Kup subskrypcję
Zaloguj się

Wyzwania dla Unii po wyborach do Europarlamentu [ANALIZA]

Do 9 czerwca 2024 r. trwają wybory do Europarlamentu, a ich wynik będzie wyznaczał formalne i nieformalne przywództwo dla Unii Europejskiej do 2029 r. Przy rozchwianych nastrojach politycznych i gospodarczych – jest to twarda walka o unijne stanowiska. Zapewne będzie tak, jak w piłce nożnej – grają wszyscy, a na końcu wygrywają Niemcy, jednak trzeba trzymać kciuki, żeby było to w ramach pełniejszej współpracy Trójkąta Weimarskiego, a więc współudziału Polski i Francji.

Wybory w weekend, ale co po wyborach? Analizuje prof. Konrad Raczkowski
Wybory w weekend, ale co po wyborach? Analizuje prof. Konrad Raczkowski | Foto: Alexandros Michailidis, prof. Konrad Raczkowski, prorektor UKSW / Shutterstock

Następnie zacznie się festiwal obietnic i pomysłów uzdrawiających Wspólnotę lub tylko wybrane państwa, które miałyby likwidować pogłębiającą się przepaść gospodarczą pomiędzy Europą a Stanami Zjednoczonymi i Chinami. Emanacją próby zmian – dla jednych państw na gorsze, dla drugich na lepsze, będzie dalsza twarda walka o tzw. aktualizację Traktatu Unii Europejskiej. Najwięcej kontrowersji dotyczy propozycji zniesienie jednomyślności w Radzie UE i przeniesienie 65 obszarów decyzji i kompetencji krajowych na poziomom UE, co de facto konstytuowałoby Stany Zjednoczone Europy.

Potencjał Unii Europejskiej

Według danych Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Credit Suisse Global Wealth Report – Unia Europejska jest najbogatszą częścią świata, gdzie liczba zarejestrowanych firm przekracza 23,2 mln, a PKB całej UE wg parytetu siły nabywczej wynosi ok. 15 proc. światowego PKB. Listę światowego dobrobytu otwierają Luksemburg i Irlandia, gdzie tegoroczne PKB per capita wynosi odpowiednio 145,826 dol. oraz 143,179 dol.

Państwa te oferują korzystne jurysdykcje podatkowe, dzięki czemu swoje siedziby przeniosły tu liczne firmy globalne, jak np.: ArcelorMittal, Apple, Amazon, czy Google. Porównując UE 27 do Indii, najbardziej liczebnego ludnościowo państwa na świecie z dobrymi tendencjami rozwoju, w którym mieszka ponad 1,43 mld osób – liczba ludności Indii jest 3,2 razy większa, niż Unii Europejskiej, ale GDP per capita w najzamożniejszym państwie UE – Luksemburgu, jest ponad 53 razy większe, niż w Indiach.

Potencjał nie jest wieczny

To pokazuje realną przepaść, jaka występuje pomiędzy większością państw na świecie, względem UE, a decyduje o standardzie życia i możliwości rozwoju społecznego. Europejczycy zbyt często zapominają, jakim potencjałem dysponują i że ten potencjał nie jest wieczny. Unia Europejska może być najcenniejszym na świecie aktywem, jeżeli wyciągnie lekcje z historii i nie powtórzy błędów bratobójczych wojen na własnym terytorium, zarówno tych konwencjonalnych, jak i handlowych – kanibalizujących wewnętrzną konkurencyjność w grupie 27 państw członkowskich.

Obecnie Unia Europejska obok Indii jest supermocarstwem tzw. miękkiej siły, w odróżnieniu od Stanów Zjednoczonych oraz Chin – dwóch supermocarstw, które już oficjalnie walczą o nowy porządek świata. Rosja wciąż walczy o przywrócenie idei supermocarstwa w globalnym porządku świata i nuklearnie spełnia ten warunek. Jednak silne uzależnienie od Chin i problemy strukturalne rosyjskiej gospodarki mogą okazać dla Rosji trudnym wyzwaniem, pomimo rekordowo wysokich przychodów z ropy naftowej oraz gazu ziemnego (+80 proc. w roku 2023).

