Kup subskrypcję
Zaloguj się

W tył zwrot kanclerza Niemiec w sprawie migrantów

W obliczu rosnącej przestępczości i wzrostu poparcia dla skrajnej prawicy niemiecki kanclerz Olaf Scholz zdecydował się na zaostrzenie swojej polityki wobec migrantów, którzy popełniają przestępstwa. To stanowisko wydaje się odstępstwem od wcześniejszej, liberalnej polityki migracyjnej, za którą Scholz był w dużej mierze odpowiedzialny.

Kanclerz Niemiec Olaf Scholz
Kanclerz Niemiec Olaf Scholz | Foto: Andrzej Iwanczuk / Reporter

— Oburza mnie, gdy ktoś, kto znalazł tu ochronę, popełnia najpoważniejsze przestępstwa — powiedział Scholz podczas przemówienia w Bundestagu, dodając, że "brutalni", jak ich określił, migranci "nie mają żadnego interesu" w Niemczech. — Tacy przestępcy powinni być deportowani, nawet jeśli pochodzą z Syrii lub Afganistanu — stwierdził kanclerz.

Niemiecki rząd próbuje zareagować na rosnące niezadowolenie społeczne związane z gwałtownym wzrostem liczby osób ubiegających się o azyl i wzrostem przestępczości, który władze przypisują wysokiemu poziomowi migracji. W zeszłym tygodniu gabinet Scholza poparł projekt ustawy, która pozwoliłaby na deportację cudzoziemców, którzy pochwalają akty terroru oraz inne przejawy przemocy, nawet jeśli robią to tylko w mediach społecznościowych.

Bezpieczne Niemcy?

Krytycy tej strategii twierdzą jednak, że nastawiona jest bardziej na efekt propagandowy niż realne, merytoryczne działania i stanowi desperacką próbę przeciwdziałania wzrostowi poparcia dla skrajnie prawicowej partii Alternatywa dla Niemiec (AfD), która często przedstawia obraz kraju jako opanowanego przez brutalną przestępczość.

Niemcy pozostają jednym z najbezpieczniejszych krajów na świecie, ale percepcja bezpieczeństwa się zmienia. Według ankiety przeprowadzonej po wyborach europejskich w zeszłym miesiącu bezpieczeństwo osobiste było najważniejsze dla większości wyborców, a 74 proc. z nich stwierdziło, że "bardzo martwi się" "ogromnym" wzrostem przestępczości w przyszłości.

Statystyki rządowe pokazują korelację między wysokim poziomem migracji a wzrostem przestępczości. — Przesuwamy granice naszej zdolności do integracji — powiedziała niedawno niemiecka minister spraw wewnętrznych Nancy Faeser.

Jednak nie jest jasne, czy nowa ustawa o deportacji przejdzie przez parlament, biorąc pod uwagę obawy niemieckich Zielonych, że reforma stanowi niekonstytucyjne naruszenie wolności słowa.

Nawet jeśli parlament zatwierdzi projekt ustawy, zaostrzenie przepisów raczej nie ograniczy islamistycznej mowy nienawiści w internecie. Po pierwsze, najbardziej prominentni islamiści w kraju nie są migrantami, ale obywatelami Niemiec, których nie można deportować. Co więcej, migranci, którym przyznano azyl, są chronieni przed deportacją.

To oznacza, że jedynymi migrantami, którzy mogą zostać deportowani, są osoby posiadające standardowe wizy. Jednak nawet one mogą zostać odesłane do domu tylko wtedy, gdy pochodzą z krajów uznanych przez Niemcy za bezpieczne; Syria i Afganistan nie znajdują się na tej liście.

Tysiące do ekstradycji

Obecnie w Niemczech przebywa około 230 tys. osób kwalifikujących się do ekstradycji. Rząd przyznał większości z nich status znany jako Duldung — "tolerowany" — ze względu na brak możliwości odesłania ich do krajów pochodzenia. Spośród tej grupy cudzoziemców około 45 tys. jest przeznaczonych do natychmiastowej ekstradycji. Tylko 6 proc. tej ostatniej grupy pochodzi z Afganistanu i Syrii.

Kanclerz Scholz próbuje zawrzeć umowy z krajami trzecimi, takimi jak Uzbekistan, aby umożliwić deportację większej liczby migrantów. Jednak te wysiłki spotkały się ze sceptycyzmem niemieckich ekspertów konstytucyjnych, w tym byłego sędziego Sądu Najwyższego, którzy kwestionują ich legalność.

Gotowość Olafa Scholza do podjęcia takiego ryzyka sugeruje, że rozumie on, iż niemiecka opinia publiczna zwróciła się przeciwko jego polityce migracyjnej. Jednak mając zaledwie rok do następnych wyborów federalnych, może nie mieć wystarczająco dużo czasu, aby cokolwiek z tym zrobić.