Polsce jest czas. Big techy mają czas. To są negocjacje Dawida z Goliatem, ale Dawid, w przypadku mediów w Polsce, nie ma procy i kamienia.

Procę i kamień w nierównej walce mediów z big techami i armią ich prawników miała dać poprawka Lewicy (wyważona), iż w razie nieosiągnięcia porozumienia w ciągu trzech miesięcy każda ze stron może wystąpić do prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów o przeprowadzenie mediacji. Jeżeli nie dojdzie do porozumienia mimo mediacji, wtedy prezes UOKiK ustala warunki wynagrodzenia. Posłowie Lewicy zaproponowali także, aby doprecyzować, kiedy wydawcom przysługuje wynagrodzenie oraz zobowiązać big techy (Google, Meta, Microsoft itd.) do udostępniania wydawcom danych istotnych dla określenia wysokości wynagrodzenia. Poprawka została odrzucona przez Koalicję 15 października. A przecież w biznesie takie klauzule kontraktowe nie są rzadkością.

Czytaj też: Uśmiechnięta Polska zaśmiała się mediom w twarz. Dlaczego władza woli big techy [KOMENTARZ]

Pieniądze szczęścia nie dają, ale bywają warunkiem przetrwania

Współczesny amerykański pisarz Nicholas Sparks wyznaje, że "W życiu nieraz trafiasz na ludzi, którzy mówią zawsze odpowiednie słowa w odpowiedniej chwili. Ale w ostatecznym rachunku musisz ich sądzić po czynach. Liczą się czyny, nie słowa".

W kontekście lex TVN, którego celem była eliminacja TVN z polskich mediów, poseł Suski mówił: "Jeśli się uda tę ustawę przeprowadzić i jakaś część tych udziałów zostanie być może wykupiona też przez polskich biznesmenów, [..] będziemy mieli […] wpływ na to, co się dzieje w tej telewizji".

Nie da się zbudować państwa bezprawia bez posłusznych mediów. Klucz do sukcesu autorytarnej władzy to podporządkowanie sędziów, mediów i biznesu. Sądy i media są watchdogami i bodyguardami wolności. Prawo to kontekst. Prawo kształtuje nasze codzienne życie. Media to wolność słowa i nieustanna krytyka władzy. Władza źle znosi krytykę, ale władza demokratyczna powinna domagać się krytyki. Prezydent Czech, opozycjonista i literat Vaclav Havel, pisał: "Jeżeli życie w kłamstwie jest główną oporą systemu, to trudno dziwić się, że głównym jego zagrożeniem jest życie w prawdzie".

Media ukazują życie w prawdzie. Prawdziwe dziennikarstwo jest zagrożeniem dla polityków, bo staje się, tak jak prawo i sądy, kagańcem dla polityków. Wolne media kierują się etyką. Profesor Leszek Kołakowski stracił katedrę na Uniwersytecie Warszawskim za krytyczne wypowiedzi wobec komunizmu i nie mógł publikować. Wolne media to dziennikarze, to ludzie, którzy mają swoje życie, rodziny, problemy.

Media produkują treść i przekazują ją opinii publicznej. Timothy Snyder podkreśla, że badacze totalitaryzmu dostrzegli, że prawdę zabija m.in. otwarta wrogość wobec sprawdzalnej rzeczywistości, która przejawia się przedstawianiem wymysłów i kłamstw tak, jak gdyby były one faktami oraz myślenie magiczne, czyli otwarta akceptacja sprzeczności. Media stanowiąc lustrzane odbicie faktów, w rzeczywistości stanowią zagrożenie dla treści, które rząd chciałby przedstawiać jako fakty.

Z mediów czerpiemy wiedzę o świecie. Pluralizm światopoglądowy mediów pozwala poznać różne punkty widzenia i kryjące się za nimi racje. Problemem nie są media lewicowe, prawicowe czy centrowe, ale media partii rządzącej, media, czyli dziennikarze, pozbawione finansowania. Wolne media umożliwiają nam bycie dociekliwym, w tym w sposób kłopotliwy dla władzy. Rządzący wrogo nastawieni wobec wolnych mediów są wrogo nastawieni wobec ludzi dociekliwych, stają się potencjalnym tyranem dążącym do zniewolenia umysłów. Wolne media są swoistym think tankiem społeczeństwa. Gromadzenie faktów i przetwarzanie ich jest bardzo ciężką i żmudną pracą, którą wykonują dziennikarze. Nie mamy wątpliwości, że musimy płacić za produkty niezbędne do życia takie jak woda, prąd, gaz, ciepło. A przecież informacja wytwarzana przez media jest jak powietrze niezbędne do życia w demokratycznym społeczeństwie. Musimy dbać o wolne media, musimy w nie inwestować, aby działały one jak najwyższej klasy think tank.

