Jak Facebook uzale�nia swoich u�ytkownik�w. Rodzice nie wyt�umacz� dzieciom czego�, czego sami nie dostrzegaj�

Agata Pora�ka
"Pozostawiony bez kontroli" Facebook b�dzie karmi� u�ytkownik�w "coraz bardziej dziel�cymi tre�ciami, staraj�c si� przyci�gn�� ich uwag� i wyd�u�y� czas sp�dzony na platformie" - pisali pracownicy giganta w raporcie, kt�ry mia� nigdy nie by� poddany pod publiczn� dyskusj�. Doros�ych Facebook podzieli. Dzieci wp�dzi w depresj�, obni�y ich poczucie w�asnej warto�ci. Na razie �wiadomo�� zagro�e� maj� g��wnie ci, kt�rzy stworzyli �wiat medi�w spo�eczno�ciowych albo g��boko w nim siedz�.

Julia* ma 36 lat. W jednej z grup na Facebooku przyznała otwarcie, że uważa, iż jest uzależniona od korzystania z mediów społecznościowych. Spędza w nich średnio dziewięć godzin dziennie - wie to dzięki aplikacji, która ją informuje, ile czasu w tygodniu poświęciła na siedzenie z telefonem w ręku.

- Początkowo wchodziłam rzadko na Fejsa, najczęściej korzystałam z Pinteresta, bo robiliśmy remont mieszkania - opowiada Julia. - Szukałam tam inspiracji i przeglądałam zdjęcia wnętrz. Potem przeniosłam się na Fejsa, bo dowiedziałam się o grupach dla ludzi robiących remont, na których dzielą się poradami i fajnymi linkami do stron i produktów. Najwięcej czasu spędzałam początkowo na stronie głównej, po pewnym czasie już prawie wszystko, co się tam wyświetlało, było związane z remontami i urządzaniem wnętrz.

Julia ma dwójkę dzieci, 14-letnią córkę i 2-letniego syna. Dziewczynka używa własnego smartfona, chłopiec korzysta z tabletu. Julia przyznaje, że dawno straciła kontrolę nad tym, co się dzieje w telefonie córki.

W filmie "Social Dilemma", pokazującym niebezpieczny wpływ portali społecznościowych na ludzi, były prezes platformy Pinterest, wcześniej przez pięć lat dyrektor ds. monetyzacji w Facebooku, przyznał, że jego nastoletnie dzieci nie mogą "gapić się w ekran". Tristan Harris, były etyk designu w Google, zwrócił uwagę na to, że zakaz korzystania z mediów społecznościowych jest często regułą w domach ludzi, którzy sami stworzyli ten świat.

Uzależnienie od mediów społecznościowych staje się coraz powszechniejsze (fot. Shutterstock)

Sygnały alarmowe płyną nie tylko od nich. Tegoroczny raport Unicefu przyrównał szkodliwość korzystania z mediów społecznościowych przez nastolatków do "picia alkoholu do upadłego". To barwne porównanie nietrudno podbić konkretnymi danymi.

W większości bogatych krajów więcej niż dwóch na pięciu nastolatków jest niezadowolonych ze swojego ciała. W badaniach "Health Behaviour in School-aged Children" przeprowadzonych w 2018 roku Polska wypadła pod tym względem najgorzej ze wszystkich państw, które udostępniły dane. W 11 europejskich krajach biorących udział w badaniu średnia ilość czasu spędzanego przez dzieci w internecie prawie się podwoiła w mniej niż dekadę: od półtorej godziny do prawie trzech godzin dziennie. Dziś, w dwa lata po publikacji dokumentu, w świecie ograniczeń związanych z pandemią ta średnia musiała wzrosnąć.

Po pierwsze: żebyś był tu jak najdłużej

Dokument "Social Dilemma" obnażył mechanizmy, którymi rządzą się media społecznościowe: gigantyczna liczba algorytmów ma na celu przytrzymać użytkownika w aplikacji jak najdłużej i jak najmocniej. Uzależnić. W myśl zasady, że jeśli nie płacisz za produkt, to sam nim jesteś.

Jak rodzice mają to wytłumaczyć dzieciom, skoro sami tego nie widzą?

Jedną z podstaw działania Facebooka jest dzisiaj tzw. newsfeed, czyli wszystko to, co wyświetla się na głównym ekranie. Nie jest to w żaden sposób przypadkowe i wbrew przekonaniom wielu osób ma mniej wspólnego z tym, co polubiliśmy w tym serwisie świadomie, a zdecydowanie więcej z tym, co serwis sam dla nas wybrał.

Media społecznościowe nie tylko mierzą, na jak długo zatrzymujemy wzrok na poście o danej tematyce - istnieją algorytmy badające nasz wyraz twarzy i to, w jaki sposób się zmienia, gdy patrzymy na konkretną treść. Jeśli nasza reakcja jest pozytywna, takich treści zaczyna pojawiać się dużo więcej. A wraz z nimi więcej reklam dostosowanych do naszego wieku, miejsce zamieszkania, płci, preferencji, zarobków.

Po drugie: żeby wszyscy się z tobą zgadzali

- Z czasem zaczęłam się bardziej angażować w grupy na Fejsie, głównie te skupiające mamy, na których wymieniamy się informacjami - opowiada Julia. - Traktuję je jak przyjaciółki, mogę tam zadać każde pytanie. Nie, nie widziałam się z żadną na żywo, ale to nie ma znaczenia. Rozmawiamy szczerze o wszystkim, o szczepieniach, jedzeniu, szkołach. Nie będę szczepić syna, nie wiem, ile jest prawdy w tym, co się mówi o szczepionkach, ale na razie nie chcę ryzykować. To moja decyzja.

Algorytmy Facebooka skupiają w zamkniętych grupach ludzi o zbliżonych poglądach, którzy utwierdzają się nawzajem w swoich przekonaniach, odcinając jednocześnie od informacji, które mogłyby zburzyć lub podważyć ich światopogląd. Prowadzi to bardzo często do mniej lub bardziej świadomego podziału społeczeństwa.

Media społecznościowe nie tylko mierzą, na jak długo zatrzymujemy wzrok na poście o danej tematyce - istnieją algorytmy badające nasz wyraz twarzy i to, w jaki sposób się zmienia, gdy patrzymy na konkretną treść (fot. Shutterstock)Media społecznościowe nie tylko mierzą, na jak długo zatrzymujemy wzrok na poście o danej tematyce - istnieją algorytmy badające nasz wyraz twarzy i to, w jaki sposób się zmienia, gdy patrzymy na konkretną treść (fot. Shutterstock) Media społecznościowe nie tylko mierzą, na jak długo zatrzymujemy wzrok na poście o danej tematyce - istnieją algorytmy badające nasz wyraz twarzy i to, w jaki sposób się zmienia, gdy patrzymy na konkretną treść (fot. Shutterstock) Media społecznościowe nie tylko mierzą, na jak długo zatrzymujemy wzrok na poście o danej tematyce - istnieją algorytmy badające nasz wyraz twarzy i to, w jaki sposób się zmienia, gdy patrzymy na konkretną treść (fot. Shutterstock)

Skąd mamy pewność, że Facebook bardziej dzieli, niż łączy, i doprowadza do masowej polaryzacji społeczeństwa? Sam się do tego przyznał.

"Nasze algorytmy wykorzystują to, że podziały przyciągają ludzki mózg" - brzmi jedna z informacji, które pojawiły się na prezentacji będącej efektem dwuletnich wewnętrznych badań Facebooka - poinformował "The Wall Street Journal" w maju tego roku. W tym wewnętrznym raporcie ostrzeżono, że "pozostawiony bez kontroli" Facebook będzie karmił użytkowników "coraz bardziej dzielącymi treściami, starając się przyciągnąć ich uwagę i wydłużyć czas spędzony na platformie".

Pomimo wyników badań świadczących o tym, że platforma przykłada się znacząco do postępującego podziału społeczeństwa, osoby zarządzające Facebookiem odmówiły wdrożenia większości proponowanych w raporcie rozwiązań. Według informacji pozyskanych przez " The Wall Street Journal" powodem miało być to, że zmiany częściej dotykałyby materiałów "z prawej strony niż z lewej" - część treści mogłaby zostać zablokowana. A to mogłoby doprowadzić do kolejnych oskarżeń, że Facebook jest uprzedzony wobec konserwatystów.

Polaryzacja, którą Facebook skutecznie powiększa, dzieli społeczeństwa na różne sposoby: lewicę i prawicę, zwolenników szczepień i antyszczepionkowców, lepszy i gorszy sort. Platforma została już wykorzystana - i otwarcie przyznała, że nie udało się temu zapobiec - do tak skrajnych przypadków polaryzacji i szerzenia mowy nienawiści, jak podżeganie do ludobójstwa w Birmie. W 2017 roku armia w Birmie prowadziła zakrojone na szeroką skalę działania wymierzone w muzułmanów Rohindża. W raporcie ONZ stwierdzono, że odwetowa operacja militarna, która obejmowała palenie wiosek, była "rażąco nieproporcjonalna do faktycznych zagrożeń dla bezpieczeństwa".

W filmie "Social Dilemma" założycielowi Pinteresta zadano pytanie, czego najbardziej się boi.

"W krótkim czasie, wojny domowej".

Trzecie: żebyś nigdy nie był idealny/idealna

Polaryzacja to jedna z wielu groźnych konsekwencji działania algorytmów Facebooka. Jednak sposób funkcjonowania platformy zaczyna zbierać żniwo dużo wcześniej, zanim polityka stanie się trwałą częścią newsfeedu użytkownika.

40 proc. dziewcząt i 25 proc. chłopców doświadczyło w sieci nękania i tzw. cyberprzemocy - stwierdzili naukowcy pod kierunkiem prof. Yvonne Kelly z londyńskiego University College .

Przeanalizowali dane dotyczące blisko 11 tys. brytyjskich nastolatków. W grupie, która korzystała z mediów społecznościowych codziennie przez trzy do pięciu godzin, ryzyko objawów depresji rosło o 26 proc. w przypadku dziewczynek i o 21 proc. u chłopców w porównaniu z nastolatkami korzystającymi z mediów społecznościowych przez jedną-trzy godziny. Jeśli dziewczęta spędzały w mediach społecznościowych pięć i więcej godzin dziennie, ryzyko wystąpienia u nich objawów depresyjnych było o 50 proc. wyższe. U chłopców ryzyko to rosło o 35 proc. Jak wytłumaczyli autorzy badania, miało to związek z "dokuczaniem dziewczętom w sieci, ich niską samooceną, negatywnym postrzeganiem swojego ciała".

W Polsce według wspomnianych badań "Health Behaviour in School-aged Children" więcej niż co drugie dziecko uważało, że jest za grube lub za chude.

Jeśli dziewczęta spędzały w mediach społecznościowych pięć i więcej godzin dziennie, ryzyko wystąpienia u nich objawów depresyjnych było o 50 proc. wyższe (fot. Shutterstock)Jeśli dziewczęta spędzały w mediach społecznościowych pięć i więcej godzin dziennie, ryzyko wystąpienia u nich objawów depresyjnych było o 50 proc. wyższe (fot. