Poparzony chłopczyk z podejrzeniem sepsy. Rodzice z zarzutami. To nie był jedyny dramat

Udostępnij
Udostępnij artykuł przez: Facebook X Messenger Wyślij Link

Cierpiał. Miał gorączkę. A na małym ciele oparzenia. To jednak nie skłoniło rodziców półtorarocznego chłopczyka, by udać się z nim do lekarza. Przerażająca historia dziecka wyszła na jaw przy domowej awanturze. To nie był jedyny dramat, jaki rozgrywał się w mieszkaniu w Karlinie (woj. zachodniopomorskie).

Poparzony chłopczyk z podejrzeniem sepsy. Rodzice z zarzutami. To nie był jedyny dramat. Foto: Gryń Przemysław / newspix.pl

Półtoraroczny chłopiec był poparzony. Twarz, szyja, klatka piersiowa, brzuch, ramiona i plecy. Łącznie 15 proc. powierzchni ciała. Karetką zawieziono go do szpitala w Koszalinie, a stamtąd przetransportowano do placówki medycznej w Szczecinie. Trafił na stół operacyjny.

– Było podejrzenie sepsy, chłopiec miał wysoką gorączkę. Obecnie stan jego zdrowia nie zagraża życiu – powiedział PAP prok. Jarosław Zając z Prokuratury Rejonowej w Białogardzie.

Groza w Karlinie. Awantura ukazała dramat dziecka

Poniedziałkowe popołudnie, 3 czerwca, w Karlinie. Białogardzcy policjanci otrzymali wezwanie do awantury domowej. Na miejscu, przed jednym z budynków, zastali szarpiącą się rodzinę. Mariusz J. (40 l.) i jego partnerka Monika S. (33 l.) mieli o coś się kłócić. Agresywny mężczyzna został skuty przez funkcjonariuszy.

Mundurowi, którzy zajrzeli do mieszkania pary, zauważyli w łóżeczku cierpiące maleństwo. Chłopczyk był poparzony. Zabrano go szpitala. A jego rodzice zostali zatrzymani. Byli trzeźwi.

Policjanci przyjechali do awantury domowej. W łóżeczku odkryli coś strasznego

Mariusz J. i Monika S. z zarzutami

Para kilka dni przed zatrzymaniem zamieszkała ponownie w Karlinie. Była z nimi dwójka synów – półtoraroczny i trzyletni.

Zatrzymani trafili przed oblicze prokuratora. Mariuszowi J. i Monice S. przedstawiono zarzut nieudzielenia pomocy poparzonemu synkowi i narażenia go na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Rodzice nie wezwali pomocy lekarskiej, nie zawieźli dziecka do szpitala czy na pomoc doraźną.

Na tym jednak nie koniec. 40-latek jest podejrzany o spowodowanie lekkich obrażeń ciała u starszego syna. Trzylatek miał być kilkukrotnie uderzony kijem.

Tajemnicza śmierć dziewczynki w Wysokiem Mazowieckiem. Znamy wyniki sekcji zwłok

To miał być wypadek. Nie poszli do lekarza, bo się bali

Z relacji zatrzymanych wynika, że ich młodszy syn poparzył się zupką chińską. Matka miała ją zalać wrzątkiem, postawić na stole, przy którym była kołyska z chłopcem i siedziało przy nim starsze dziecko. Naczynie z zupą zostało szturchnięte i zupa wylała się na młodsze dziecko. Do zdarzenia doszło 28 maja.

Monika S. dzwoniła do matki i z nią konsultowała, jak leczyć poparzenie. Świadczyć ma o tym zabezpieczona korespondencja telefoniczna. Nikt z domowników nie wezwał do dziecka pomocy medycznej, nie zgłosił się też z nim do lekarza.

Mariusz J. częściowo przyznał się do winy. – Tłumaczył, że nie poszedł z synkiem do lekarza, bo wierzył w zapewnienia teściowej, że wystarczy smarowanie maścią i nic złego dziecku się nie stanie. Natomiast do spowodowania lekkich obrażeń u starszego dziecka się nie przyznaje. W jego ocenie jest dobrym ojcem – powiedział PAP prok. Ryszard Gąsiorowski z Prokuratury Okręgowej w Koszalinie.

Monika S. nie przyznała się do zarzutów. – Powiedziała, że nie wzywała pomocy, bo jej partner tego zabraniał, zakazywał. Straszył ją, że jak to wyjdzie na jaw, to na pewno im odbiorą dzieci. Powiedział, że to zwykłe lekarstwa trzeba kupić i nimi smarować, i wszystko będzie dobrze – tłumaczył Fakt.pl prokurator rejonowy. Kobieta przez kilka dni tak robiła, lecz w końcu stwierdziła, że to nie przynosi rezultatu. Wezwała policję, lecz z zupełnie innego powodu. Poszło o... pieniądze.

Wobec rodziny była prowadzona procedura Niebieskiej Karty. Kłótnie miały być na porządku dziennym.

Do sądu skierowano wniosek o tymczasowy areszt dla 40-latka. Śledczy obawiają się, podejrzany może na początkowym etapie postępowania przygotowawczego wpływać na jego bieg oraz próbować się ukrywać lub uciec. Wobec 33-latki zastosowano dozór policyjny.

Mariuszowi J. i Monice S. grozi kara do 5 lat pozbawienia wolności.

Półtoraroczny chłopczyk przebywa w szpitalu. Nie ma zagrożenia życia. Starsze dziecko jest u babci. Prokuratura wystąpiła do sądu rodzinnego o wydanie zarządzeń tymczasowych dotyczących pieczy zastępczej dla obojga dzieci.

Makabryczne odkrycie na leśnej polanie. Niedaleko wodospadu zakopano ciało dziecka

Czy ciążę można ukryć? Ginekolog o porodzie 13-latki. Bolesne spostrzeżenia

(Źródło: Fakt.pl, PAP)

Udostępnij
Udostępnij artykuł przez: Facebook X Messenger Wyślij Link

Masz ciekawy temat? Napisz do nas list!

Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie historie znajdziecie tutaj. Napisz list do redakcji: List do redakcji