Dalszy ciąg tekstu pod materiałem wideo

Swoją drogą trudno nie dostrzegać, że pomimo idei zielonego zwrotu w Europie, większość świata idzie inną drogą, gdzie zapotrzebowanie na ropę naftową wg zakontraktowania OPEC nie spadnie, a wzrośnie o 10 proc. do roku 2028 i wzrośnie ponad 16 proc. do roku 2045 (licząc od bazowego roku 2022). Geopolityka pokazuje też pewną wrażliwość stosunków globalnych, w której umawiające się strony nie chcą ponieść dużych strat, których można uniknąć.

Chiny równoważąc własny interes ekonomiczny zapoczątkowały po interwencji Stanów Zjednoczonych trend ograniczania od 2024 r. oficjalnych relacji handlowych z Rosją. Oznacza to, że ten kanał relacji będzie osłabiony, a transakcje prowadzone w bardziej zakamuflowany i niewykazywany statystycznie sposób. Tym samym kontynuowanie wojny Rosji z Ukrainą będzie coraz bardziej dotkliwe i wyniszczające dla samej Rosji, pomimo że jej trwanie do bardzo dobry biznes dla nielicznych firm poza Rosją i oligarchów po obydwu stronach działań zbrojnych.

Według Global Witness tylko w sektorze paliw płynnych od czasu inwazji Federacji Rosyjskiej na Ukrainę w 2022 r., pięć największych amerykańskich i europejskich koncernów gazowych i naftowych osiągnęło rekordowe zyski przekraczające 281 mld dol. Przy tym zyski 10 największych funduszy hedgingowych z handlu soją i zbożem wydają się niewielkie i oscylowały w granicy 2 mld dol. Oznacza to, że inflacja cen żywności była nadmuchana i miała swoje drugie dno destabilizujące nie tylko rynek żywności, ale przełożyła się na ogólną inflację w gospodarce globu, w tym państw UE. W strefie euro była to najwyższa inflacja od czasu powołania Unii Monetarnej w 1999 r. i miało to swoje konsekwencje.

Podążanie w kierunku standardu złota

Wreszcie Unia Europejska, a w zasadzie jej sektor bankowy, wydaje się dobrze zarządzać ryzykiem stabilizowania wartości pieniądza. Na horyzoncie już widać nieoficjalne podążanie w kierunku nowego standardu złota, gdzie wartość aktywów rezerwowych złota w bankach centralnych, a docelowo, kiedyś w przyszłości w jednym banku centralnym UE, stanowiłaby równowartość 4 proc. PKB UE.

Pomimo nieproporcjonalnego i wykreowanego nadmiarowo zadłużenia publicznego, przekraczającego 100 proc. PKB w takich państwach, jak Grecja, Włochy, Francja, Hiszpania, Belgia oraz Portugalia – UE i w niej strefa euro posiada skuteczny potencjał finansowy i mniej funkcjonalny – decyzyjny, do dbałości o własne interesy. UE musi tylko chcieć iść tą drogą rozsądku, pamiętając, że z pustego i Salomon nie naleje.

Drogowskazem jednak w tym procesie winna być Bismarckowa zasada traktowania długu, jako kajdanów dla biednego i przywileju dla bogatego, która pozwoli utrzymać stabilność finansową pozbawioną presji fiskalnej – czyli odwrotności tego, co obecnie widać na horyzoncie.

Europejski Zielony Ład ratunkiem dla gospodarki Chin i zmian klimatu?

Chiny w ostatnich blisko 30 latach (1990-2019) osiągnęły największy na świecie wzrost jakości życia. Wskaźnik PKB per capita wzrósł ponad 30-krotnie, a więc jest to wzrost wykładniczy z nieco poniżej 350 dol. do ponad 10 tys. dol. rocznie i to w mniej rozwiniętych regionach.

W Indeksie Zmian Życiowych (Lived Change Index) z gospodarek europejskich w pierwszej dwudziestce znalazły się jedynie Polska – zajmując 2. pozycję na świecie, bezpośrednio za Chinami i przed Indonezją oraz Irlandią – zajmującą 7. pozycję. Oznacza to, że doświadczenie dużych zmian ekonomicznych świadczy o elastyczności i dynamice danej gospodarki.

Takie państwo umie odnaleźć się w nowej rzeczywistości i szuka wartości dodanej z przemian. Największa gospodarka UE – Niemcy zajęła w rankingu dopiero 34. pozycję, co świadczy o dużo mniejszej podatności na dynamiczny charakter zmian, niż np.: Stany Zjednoczone, które zajęły 23. pozycję.

