Kup subskrypcję
Zaloguj się

Tak można odciążyć sądy od spraw frankowych. Oto pięć praktycznych rad adwokata [OPINIA]

Ministerstwo Sprawiedliwości na dniach ma ogłosić plan, który ma przyspieszyć orzekanie w sporach frankowych. Na koniec 2023 r. w sądach znajdowało się aż 178 tys. 878 takich spraw. Obecnie zdarza się, że konsumenci na pierwszy termin rozprawy czekają nawet kilka lat i to w specjalnym warszawskim wydziale frankowym. Dr Jacek Czabański, adwokat reprezentujący konsumentów, przedstawia pięć pomysłów na odciążenie sądów. Pomysłów, które nie rodzą kosztów po stronie budżetu państwa.

Dr Jacek Czabański, adwokat, ma pięć pomysłów na odciążenie sądów od spraw frankowych
Dr Jacek Czabański, adwokat, ma pięć pomysłów na odciążenie sądów od spraw frankowych | Foto: marekusz / Shutterstock

Nie ulega wątpliwości, że sprawy frankowe to ogromne zwycięstwo konsumentów nad bankami stosującymi nieuczciwe umowy, pod względem rozmiarów największe w dotychczasowej historii sporów sądowych w Polsce. Ze względu na dotychczasowe podejście banków, które nie oferowały atrakcyjnych propozycji ugodowych, lecz zmuszały kredytobiorców do wytoczenia powództwa przed sądem w indywidualnej sprawie — sukces konsumentów stał się jednocześnie wyzwaniem organizacyjnym dla wymiaru sprawiedliwości.

Dotychczas podejmowane działania nie były wystarczające, a czasem były wręcz błędne. Po pierwsze sądom bardzo długo zajęło wypracowanie jednolitej linii orzeczniczej, w tym licznie kierowane pytania do Trybunału Sprawiedliwości UE, co prowokowało banki do przedłużania postępowań. Obecnie jednak linia orzecznicza jest jasna, a więc kontynuowanie sporów przez banki stało się bardziej kosztowne, co powoduje, że banki będą proponować coraz lepsze ugody, jak również zapewne już niedługo przestaną składać apelacje. Tym samym liczba spraw w sądach stopniowo powinna zacząć spadać.

Po drugie błędem było wprowadzenie specjalnego wydziału w Sądzie Okręgowym w Warszawie dla rozpoznawania spraw "frankowych", co od początku było obliczone na przyspieszenie rozstrzygania innych spraw cywilnych, przy zezwoleniu na utknięcie spraw "frankowych" na lata w zbyt małym wydziale. Dlatego poza zmianami oczywistymi, ale i kosztownymi dla budżetu państwa, jak zwiększenie obsady sędziowskiej i administracyjnej, należy rozważyć wprowadzenie jeszcze innych zmian. Oto pięć propozycji konkretnych zmian.

Czytaj też: Kredyt bez odsetek? Nowy trend w sporach z bankami i nie chodzi o franki

"Odkorkowanie" wydziału frankowego

Po pierwsze, należy przyspieszyć rozpoznawanie spraw "frankowych" obecnie zalegających w tym wydziale w liczbie blisko 50 tys. Można to osiągnąć poprzez umożliwienie przeniesienia sprawy na wniosek powoda do innego sądu I instancji, o ile w danej sprawie nie doszło jeszcze do pierwszej rozprawy.

Tym innym sądem byłby sąd właściwy dla miejsca zamieszkania konsumenta, czyli ten sąd, który obecnie jest jedynym właściwym sądem dla rozpoznawania tego typu spraw. W ten sposób można byłoby przenieść tę część spraw, która została złożona przez kredytobiorców zamieszkujących poza Warszawą, a pozywających bank w Warszawie ze względu na znajdującą się tu siedzibę banku i doświadczenie warszawskiego sądu w rozpoznawaniu takich spraw.

Zwiększyć koszty sądowe dla banków, by zachęcić je do ugód

Po drugie należy zwiększyć skłonność banków do szybszego proponowania korzystniejszych ugód, a to można osiągnąć między innymi przez zwiększenie obciążenia ich kosztami sądowymi. Obecnie konsumenci płacą maksymalnie 1 tys. zł opłaty sądowej od pozwu, zamiast standardowej opłaty 5 proc. od wartości roszczenia i tyle też bank po przegraniu sprawy musi im zwrócić, poza zwrotem kosztów zastępstwa procesowego. Jednocześnie jest oczywiste, że administracyjne koszty sądów znacznie przekraczają te 1 tys. zł opłaty sądowej, co efektywnie powoduje, że banki toczą zbędne spory na koszt wszystkich podatników.

Utrzymując preferencyjne traktowanie konsumentów, należy jednak wprowadzić zasadę, że jeżeli przedsiębiorca przegrywa postępowanie wytoczone przez konsumenta, to jest obciążany kosztem opłaty sądowej w wysokości 5 proc. od wartości roszczenia, tak jak byłoby na zasadach ogólnych. W przeciętnej sprawie frankowej, gdzie wartość przedmiotu sporu sięga 500 tys. zł, taka opłata wynosiłaby 25 tys. zł i stanowiłaby znaczne obciążenie dla przegrywającego banku oraz znaczący wpływ do Skarbu Państwa.

