Zginęli tragicznie, wracając z wesela. Rozgoryczone rodziny zabrały głos

Udostępnij
Udostępnij artykuł przez: Facebook X Messenger Wyślij Link

Czas nie leczy takiego bólu. Nie pozwala zapomnieć twarzy, wymazać wspomnień, zagłuszyć tęsknoty. Dla rodzin ofiar wypadku w Boksyckach jest jasne, że tamtego dnia, na tej przeklętej drodze, śmierć ich pięciu ukochanych osób nie była strasznym przypadkiem. Mówią o sprawiedliwości i karze, która powinna spotkać oskarżonego. Ich bliscy zginęli, wracając z wesela.

Dramat we w miejscowości Bokscyka w woj. świętokrzyskim poruszył całą Polskę. 28 maja 2023 r. sześć osób wracało fiatem punto z wesela. Prawie wszyscy to członkowie jednej rodziny. Autem kierował pan Zenon (†72). Nie był na imprezie, tylko przyjechał około godz. 4 po swoich bliskich. Zabrał syna Pawła (†43 l.), synową Agnieszkę (†38 l.) oraz wnuki: Ernesta (16 l.) i Adriana (†19 l.). Do auta zmieściła się jeszcze 18-letnia Kasia, która była dziewczyną starszego z braci. Do celu zabrakło im kilka minut drogi. Na wiadukcie w ich auto uderzył rozpędzony mercedes klasy S.

Straszne wspomnienie wypadku w Boksyckach. Z fiata ocalał tylko Ernest

Z fiata cudem uratował się tylko Ernest. Wszyscy pozostali zginęli na miejscu.

Mercedesem kierował Piotr M. (37 l.). Śledczy postawili go przed sądem. Biegli wyliczyli, że mężczyzna rozpędził auto do 190 km/h. Do tego był pod wpływem alkoholu i narkotyków. Badania wykazały, że zażył kokainę i inne substancje.

Piotr M. został ranny. Przebywa w szpitalu w areszcie śledczym i stamtąd łączył się przez internet z salą rozpraw w Ostrowcu Świętokrzyskim. Czy się przyznaje? Czy wyjaśnia? Jego strategią jest milczenie. Ma dwóch obrońców.

— W moich oczach jest pan mordercą — powiedziała w poniedziałek na procesie mama zmarłej Kasi.

Najlepsza uczennica. Miała studiować prawo

18-letnia Katarzyna była najmłodszą śmiertelną ofiarą wypadku. Właśnie zdała maturę. W liceum była najlepszą uczennicą, stypendystką ministra. Chciała studiować prawo. Ale najpierw marzyła o najdłuższych w swoim życiu wakacjach.

— Miała swój mały pokoik, uwielbiała się uczyć. Teraz zbierała pieniądze na wyjazd. Wtedy tak bardzo się cieszyła z wesela. W jego trakcie dzwoniła, wysyłała zdjęcia, mówiła, że jest super. Rozmawiałyśmy ostatni raz o godz. 2.30. Potem rano zobaczyłam, że jej nie ma w domu. Jej telefon był wyłączony. Od razu poczułam niepokój. Pojechaliśmy jej szukać. Byliśmy w drodze, gdy druga córka dzwoniła i powiedział, że w internecie napisali o wypadku, że wiek się zgadza… — mówi pani Barbara.

Nic nie jest w stanie ukoić straty ukochanej córki. Kobieta korzysta z pomocy psychologa, bierze lekarstwa. — Już nic nie jest takie same. Każda chwila to jak walka o oddech — dodaje.

Ogromne cierpienie. Koszmar trwa

Dramat przeżywa także druga rodzina.

— Od roku nasz świat jest zdemolowany. Koszmar trwa. Pocieszam się, że wszystko będzie dobrze, ale czasami sama w to nie wierzę. Boli brak naszych ukochanych. Moje dzieci nie mogą spać po nocach, bo tęsknią za dziadziem, wujkiem, ciocią, kuzynem. Mieszkaliśmy razem, w jednym domu. Wszystko to także bardzo przeżywa Ernest. Długi czas znajdował się w krytycznym stanie. Nadal musimy walczyć o jego zdrowie, jeździć po lekarzach — mówi nam pani Monika, ciocia i opiekun prawny osieroconego 16-latka.

Ogromne poczucie krzywdy

Rodziny mają ogromne poczucie krzywdy i niesprawiedliwości. Oskarżony nigdy nawet nie powiedział im słowa "przepraszam".

— Ale szczerze, nawet gdyby wykonał taki gest, żadnej ulgi by to nam nie dało. Oczekujemy najwyższej kary. Według mnie to powinna być kara dożywocia, choć najbardziej sprawiedliwa wydawałaby się kara śmierci. Przecież odebrał tyle żyć… — mówi zdruzgotana mama Kasi.

Rodziny ofiary uważają, że kierowca powinien być sądzony jak za zabójstwo. Ale tak nie jest. Piotr M. odpowiada za umyślne naruszenie zasad bezpieczeństwa w ruchu lądowym i za nieumyślne spowodowanie śmiertelnego wypadku pod wpływem środków odurzających i alkoholu. Także za posiadanie narkotyków. Grozi mu do 12 lat więzienia.

Zobacz też:

Wracali z wesela, blisko domu zginęło pięć osób. "W moich oczach jest pan mordercą"

Pogrzeb najmłodszej z ofiar wypadku we wsi Boksycka. Kasia miała dopiero 18 lat: Dziękuje Bogu, że mogłam ją poznać…

Rodzina wracała z wesela, naćpany kierowca zabił pięć osób. Prokuratura tłumaczy, dlaczego nie trafił do aresztu. Ziobro ma wątpliwości

Udostępnij
Udostępnij artykuł przez: Facebook X Messenger Wyślij Link

Masz ciekawy temat? Napisz do nas list!

Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie historie znajdziecie tutaj. Napisz list do redakcji: List do redakcji