Jednocześnie zaburzone wyceny, jak i wadliwość samych rynków pokazują, że wartość kapitalizacji takich firm, jak np.: Nvidia, (nie mylić z wartością przedsiębiorstwa czy kapitałem własnym o wartości 49 mld dol.) osiągnęła ponad 3 bln dol., a więc więcej, niż wartość giełdowa wszystkich niemieckich spółek akcyjnych, czy więcej, niż ponad 4-letnie dochody budżetowe państwa polskiego. To pokazuje, jak złudna jest wycena wartości i co tak naprawdę stanowi obecnie wartość, gdzie w UE zapewniony byt, konkurencyjność i realność zagrożeń musi kształtować świadomość i inwestycje, a nie odwrotnie.

Kapitał ucieka z Chin do Indii

W ostatnim czasie w chińskiej gospodarce widoczna jest poprawa czynników wyprzedzających koniunkturę, przy w miarę stabilnym popycie i dużej samowystarczalności. Jednak widoczny jest trend odpływu kapitału z Chin do Indii, Indonezji, czy Wietnamu, jako bezpieczniejszych i bardziej przewidywalnych destynacji inwestycyjnych, z dużymi perspektywami wzrostu.

Firmy z UE dobrze znają już te kierunki, ale coraz mocniej zawierają alianse również ze Stanami Zjednoczonymi, gdzie dla wielu sektorów gospodarki bezpośrednich inwestycji zagranicznych stworzono specjalne programy wsparcia podatkowego i subsydiów.

Jednak nie tylko geopolityka przeszkadza chińskiej gospodarce. Chiny na tle innych państw Azji, nie są już miejscem zapewniania taniej siły roboczej. Jednostkowy koszt robocizny przy produkcji w Chinach od 2010 roku zaczął odrywać się od średniej państw regionu i dziś wynosi realnie 2-3 razy więcej, jeżeli wyłączymy płacę minimalną. Chiny nie mogą zatem konkurować kosztami pracy z takim państwami, jak Filipiny, Malezja, Indie, czy Tajlandia, gdzie koszty te mieszczą się w granicy 2-3 dol. za godzinę.

Chiny są globalnym potentatem produkcji i przetwarzania metali ziem rzadkich, niezbędnych do produkcji turbin wiatrowych, paneli fotowoltaicznych, magazynów energii, baterii elektrycznych i wielu innych towarów do tzw. zero emisyjności gazów cieplarnianych. Jednocześnie Chiny są jedynym państwem na świecie, które dziś może obsłużyć po dużo niższym koszcie, niż producenci europejscy zwiększenie udziału energii odnawialnej w ramach europejskiego Zielonego Ładu, wprowadzonego w 2019 r. przez Komisję Europejską. Jak na ironię to Chiny produkując produkty zielonego zwrotu, korzystają z energii atomowej i tanich elektrowni węglowych. W dodatku wg danych Bloomberg ceny produkowanych w Chinach paneli fotowoltaicznych spadły o połowę, co załamało rynek w Europie.

Ryzyko masowych upadłości w Europie

Dane bilansu handlowego z Eurostatu nie pozostawiają złudzeń, że UE dostrzegając ryzyko masowych upadłości firm w Europie, które nie są w stanie konkurować z podmiotami chińskimi, nie rzadko subsydiowanymi – ogranicza nierównowagę handlową z Chinami. Tylko w 2023 r. deficyt handlu UE z Pekinem zmniejszył się o 27 proc., jednak import chińskich samochodów elektrycznych zwiększył się o 36,7 proc. UE jest zależna od chińskich minerałów krytycznych oraz pierwiastków ziem rzadkich w blisko 90 proc., a cztery piąte dostarczanych do Europy paneli fotowoltaicznych również pochodzi z Chin. Oznacza to, że europejski Zielony Ład będzie w głównej mierze budował PKB Chin, a nie firm europejskich w tym sektorze.

Te z 27 państw UE, które nie sprostają na czas wymogom zielonego dostosowania zostaną ukarane poprzez opodatkowane na poziomie gospodarstw domowych lub dobrowolnie wywłaszczone z praw własności, jeżeli własne środki finansowe nie pozwolą na coraz bardziej kosztowne utrzymanie nieruchomości. Tak przynajmniej wynika z nowych regulacji ETS 2, które mają wejść w życie od 2027 r., gdzie kopaliny sprzedawane do ogrzewania domów, jak np.: gaz, który o ironio już nie będzie eko, zafundują gospodarstwom domowym podwyżki cen rzędu 20-25 proc.