PiS chciał odciąć wolne media od finansowania wolnych dziennikarzy

PiS przejął media publiczne, przekształcając je w media rządowe. PiS ruszył dalej, przejmując Polska Press i używając do tego Orlen. Dążył do przejęcia TVN. Dążył do zniszczenia mediów prywatnych, kierując za pośrednictwem domu mediowego Sigma Bis założonego przez spółki giełdowe z udziałem Skarbu Państwa, czyli PZU i Orlen Daniela Obajtka, pieniądze na reklamę i sponsoring do mediów sprzyjających PiS. Jarosław Kaczyński mówił wprost: "Musimy mieć własne media […] Jeżeli będziemy szli dalej tą drogą, która została rozpoczęta dzięki decyzjom prezesa Obajtka, to będziemy szli ku temu, by tę sytuację uzdrowić". Zdaniem Kaczyńskiego historycy będą nazwisko Obajtka "bardzo często wymieniali jako jedno z najważniejszych tego czasu, czasu, który oby trwał jak najdłużej". PiS chciało społeczeństwa, które cieszyłoby się poparciem władzy.

Z kolei Nelson Mandela dostrzegał znaczenie niezależności mediów od władzy. W rozmowie z dziennikarzami w 1992 r. powiedział: "Waszym obowiązkiem jest egzaminować zachowanie osób publicznych i ukazywać je w świetle reflektorów". Podkreślał: "Zawsze kochałem być z dziennikarzami, wiedząc, że jestem między ludźmi, którzy są brutalnie szczerzy ze mną […], i ludźmi, którzy także kochają moją szczerość".

Żadna władza nie kocha brutalnej szczerości wolnych mediów. Mandela wyznawał, że "My, jako the African National Congress, wierzymy w wolne i pełne energii media, ponieważ media są lustrem, w którym możemy obejrzeć się, uzyskując świadomość naszych słabości i błędów".

Mandela powiadał, że "Gazety pozwalają nam przeglądać się w nich jak w lustrze, a my musimy być wystarczająco odważni, aby patrzeć wprost na nasze odbicie w lustrze". Uczmy się na doświadczeniach narodzin faszyzmu i komunizmu. Amerykański abolicjonista Wendell Philips powiedział: "ceną wolności jest wieczna czujność" oraz że "mannę powszechnej wolności trzeba zbierać codziennie, gdyż inaczej zgnije". Ową czujność zapewniają nam media.

Konstytucja nakazuje wspierać wolne media w starciu z big techami

Artykuł 14 Konstytucji RP mówi, że Rzeczpospolita Polska zapewnia wolność prasy i innych środków społecznego przekazu. Artykuł 54 ust. 1 Konstytucji RP dodaje, że każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji. Media to dziennikarze, którzy "produkują" informację.

Vaclav Havel w eseju "Siłą bezsilnych" pisał: "Jeżeli życie w prawdzie jest głównym zagrożeniem systemu, to trudno się dziwić, że głównym jego zagrożeniem staje się życie w prawdzie".

Pamiętajmy o przestrodze Timothy’ego Snydera: "Faszyści gardzili skromnymi prawdami codziennej egzystencji […] a nad historię czy dziennikarstwo przedkładali mity. Wykorzystywali media […] aby werbel propagandy mógł rozbudzić emocje, zanim ludzie zdążą sprawdzić fakty".

Media, czyli dziennikarze, opisują dla nas rzeczywistość, którą manipulują politycy, bo chcą utrzymać władzę. Dlatego media są kluczowe, a większość parlamentarna Koalicji 15 października ma moralny i konstytucyjny obowiązek wesprzeć media w negocjacjach z big techami w ramach i na podstawie prawa, a więc art. 7 Konstytucji odczytywanego w kontekście preambuły konstytucji oraz art. 14 i 54 Konstytucji RP. Mam nadzieję, że Senat RP to zrozumie.

Autor: Michał Romanowski, profesor prawa Uniwersytetu Warszawskiego, adwokat w kancelarii Romanowski i Wspólnicy