"27 śmierci Toby'ego Obeda" to książka niezwykle bolesna. Jedna z tych, o których nie zapomina się do końca życia. Reportaż Joanny Gierak-Onoszko dotyk"27 śmierci Toby'ego Obeda" to książka niezwykle bolesna. Jedna z tych, o których nie zapomina się do końca życia. Reportaż Joanny Gierak-Onoszko dotyka bowiem jednej z najtrudniejszych kart w historii Kanady – wieloletniego, systemowego wynaradawiania dzieci rdzennych mieszkańców tego kraju, obecnie nazywanych Pierwszymi Narodami. Już sama koncepcja pozbawiania rdzennych dzieci oparcia w swojej rodzinie, kulturze oraz religii i umieszczania w szkołach z internatem, prowadzonych według europejskich wzorców głównie przez zakony i inne instytucje kościelne, zdaje się nam dziś przerażająca. A przecież zabieranie kilkuletnich dzieci od rodzin i środowiska, w którym wyrastały, na wiele miesięcy i lat do szkół zlokalizowanych czasami setki kilometrów od domów, to tylko cześć ich dramatu. Druga, jeszcze boleśniejsza odbywała się już w szkołach i internatach, gdzie stosowano wobec nich przemoc fizyczną, psychiczną i często seksualną. Gdzie dzieci były zmuszane do pracy, głodowały, chorowały i umierały pozbawione niezbędnej opieki medycznej.
Bohaterowie reportażu to „Ocaleńcy”, ci którzy dzięki samym sobie, sile własnego charakteru i własnej odporności, przetrwali szkolne piekło, ale też dziedziczący traumę ich potomkowie. To ludzie, którzy nigdy nie odzyskali utraconego życia, którym bezpowrotnie zabrano dzieciństwo, którzy po opuszczeniu szkół nie potrafili normalnie funkcjonować w społeczeństwie, popadli w nałogi, utracili rodziny, korzenie, kulturę, z której się wywodzili. To ludzie pozbawieni tożsamości, zawieszeni pomiędzy swoim rodzimym światem, który im zabrano, a obcą kulturowo rzeczywistością narzuconą przez Europejczyków, której częścią nigdy się nie stali. To także ci, którzy dziś walczą o ocalenie rdzennej kultury, ale i o finansowe odszkodowania za utracone dzieciństwo i zdrowie.
Obok opowieści o trudnej przeszłości swoich bohaterów, autorka relacjonuje batalię prawną, jaką ocaleńcy musieli i czasami wciąż muszą toczyć o uznanie swojej krzywdy i swoich praw. Pokazuje również ewolucję w podejściu kanadyjskiego państwa do ich tragedii na przestrzeni lat. To państwo i jego najwyższe władze podejmują dziś liczne działania zmierzające do wynagrodzenia krzywd wyrządzonych rdzennym mieszkańcom przez aparat państwowy lub przy jego milczącej akceptacji.
"27 śmierci Toby'ego Obeda" to lektura ze wszech miar wstrząsająca, przygnębiająca, momentami ilość dziecięcej krzywdy może przytłaczać. Czy można było ją napisać inaczej? Czy były inne szkoły z internatem, inni, dobrzy ludzie? Trudno powiedzieć, być może tak, w reportażu ich nie widzimy. Niewątpliwie jednak skala wyrządzonego zła i jego skutków wskazuje, że zawinił system, a zatem coś więcej niż jednostki, niż pojedynczy źli ludzie. I reportaż Joanny Gierak-Onoszko jest oskarżeniem tego systemu. Systemu, w którym to zło było zasadą, a dobro wyjątkiem.
