Jürgen aż się zagotował. Nakrętkowe wojny dotarły do Niemiec
Od lipca bieżącego roku nakrętki powinny być przymocowane do plastikowych butelek na terenie całej Unii. W Polsce budzi to gigantyczne emocje — także te polityczne. A jak jest w Niemczech? Tam politycy wprawdzie nie publikują memów na ten temat, ale sprawa jest równie polaryzująca. — To, jakie butelki i nakrętki wybierasz, mówi o tobie naprawdę wiele — mówi jeden z klientów niemieckiego supermarketu.
- Pojechaliśmy do Niemiec sprawdzić, czy unijna "dyrektywa nakrętkowa" też budzi tam takie emocje
- Nasi rozmówcy nieraz wpadali w spore emocje. Jedni atakowali "kłujące" nakrętki. A inni pytali, jak właściwie można "pić z plastiku". — To złe i nieekologiczne — mówili
- W Niemczech wybór napoju nieraz jest wręcz deklaracją polityczną
- — Jesteśmy bardzo zaangażowani w kwestie polityczne i środowiskowe — mówi w rozmowie z Business Insider Polska producent fritz koli, modnego napoju wśród młodych Niemców. Który — co nie jest przypadkiem — jest sprzedawany tylko w szklanych butelkach
- Więcej informacji o biznesie znajdziesz na stronie Businessinsider.com.pl
"Fester Verschluss" — to określenie wzbudza wielkie emocje za naszą zachodnią granicą. Chodzi o "stałe zapięcie", które łączy nakrętkę z plastikową butelką. W Polsce czy we Włoszech sprawa stała się zresztą elementem gry politycznej.
A jak jest w Niemczech? Pojechaliśmy do miasta Pasewalk, aby to sprawdzić. Za naszą zachodnią granicą politycy — nawet ci skrajnie prawicowi — nie grają raczej tą sprawą, by wzbudzać emocje antyunijne. Klienci sklepów mają jednak swoje zdanie.
— Aż się zagotowałem, jak usłyszałem, że niebawem każda butelka będzie musiała mieć taką nakrętkę. Walczą z dieslem, walczą z kiełbasami, walczą ze zdrowym rozsądkiem. A potem się dziwią, że ludzie głosują na AfD — opowiedział Jürgen, klient sklepu Kaufland, mając na myśli skrajnie prawicowe ugrupowanie Alternatywa dla Niemiec. — Ale kto walczy z nakrętkami i kiełbasą? — zaczęliśmy dopytywać. — No jak to kto, elity z Berlina — usłyszeliśmy w odpowiedzi. Na uwagę, że nakaz łączenia nakrętek i butelek wynika z dyrektywy UE, usłyszeliśmy, że "przecież Berlin i Bruksela to jedno i to samo".
Wybór niemal polityczny
Chodząc po niemieckich supermarketach, łatwo można zauważyć, że plastikowe butelki są dużo mniej popularne niż w Polsce. Wody, soki czy napoje słodzone są często sprzedawane w szklanych opakowaniach. Te nie muszą mieć natomiast przytwierdzanych do butelek nakrętek — i zwykle nie mają. Nakrętki w szklanych butelkach są najczęściej metalowe.
Niemniej w "szkłach" są sprzedawane zwykle napoje droższe — dla zamożniejszego, ale i bardziej uświadomionego środowiskowo klienta. Tylko w szklanych butelkach dostępne są na przykład napoje szalenie popularne wśród młodszych mieszkańców dużych niemieckich miast — takie jak fritz cola, Club Mate czy Mio Mio Mate. Są to produkty z wysoką zawartością kofeiny, a ich marketing często podkreśla polityczne i środowiskowe zaangażowanie.
— Nasze zaangażowanie w kwestie polityczne i środowiskowe to nie tylko slogan — jest ono zakorzenione w naszej tożsamości — mówi w rozmowie z Business Insider Polska Florian Weins, dyrektor zarządzający firmy fritz-kola gmbh. I podkreśla, że jego firma angażuje się np. w kampanie zwalczania rasizmu czy "prawicowego ekstremizmu".
