Postępowanie ma dotyczyć gróźb karalnych, mających wywrzeć wpływ na zeznania świadka afery podkarpackiej Marka K. oraz "przygotowania zdarzenia, które zagrażałoby życiu lub zdrowiu K. w znacznych rozmiarach".
Marek K. w rozmowie z dziennikarzami "Rzeczpospolitej" powiedział, że liczy na działania prokuratury.
- Jak mnie nie pozbawią życia, to mnie nie złamią - stwierdził. W sierpniu biznesmen otrzymał ostrzeżenie, że osoby powiązane z aferą podkarpacką chcą "podłożyć mu bombę pod samochodem". Groźby pod adresem K. wpłynęły krótko po tajemniczej śmierci innego świadka afery podkarpackiej, Dawida Kosteckiego - to właśnie K. namówił go do zeznań w tej sprawie.
W aferze podkarpackiej głównymi bohaterami są bracia Aleksiej i Jewgenij R. z Ukrainy. Od lat 90. mieszkają w Polsce. Oficjalnie prowadzili biznes hotelarski, jednak okazało się, że oprócz tego brali także udział w handlu ludźmi i zmuszaniu kobiet do prostytucji. Bracia R. zostali aresztowani w 2016 roku, a następnie skazani na rok i półtora roku więzienia. Obecnie przebywają na wolności.
Według mediów, Bracia R. mieli być chronieni przez policjantów z rzeszowskiego CBŚ. W zamian funkcjonariusze mieli korzystać z usług agencji towarzyskich braci R. za darmo. Policjanci do tej pory nie stanęli przed sądem. Wśród klientów seksbiznesu braci R. mieli być politycy i biznesmeni.