Gdzieś po połowie lektury zaczęły mi nieco "zgrzytać" nieustanie powtarzane opisy doznawanych przez bohaterów krzywd, rozumiem jednak, że taki zabieg mógł być konieczny dla pełnego, wyczerpującego i sprawiedliwego ich opisania. To oddanie pokrzywdzonym głosu, do którego przez lata nie mieli prawa. Irytujące było natomiast wyraźnie wyczuwalne pod koniec książki poczucie winy i swoisty kompleks autorki wobec bohaterów. Nie ujmując niczego ich tragicznym historiom, nie ponosimy za nie odpowiedzialności przez sam fakt bycia białymi Europejczykami. Europa nie jest i nigdy nie była jednolitym konglomeratem krzywdzącym rdzenne narody. Nie mieliśmy żadnego, choćby pośredniego, wpływu to co działo się w czasie kolonizacji Kanady. Mamy za to własne dramaty, traumy, winy i ciemne, nierozliczone karty historii. Nie łatwiejsze niż opisane w książce, tylko głębiej ukryte.
Pomimo to,"27 śmierci Toby'ego Obeda" to bardzo interesujący i dość sprawnie napisany reportaż, który zasługuje na uwagę czytelników....more
Trzeba powiedzieć sobie jasno – autorowi "Wiecznego strapienia" z Kościołem katolickim wyraźnie nie po drodze. I to nie tylko tym tradycyjnym i konserTrzeba powiedzieć sobie jasno – autorowi "Wiecznego strapienia" z Kościołem katolickim wyraźnie nie po drodze. I to nie tylko tym tradycyjnym i konserwatywnym, dominującym w polskiej przestrzeni wyznaniowej, ale także z instytucją jako taką, stanowiącą emanację katolickiej wiary i religijności. Dlatego trudno oceniać tę pozycję pod względem treści, poglądy autora determinują bowiem jego punkt widzenia, dobór faktów czy ich interpretację. Książka, czego autor zresztą nie ukrywa, jest jego subiektywną, bardzo osobistą listą zarzutów do Kościoła katolickiego. Przy czym to zarzuty dotyczące raczej błędów w samej organizacji i działalności hierarchii kościelnej niż katolickich, czy szerzej, chrześcijańskich dogmatów. Stąd zapewne książka spodoba się tym, którzy punkt widzenia autora podzielają, a wzbudzi kontrowersje wśród tych, którzy mają poglądy odmienne.
Nie można tu zatem oczekiwać chłodnego dystansu, który osobiście bardziej u autorów cenię, ale rozumiem koncepcję twórcy. Bo nie mamy tu do czynienia z reportażem czy opracowaniem naukowym, a z literaturą zaangażowaną. To właściwie szeroko rozbudowany esej albo wykład człowieka, który tłumaczy co i kto mu w kościele nie odpowiada, a jest tych zarzutów sporo. Myślę zresztą, że nie sposób napisać w reporterskim, pozbawionym ocen stylu książki będącej swoistym manifestem, szczegółową prezentacją własnego światopoglądu. Można oczywiście diagnozy Jacka Leociaka podzielić, można odnieść się do nich krytycznie, pozostaje to kwestią osobistego odbioru czytelnika.
"Wieczne strapienie" to pozycja niezła językowo, napisana jasno, klarownie i przystępnie. Na końcu zawiera obszerną bibliografię. Choć rzadko zwracam na to uwagę, plus za ładną okładkę.
Nie do końca przekonuje mnie natomiast forma wypowiedzi. Mamy bowiem do czynienia z dość luźnym zlepkiem różnotematycznych refleksji, zahaczających o współczesną polską politykę, historię, kulturę, Holokaust. Nieco to wszystko niespójne, nieusystematyzowane, pozbawione wewnętrznego planu. Nie do końca wiem również czemu służył ostatni rozdział. Narracja urywa się nagle, budząc zdziwienie nieoczekiwanym końcem.