Jak wyjaśnia nam jeden z klientów niemieckiego marketu, osoba sięgająca po takie "modne napoje" rzadko kiedy pije cokolwiek z plastikowych butelek — bo w ogóle uważa plastik za symbol zła i degradacji środowiska. Z drugiej strony — ten, kto wybiera najtańsze produkty (często opakowane w plastik), nie sięgnie raczej po napoje premium — bo są zbyt drogie, a kwestie ekologiczne nie są dla niego aż tak istotne. — Więc tak, jest to taka trochę polaryzacja butelkowo-narkętkowa — dodaje młody klient sklepu w Pasewalku.
Podobnie więc jak np. w Polsce, w Niemczech "przykręcane" nakrętki budzą większe emocje po prawej, nieco eurosceptycznej stronie. "Liberalni" wyborcy natomiast zwykle nie mają po prostu zdania na ten temat. I tak "plastik" omijają szerokim łukiem.
Dalsza część artykułu znajduje się pod materiałem wideo
"A najlepiej pić z kranu"
Co ciekawe, za naszą zachodnią granicą nawet picie butelkowanej wody ze "szkła" uchodzi w wielu środowiskach za nieekologiczne. Wielu Niemców jest przekonanych, że najlepsza jest po prostu woda z kranu — czasem po filtracji, a czasem i bez tego. Spożywanie takiej wody jest w tym kraju nieporównywalnie bardziej powszechne niż w Polsce. Stoi za tym po części rzecz jasna oszczędność, ale i poczucie, że butelkowanie wody — nawet w szklanym opakowaniu — i tak mocno obciążą środowisko naturalne.
Z polskiego punktu widzenia można to uznać za pewien paradoks, bo niemiecki system kaucyjny jest często podawany jako wzór. Działa on w tym kraju już ponad dwie dekady. W każdym większym sklepie stoi automat, który wymienia puste butelki — zarówno szklane, jak i plastikowe — na paragony, które można spieniężyć przy kasach. Standardowa butelka ma kaucję 25 centów (nieco ponad 1 zł).
Zobacz także: Bilans systemu kaucyjnego w Polsce. Ile da korzyści, a ile przyniesie kosztów
Konieczność przytwierdzania nakrętek do butelek to więc dla Niemców po prostu kolejny akt wprowadzania bardziej ekologicznych norm w świecie handlu. Co nie znaczy, że sprawa nie budzi emocji — nawet wśród ekspertów.
Znany dziennikarz Christoph Schwennicke opisywał niedawno w felietonie, jak próbował oderwać nakrętkę od butelki — przez co wylał połowę wody na swoje spodnie.
"Drodzy biurokraci z Brukseli: to straszny nonsens. I to sprawia, że ludzie są źli na was i na całą Unię. Podobnie było z plastikowymi słomkami, które zostały zakazane z tego samego powodu" — pisał Schwennicke w artykule na portalu t-online.
Były wicepremier Włoch Matteo Salvini publikuje mema o nakrętkach przymocowanych do butelek. Niemieccy politycy na razie nie idą tą drogą.
A spotkany przez nas w Pasewalku Jürgen wpada w zadumę i myśli, czy od butelek z przytwierdzonymi nakrętkami nie będzie lepsze po prostu picie wody z kranu. Jeśli dokona takiego wyboru, to zwyczaje tego eurosceptycznego mężczyzny w średnim wieku z niemieckiej prowincji przybliżą się do rytuałów "uświadomionej ekologicznie" młodzieży z Berlina czy Monachium. Kto wie, może więc niemiecka "wojna butelkowo-nakrętkowa" będzie miała zaskakujący finał.
Autor: Mateusz Madejski, dziennikarz Business Insider Polska