Ale to nie koniec – za drzwiami czeka dyrektywa budynkowa, gdzie wdrożenie energooszczędnych rozwiązań będzie wymagało poniesienia wydatków w kwocie ok. 400 tys. zł w Polsce (i 3-4 razy więcej w głównych gospodarkach UE) na każdy starszy dom jednorodzinny. Czy na pewno na takie rozwiązania i dodatkowe stałe uszczuplanie budżetów gospodarstw domowych czekają Europejczycy?

Jednocześnie nie wydaje się, żeby uchwalone przez UE w 2023 r. cło węglowe, lub graniczny podatek węglowy (CBAM), które w pełni zacznie funkcjonować od 2026 r. było remedium na ochronę klimatu w ogóle i ochronę rodzimych producentów w Europie. Obejmie zaledwie 2,82 proc. towarów importowanych z Chin, pokrywając 0,12 proc. opłat w ramach ogólnego importu z państwa Środka. Obciąży natomiast stratami importerów z UE, jeżeli to oni nie zmienią swoich praktyk handlowych.

Europa dzieli i rządzi światem?

Dziś mało kto pamięta lub nie chce pamiętać, ale pierwszy podział świata został zatwierdzony Traktatem z Tordesillas w 1494 r., a następnie Traktatem z Saragossy z 1529 r., gdzie korona Portugalii oraz korona Hiszpanii podzieliła świat między siebie. Centrum świata, tj. Ocean Indyjski, Afryka i Brazylia należało do Portugalii, a cała reszta państw, tzw. obrzeża przypadły Hiszpanii. Traktaty podziału świata w XVII zaburzyła Anglia oraz Republika Niderlandów, stając się nie tylko późniejszą potęgą w handlu światowym.

Jednak w XIX w. Chiny i Afryka zostały podzielone w podobny sposób, chociaż odmienny. Chiny nie były kolonią Europy, ale zostały uzależnione od dwóch państw europejskich za sprawą – paradoksalnie – próby powstrzymania masowego handlu narkotykami, a właściwie eksportu opium przez Brytyjską Kompanię Wschodnioindyjską z Indii do Chin. Wielka Brytania rozpoczęła dwie wojny opiumowe z Chinami, które wygrali Brytyjczycy, korzystając z pomocy Francji w drugiej wojnie (1856-1860). Po ich zakończeniu Chiny zostały całkowicie otwarte na handel, tracąc na wiele dekad pozycję państwa centrum w Azji Wschodniej.

Trzeba zauważyć, że z wyjątkiem późniejszych księstw europejskich, tylko Luksemburg, Polska i Czechy nie uczestniczyły w europejskim kolonializmie.

Państwa europejskie (UE 27), które lądowo zajmują obecnie 8 proc. globu, od czasu odkrycia Ameryki w 1492 r. do roku 1914 podbiły lub podporządkowały sobie blisko 84 proc. świata. Można postawić tezę, że głównym, ale nie jedynym punktem zwrotnym hegemonii Europy przez setki lat było rozwinięcie przemysłowe i militarne, wynalezionego przez Chiny prochu strzelniczego, jak i lepsze odwzorowanie stworzonych przez Chiny statków oceanicznych.

Tak, może to wydać się paradoksalne, ale proch strzelniczy, wojny, handel i związana z nim geografia ekonomiczna zapoczątkowały zmiany w technologii wojskowej, zmieniły polityczne i faktyczne koszty pozyskiwania dochodów i tworzenia strony wydatkowej państwa, które to w modelach ekonomicznych dobrze opisał prof. Phillip Hoffman.

Próba zrozumienia i poznania przez Europę odkrywanego świata fizycznego doprowadziła do odkrycia przez Newtona, ale i Leibniza rachunku różniczkowego, co stworzyło podwaliny do rozwoju biologii, fizyki, czy chemii. Za sprawą prowadzonych odkryć i wojen Europejczycy udoskonalali nie tylko naukę, wymianę wiedzy i technikę wojskową, która później miała zastosowanie w przemyśle, ale doskonalili strategie wojskowe, przydatne w rządzeniu państwami i zarządzaniu przedsiębiorstwami. Jednocześnie geopolityczna fragmentacja Europy na mniejsze państwa sprzyjała konkurencyjności i tworzeniu innowacji, co było motorem rozwoju.

Trzeba też powiedzieć, że koszt wojen był i jest w dużej mierze zakamuflowany w rachunkowości dochodu narodowego, gdzie koszty produkcji były i są zamieniane na dobra finalne i usługi, a straty ludzkie są pomijane lub błędnie wyceniane. Problem w tym, że wciąż nie wielu decydentów umie połączyć myślenie kategoriami ekonomii biznesowej, której nie mieli gdzie się uczyć, historii, którą zazwyczaj znają bardzo wybiórczo i strategicznego podejścia, które w krótkich cyklach wyborczych należy do rzadkości i nie zawsze przysparza głosów wyborczych.

Dlatego Europejski motor rozwoju został zatarty, jak państwa europejskie zaczęły prowadzić przeciwko sobie wojny światowe w pierwszej połowie XX wieku, co doprowadziło do zrujnowania Europy i stopniowego przesuwania centrum decyzyjnego świata do Stanów Zjednoczonych.

Epilog

Unia Europejska w 2024 r., podobnie jak Indie w XVIII wieku nie stanowi jednolitego frontu w sprawie możliwości zapewnienia bezpieczeństwa państw członkowskich, a powinna. Podobnie, jak Indie w XVIII wieku narażona jest na fragmentaryczne podboje gospodarcze i społeczne, ryzykując stanie się obszarem kolonialnym, nie tylko dla kapitału chińskiego. Jednoczesna islamizacja Europy wypierająca w sposób nielegalny ustanowiony porządek prawny i wprowadzająca w to miejsce prawo szariatu, nie tylko burzy wartości europejskie, ale wprowadza podziemny świat i ekstremizm – daleki od bezpieczeństwa, poszanowania praw i porządku publicznego, co szczególnie mocno widoczne jest we Francji, Szwecji, czy Niemczech.

Jednocześnie trzeba powiedzieć, że zielona transformacja efektywności energetycznej i gospodarki europejskiej jest szczytnym, potrzebnym, ale jednocześnie najbardziej kosztownym celem. Jak każda inwestycja nie może być prowadzona z pominięciem zasad gospodarowania i przyjęcia ryzyka na siebie, bez ustawionego zabezpieczenia spłaty zaciągniętych zobowiązań.

Tym zabezpieczeniem, nie może być dużo gorszy los przyszłych pokoleń, jeżeli zaciągany dziś dług prywatny i publiczny nie stanie się produktywny. A produktywności długo nie będzie, przynajmniej w tych państwach, które mają przestarzałe sieci elektroenergetyczne i energetykę węglową. Swoją drogą wiele gospodarstw domowych nie będzie miało zdolności kredytowej na remont domów, co może spowodować nadpodaż i konieczność sprzedaży po obniżonych cenach, pomimo silnego przywiązania do własności.

Być może remedium na bolączki UE i wytworzony dysonans utraty konkurencyjności będzie w aktualnej kadencji Parlamentu Europejskiego 2024-2029 nowy okrągły stół. Większa jedność UE i duża sprawniejsza decyzyjność wymaga kompromisu, gdzie walka o nowy model gospodarczy wewnątrz samej UE, nie może przekreślać dorobku, wartości i już wypracowanych przewag państw członkowskich. Z kolei historyczne słabości rozwojowe danego państwa członkowskiego nie mogą być podstawą do karania poprzez dodatkowe opodatkowanie, co obniżałoby ich konkurencyjność.

Tak, jak Europa potrzebowała kiedyś rachunku różniczkowego, tak dziś potrzebuje całkowicie nowego źródła energii i skoncentrowanych nakładów finansowych właśnie w tym kierunku. Być może będzie to fuzja jądrowa i to Europejczycy w ramach działającego we Francji Międzynarodowego Eksperymentalnego Reaktora Jądrowego doprowadzą do wytworzenia i skomercjalizowania czystej energii. To byłby produktywny europejski Zielony Ład. Jednak do tego czasu nie wolno zapominać, że od ponad trzech dekad zapowiada się koniec paliw kopalnych, ale to one jeszcze wiele lat, będą decydowały o bezpieczeństwie, użyteczności i konkurencyjności, zwłaszcza w czasie kosztownych przemian strukturalnych.