Ze względu na trudną i dyskusyjną tematykę pozycja nie każdemu przypadnie do gustu. Dla jednych będzie spójnym, usystematyzowanym podsumowaniem bolączek Kościoła katolickiego, dla innych atakiem na bliskie im wartości. A dla niektórych może stać się szansą spojrzenia na Kościół oczyma jego przeciwników i przyczynkiem do dyskusji na temat jego roli we współczesnym świecie....more
Po „Gniew” sięgnęłam poszukując odpowiedzi na nurtujące mnie w ostatnim czasie pytania o genezę niektórych zjawisk społecznych w naszym kraju. I w jakPo „Gniew” sięgnęłam poszukując odpowiedzi na nurtujące mnie w ostatnim czasie pytania o genezę niektórych zjawisk społecznych w naszym kraju. I w jakimś zakresie odpowiedzi te znalazłam.
Już od pierwszych stron książka zaskoczyłam mnie lekkością narracji. Bo pomimo, że dotyka zagadnień z pogranicza socjologii, psychologii i polityki, nie jest to nudna "cegła" naszpikowana niezrozumiałymi pojęciami, ale zwięzła i przystępnie napisana analiza znaczenia emocji, w szczególności gniewu, w życiu społecznym i politycznym. A jest to znaczenie niebagatelne. To opowieść o uczuciach, które napędzają zarówno Polaków, jak i mieszkańców innych krajów, w szczególności USA, kraju, na którym nieraz bezkrytycznie się wzorujemy. To zarówno historia emocji, które targały walecznymi sufrażystkami, jak i historia rozczarowań wielu Polaków. To zarówno opowieść o gniewie „twórczym”, "pozytywnym", który prowadzi do zmiany na lepsze, jak i o gniewie destrukcyjnym, skutkującym negatywnymi zjawiskami społecznymi.
Trzeba przyznać, że w wielu aspektach analizy autora zdają się trafne, a jego uwagi celne, choć nie ze wszystkimi się zgadzam. I choć autor nie stara się ukrywać własnych poglądów, nie było to dla mnie w żaden sposób drażniące....more
„Obcy we własnym kraju. Gniew i żal amerykańskiej prawicy” to niezwykle obszerna i złożona analiza socjologiczna amerykańskiego społeczeństwa, w szcze„Obcy we własnym kraju. Gniew i żal amerykańskiej prawicy” to niezwykle obszerna i złożona analiza socjologiczna amerykańskiego społeczeństwa, w szczególności mieszkańców małych miejscowości głębokiego Południa, ale także przyczyn sukcesu wyborczego amerykańskiej prawicy i samego Donalda Trumpa.
Punktem wyjścia i przyczynkiem do tych rozważań były kwestie ochrony środowiska w jednym z najbardziej zdewastowanych przyrodniczo, a jednocześnie jednym z najbiedniejszych stanów USA – Luizjanie. Na podstawie prowadzonych przez kilka lat rozmów z mieszkańcami tego stanu, kobietami i mężczyznami, w różnym wieku, wykonujących różne zawody, o różnym materialnym statusie, religii i odmiennych poglądach autorka stworzyła portret, a raczej portrety, prawicowego wyborcy. Szukając wśród rozmówców punktów wspólnych ukuła pojęcie pojęcie Wielkiego Paradoksu. Zjawiska, które w rezultacie dało prezydenturę Donaldowi Trumpowi.
„Obcy we własnym kraju” to książka bardzo w swojej wymowie „amerykańska”. Arlie Russel Hochschild, skutecznie zresztą, stara się nie oceniać swoich rozmówców, choć ma poglądy skrajnie od nich odmienne. Korzysta z ich gościnności, odnosi się do nich delikatnie, bez napastliwości, darzy ich szacunkiem i z szacunkiem ich opisuje, ba, wielu z nich uważa za swoich nowych przyjaciół. A jednocześnie pokazuje zupełnie jej obcy sposób myślenia, który stara się sama zrozumieć i przybliżyć swoim czytelnikom. W dużej mierze jej się to udaje. Znajduje bowiem zarówno punkty dla swoich bohaterów wspólne, jak i wyraźne różnice między nimi. Jednocześnie podkreśla, że pomimo odmienności można odnosić się do siebie z otwartością i szacunkiem, można kulturalnie dyskutować i powściągnąć niepotrzebne emocje. Dla mnie, osoby funkcjonującej w realiach brutalnych, sporów, głębokich różnic, silnej polaryzacji społecznej i dyskusji dalekich od szacunku i kultury to postawa wciąż niebywała.
Książka Arlie Russel Hochschild to pozycja niezwykle rzeczowa, bardzo dobrze udokumentowana, a jednocześnie przystępnie napisana. Autorka uniknęła uproszczeń i łatwych osądów. Wychodząc od wycinka rzeczywistości przeprowadziła wieloaspektową i rzetelną analiza zjawisk polityczno-społecznych charakterystycznych przede wszystkim dla amerykańskiego Południa. Lektura nasuwa jednak liczne skojarzenia (oczywiście z zachowaniem odpowiednich proporcji i uwzględnieniem różnic kulturowych i historycznych) z polską rzeczywistością społeczno-polityczną. Jej wymowa jest zatem o wiele bardziej uniwersalna, niż sugerowałby to tytuł.
Ze względu na uniwersalną wymowę i fakt, że jest to pozycja ciekawie napisana i zrozumiała nawet dla laika, zdecydowanie zasługuje na uwagę, choć zainteresuje zapewne przede wszystkim osoby pasjonujące się Stanami Zjednoczonymi....more
"Mistrzynie kamuflażu. Jak piją Polki" to kolejna w mojej biblioteczce pozycja dotycząca alkoholizmu kobiet. Niespecjalnie może odkrywcza, wszak więks"Mistrzynie kamuflażu. Jak piją Polki" to kolejna w mojej biblioteczce pozycja dotycząca alkoholizmu kobiet. Niespecjalnie może odkrywcza, wszak większość ludzi zdaje sobie dziś sprawę, że uzależnienie kobiet, choć miewa inną twarz niż uzależnienie mężczyzn, w istocie swojej jest tym samym. Sporo dziś mówi się także o alkoholikach wysokofunkcjonujących czy dorosłych dzieciach alkoholików. Nie jest to również analiza szczególnie pogłębiona czy rozbudowana. Opowieści "z życia" bohaterów są dość krótkie, przeplatają je wypowiedzi fachowców, psychologów i terapeutów, ciekawe, łatwe w odbiorze i zrozumiałe dla przeciętnego czytelnika.
Jednocześnie ze względu na poruszaną tematykę, niezwykle istotną ze względów społecznych i wciąż funkcjonujące stereotypy dotyczące kobiet uzależnionych od alkoholu, jest to pozycja godna uwagi i ma niewątpliwy walor poznawczy oraz edukacyjny.
Zapewne wielu czytelników ma w swoim otoczeniu kobiety, które wykazują problem z alkoholem. Przyznam, że w czasie lektury sama pomyślałam o jednej z moich koleżanek i o eleganckiej pani urzędniczce, która codziennie o 7.00 rano w lokalnym spożywczaku razem z serkem i bułeczką kupowała "małpkę". Niektóre z tych kobiet nie do końca zdają sobie sprawę ze swojego uzależnienia i konieczności skorzystania z pomocy z zewnątrz, inne wypierają problem lub mu zaprzeczają, czasami nie zauważają go również ich bliscy. Niektóre piją sporo i choć jeszcze nie chore, są już "o krok" od nałogu.
Dla niektórych czytelników lektura książki Magdy Omilianowicz może być ważną wskazówką, może ostrzec, wyczulić na symptomy uzależnienia u siebie oraz bliskich osób, powstrzymać przed kolejnym krokiem, albo przeciwnie - zmobilizować do działania, do zmiany swojego życia, dopóki jest to jeszcze możliwe. Tym bardziej, że rozdział o kobietach, które wyszły z nałogu daje nadzieję.
Choć książka Magdy Omilianowicz dotyczy trudnego i poważnego tematu napisana jest prostym językiem i czyta się ją szybko i lekko. Nie odebrałam jej jako szokującej czy wstrząsającej, jest również mało "reportażowa", ale to dobra, solidna i przystępna pozycja na początek, kiedy potrzebujemy raczej zwięzłego kompendium niż szczegółowych, profesjonalnych analiz....more
Lubię literaturę faktu, w szczególności reportaż, dlatego "Zarazę", opowiadającą o egzotycznym zdawałoby się zjawisku epidemii ospy, która dotknęła WrLubię literaturę faktu, w szczególności reportaż, dlatego "Zarazę", opowiadającą o egzotycznym zdawałoby się zjawisku epidemii ospy, która dotknęła Wrocław w 1963 roku, zamierzałam przeczytać na długo zanim komukolwiek przyszło do głowy, że rozszaleje się nękająca nas od kilku miesięcy epidemia. Ale to dopiero jej wybuch przyspieszył moje czytelnicze plany, zaś fabularyzowany reportaż autorstwa Jerzego Ambroziewicza doskonale wpisał się w ponury nastrój czasów walki z koronawirusem.
Oto w piękne, upalne lato początku lat sześćdziesiątych Wrocław nawiedziła "zaraza". Ospa prawdziwa, groźna i mocno śmiertelna, dziś praktycznie wyeliminowana dzięki szczepieniom. I to właśnie dostępność szczepień (wówczas nie stosowanych jeszcze powszechnie), skutecznych nawet po kontakcie z osobą zakażoną, obok oczywiście geograficznej i społecznej skali zjawiska, odróżnia sytuację opisaną w książce, od tej, z którą mierzymy się dziś.
Rzecz to napisana ładnie, pięknym literackim językiem, czyta się doskonale. Dobrze oddaje klimat i nastroje tamtych dni: rozgrzane miasto, walkę z niewidzialnym przeciwnikiem, próby opanowania epidemii. Sporo tam również o ludziach, a ci w obliczu zagrożenia, pomimo upływu prawie sześćdziesięciu lat, zachowują się tak samo.
Interesowało mnie również, w jaki sposób ówczesne władze, przy niższym poziomie wiedzy medycznej, gorszych warunkach higienicznych i sanitarnych oraz znacznie mniejszych możliwościach ostrzegania i edukowania społeczeństwa, poradziły sobie z zakażeniami. Oczywiście, z jednej strony, ustrój umożliwiał, podjęcie dość radykalnych kroków – stworzenie izolatoriów, zamkniętych oddziałów szpitalnych, zaangażowanie wojska, milicji zamknięcie miasta. Z drugiej strony, sprzyjał ukrywaniu faktów i opóźnianiu niezbędnej reakcji.
Pamiętać trzeba, że książka została napisana w krótkim czasie po ustaniu epidemii. Zrozumiałe jest zatem, że w realiach lat sześćdziesiątych XX wieku niewiele mogło paść w niej krytycznych słów wobec osób odpowiedzialnych za walkę z "zarazą". Autor pominął choćby skrzętnie odpowiedź na pytanie skąd wirus znalazł się we Wrocławiu i kto był "pacjentem zero". Brakowało mi tego w czasie lektury i dopiero we współczesnym posłowiu znalazłam odpowiedź na na to pytanie. Nie wątpię, że pracownicy służby zdrowia i liczni "wolontariusze" walczyli z wirusem z ogromnym zaangażowaniem. Czy takie zaangażowanie cechowało ludzi związanych z władzą? Z książki wynika, że tak i mam nadzieję, że przynajmniej w jakimś zakresie tak było.
Bilans ofiar wrocławskiej epidemii na szczęście nie był duży i skończyła się znacznie szybciej niż ta obecna. Rządziły nią jednak, choć w innej skali, mechanizmy podobne, do tych, z którymi mamy do czynienia dziś. I podobnie, jak dziś, podstawą profilaktyki była higiena, mycie i odkażanie rąk i trzymanie dystansu. Pomimo upływu tylu lat, to zalecenia wciąż aktualne.
Warto przeczytać, zajrzeć w przeszłość i dać się pochłonąć zaskakująco wciągającej lekturze. Polecam!...more