Celem takiej regulacji byłoby jednak nie tyle zwiększenie wpływów budżetowych, ile zachęcenie banku do szybkiego proponowania ugody konsumentowi, jeszcze na wczesnym etapie sporu, a więc bez znacznego obciążania administracji sądowej — najpóźniej na etapie odpowiedzi na pozew, tak aby uniknąć zbędnych sporów. W większości toczonych aktualnie sporów bank doskonale wie, że przegra, ale na razie kalkuluje, że bardziej mu się opłaca przegrać później niż wcześniej, więc przewlekłość postępowań sądowych jest mu na rękę.

Temu samemu celowi mogłoby służyć powiększeniu zasądzanych kosztów postępowania o odsetki za opóźnienie od dnia wytoczenia powództwa oraz złożenia apelacji odpowiednio — tak, aby zwracane koszty procesu odzwierciedlały również długość trwania postępowania. Tak bowiem się na ogół składa, że strony ponoszą koszty postępowania w największym stopniu na początku, ale zwracane są na końcu.

Wreszcie same stawki tzw. kosztów zastępstwa procesowego ustalone rozporządzeniem Ministra Sprawiedliwości powinny zostać podniesione choćby stosownie do inflacji, bo ich wysokość nie uległa zmianie od 2016 r., a jeszcze lepiej, aby koszty adwokackie były ustalane po prostu jako określony procent od wartości przedmiotu sporu, tak jak opłata sądowa, co wyeliminowałoby problem ich dostosowywania w przyszłości.

Polecamy też: Z hipotekami frankowymi banki mają już z górki. Ale są ryzyka

Trzeba odciążyć Sąd Apelacyjny w Warszawie

Po trzecie należy szybko rozwiązać problem niezmienionej zdolności Sądu Apelacyjnego w Warszawie do rozstrzygania apelacji w rozsądnym terminie. O ile w Sądzie Okręgowym w Warszawie powstał specjalny wydział do spraw frankowych dla rozpoznawania tych spraw w I instancji, to apelacje od tych wyroków składane są do Sądu Apelacyjnego w Warszawie, który pozostał w niezmienionej strukturze organizacyjnej. Oczywiście można zwiększać obsadę Sądu Apelacyjnego w Warszawie, ale można również rozważyć przekazanie części apelacji do rozpoznania innym sądom apelacyjnym.

W czasie rozpraw zdalnych nie ma powodu do utrzymywania terytorialnej struktury rozpoznawania spraw, a losowanie spośród wszystkich Sądów Apelacyjnych nie dość, że równomiernie rozłożyłoby sprawy pomiędzy wszystkie apelacje, to jeszcze wyeliminowałoby problem regionalnych różnic w stosowaniu tego samego prawa, a takie regionalizmy wcale nierzadko występują w orzecznictwie. Notabene, już obecnie Sąd Najwyższy, uchylając wyrok, może przekazać sprawę do ponownego rozpoznania innemu sądowi apelacyjnemu, co oznacza zerwanie ścisłej terytorialnej hierarchiczności sądów w rozpoznawaniu spraw.

Sądy też mają narzędzia do "zmniejszania" liczby spraw

Do tego oczywiście sądy powinny częściej korzystać z możliwości stosowania przepisów o nadużywaniu prawa procesowego i zwiększania zasądzanych kosztów zastępstwa procesowego oraz zwiększania odsetek. Takie podejście powinno dominować zwłaszcza w sytuacji, gdy bank wytacza powództwo przeciwko konsumentowi i twierdzi, że umowa kredytu jest nieważna, więc należy mu się natychmiastowy zwrot wypłaconej kwoty kredytu, a jednocześnie co miesiąc domaga się zapłaty kolejnej raty kredytu, a w sprawie z powództwa kredytobiorcy twierdzi, że umowa jest ważna i żąda oddalenia powództwa.

Samo naciskanie na ugody to za mało

Błędnym kierunkiem byłoby natomiast apelowanie przez władze państwowe do niekorzystania z sądów i rozwiązywania sporów na drodze ugodowej. Takie naciskanie na ugody służy oczywiście tylko silniejszym, którzy mają większe możliwości i zasoby, a więc bankom, które na podstawie nieważnej umowy mają wpisaną hipotekę na nieruchomości kredytobiorców i grożą wpisami do rejestrów nierzetelnych dłużników — i pod hasłem długiej, niepewnej oraz kosztownej drogi sądowej usiłują wymusić na kredytobiorcach rezygnację z dużej części ich słusznych roszczeń.

Ponieważ zaś celem władz publicznych powinna być ochrona konsumentów, to narzędziem dla zmuszenia banków do oferowania lepszych ugód będzie wyłącznie uczynienie sporu sądowego znacznie kosztowniejszym niż dotychczas. W takiej sytuacji banki same przeliczą swoje koszty i zrezygnują zarówno z obrony przed słusznymi roszczeniami konsumentów, jak i ze składania swoich własnych pozwów, które w ciągu ostatnich kilku lat w liczbie kilkudziesięciu tysięcy zalały sądy w całym kraju.

Autor: Dr Jacek Czabański, adwokat reprezentujący konsumentów, wspólnik w kancelarii Czabański Wolna-Sroka