I po co ci to wesele?

Wiosna, panie. Zn�w zaczn� si� �eni� na pot�g� i organizowa� wesela. Powiem na dzie� dobry, �eby nie by�o nieporozumie� - nie lubi� wesel. Ten rodzaj rozrywki jako� do mnie nie trafia. Wiem, �e du�o ludzi nie lubi, a jednak te wesela organizuj�. Po co?

"Bo tak si� robi" . "Bo si� rodzina obrazi" . "Bo trzeba si� czasem zabawi�" . "Bo to �wietna okazja, �eby spotka� cioci�, wujka, babci� kt�rych si� nie widzia�o od lat" . Ok, je�li kto� marzy o weselu, o wspania�ej zabawie do rana, najlepiej przez trzy dni i ma do tego kup� kasy - prosz� bardzo. Wolno� Tomku w swoim domku. Mo�e sobie nawet karoc� zaprz�on� w sze�� koni wynaj�� czy innego 10-metrowego Hummera. Mo�e stado dzikich kaczek wypu�ci� zamiast go��bi pod ko�cio�em i ca�� drog� nie-wiadomo-dok�d wysypa� p�atkami r�. Problem zaczyna si� wtedy, kiedy kasy brak, a rz�dzi s�owo "trzeba".

"Trzeba hucznie" . "Trzeba z pomp�" . "Trzeba na 200 os�b" . "Trzeba - bo to tylko raz w �yciu" (ha ha ha, kto� jeszcze w to wierzy?). I zaczyna si� liczenie, likwidowanie ksi��eczek oszcz�dno�ciowych (kiedy� by�o co� takiego, prawda?), branie drogich kredyt�w, po�yczanie po rodzinie. "Bo to si� i tak zwr�ci" . Aha. A jak nie? Poza tym - co to za argument? Podobnie s�aby, jak ten, �e wesele jest tak naprawd� dla rodzic�w, to oni rz�dz�, oni zapraszaj� go�ci i maj� do tego prawo. Nie mam racji? A sk�d niby potem przy stole te wszystkie ciotki i wujki, kt�rych nikt w �yciu nie widzia� na oczy? (ok, je�li kto� jest "rodzinny" i uwa�a, �e to �wietny pomys�, nic mi do tego). Nie kumam akcji "zastaw si�, a postaw si�". Za t� kosmiczn� sum�, a nawet za jej po�ow� mo�na by pojecha� na drugi koniec �wiata i sp�dzi� tam przynajmniej rok. I to by by�o fajne. Ale wesele? Ta noc pe�na udr�ki?

Po co� to wszystko jest, prawda?Po co� to wszystko jest, prawda? Po co� to wszystko jest, prawda? Po co� to wszystko jest, prawda?

Straszne jest wszystko - kapela, muzyka, zabawy weselne, jedzenie, w�da. Specjalne sto�y z "wiejskim �arciem" i fontanny z czekolady. Suknie �lubne s� przestraszne i te wszystkie fraki te�. Straszne s� koafiury go�ci, te wszystkie satyny, �le skrojone garnitury i okropne makija�e. Straszne jest to, ile w ci�gu jednej nocy ludzie mog� zje�� (i wypi�). Straszne s� �yczenia, te tony kwiat�w, kt�re si� zmarnuj�. Straszne kazania ksi�dza (je�li w ko�ciele), straszne s�owa "sta�bym si� jak mied� brz�cz�ca albo cymba� brzmi�cy" . Straszne, �e ludzie bior� �lub w ko�ciele, cho� przez kilka ostatnich lat nikt ich tam nie widzia� "bo tylko w ko�ciele mo�na nale�ycie poczu� powag� chwili" . Straszna jest "gorzka w�dka" i te wszystkie wymuszone poca�unki. Straszne jest, �e rodzice p�acz�. Straszne, �e �lub to straszny stres i nie znam pary m�odej, kt�ra by si� dobrze bawi�a na swoim weselu. A Wy znacie?

Wkurza mnie, �e wszystko, co nosi przymiotnik "�lubny" jest od razu, na wst�pie, trzy razy dro�sze. Ju� t�umacz�, o co mi chodzi. Bra�am �lub (mia�am r�wnie� wesele, cho� nie lubi� tego wspomina�), postanowi�am jednak nie ulega� presji. Nie by�o mnie sta� na sukni� od projektanta, ale te� takiej nie potrzebowa�am. By�am m�oda, nie mia�am kasy, postawi�am sobie za punkt honoru wyda� na kieck� (z ca�ym "oprzyrz�dowaniem") minimalne minimum. Niby mog�am co� wypo�yczy�, ale wypo�yczenie kiecki �lubnej wcale nie jest takie tanie (ko�o tysi�ca - moje wszystko kosztowa�o mniej), a poza tym ja tego typu "eleganckich" sukien nie znosz�. Nigdy nie mia�am pragnie�, �eby w ten jeden dzie� by� ksi�niczk�. Nie chcia�am �adnej bezy, �adnego trenu, gorsetu, nic z tych rzeczy. Kupi�am wi�c cztery metry szyfonu i zanios�am do krawcowej. Uszycie tego, co jej narysowa�am, zaj�o jej pewnie jakie� trzy godziny. Stwierdzi�a, �e poniewa� to suknia �lubna, to powinna sobie policzy� ekstra, ale poniewa� to "co�" bardziej przypomina�o "sukienusi� pastereczki" i by�o super proste, zainkasowa�a jakie� 150 pln. Czym�, co nadawa�o szyku mojej wybitnej stylizacji, by� "kubraczek" (nie wiem, jak to to nazwa�), jakie� takie giez�o z grubej bawe�nianej koronki, kt�re po�yczy�am od kole�anki, od jej �lubnej sukni. Dokupi�am do tego kapelusz za 50 pln i buty za kolejne 30 pln. Szuka�am ich d�ugo, bo mia�y to by� najta�sze bia�e buty na �wiecie (nie cierpi� bia�ych but�w, nie wiem czemu nie posz�am w "czeszkach", by�yby przynajmniej wygodne. Albo w innym kolorze). Swoje zakupi�am "pod pa�acem" - na tym strasznym bazarze, kt�rego ju� nie ma. Generalnie w stroju �lubnym wkurza mnie to, �e kosztuje kup� kasy i zak�ada si� go raz w �yciu. Nie widz� w tym �adnego sensu. (Chyba, �e kto� ma pierdyliardy na zbyciu. Wtedy zawsze fajnie troch� przetraci�).

Taka np. wi�zanka. Posz�am do kwiaciarni i m�wi�, �e chc� zgrabny bukiecik z tych i tych kwiatk�w. Pani dopytuje, dopytuje i w ko�cu mi si� wymskn�o, �e to do �lubu. I ona wtedy: "Aaa, je�li to do �lubu, to zupe�nie inna rozmowa, to trzeba na drucie, to b�dzie wi�cej kosztowa�o, bo wi�cej pracy, to trzeba zam�wi� z wyprzedzeniem" . A ja nie zap�ac� za bukiet 300 pln, bo to wi�cej, ni� uszycie mojej sukienki, wi�c nie wypada. I t�umacz� pani, �e mi si� taka prosta i zwyk�a podoba, �e ja takiej typowo �lubnej nie chc�. Uda�o si�, ale ile tam by�o narzekania!

Je�li pozwolicie, to nie b�d� pisa� o swoim weselu, chocia� nie by�o na nim ani zespo�u, ani disco-polo, ani nawet sprawdzania panny m�odej po kolanku. Nie trwa�o nawet do rana (postawi�am kilka warunk�w). Na fajnym by�am raz. To w�a�ciwie nie by�o wesele, tylko spotkanie rodziny i przyjaci�, ale za to by�o super sympatycznie, mi�o i bez zad�cia. Po uroczysto�ci w urz�dzie pa�stwo m�odzi (ubrani w stroje "codzienna elegancja" z naciskiem na codzienna) zaprosili wszystkich tam obecnych do najbli�szego baru na piwo. Mo�na sobie by�o zam�wi� co si� chce, rachunek regulowa� po wszystkim pan m�ody z pani� m�od�. Bar nie by� w tym czasie zamkni�ty, przechodzie� z ulicy te� m�g� si� tam zatrzyma� i wypi� za zdrowie. Po dw�ch godzinach pa�stwo m�odzi oddalili si� w podr� po�lubn�, ale je�li kto� chcia�, to dalej m�g� sobie w barze piwko pi� i cieszy� si� ich szcz�ciem.

Zobacz wideo
Wi�cej o: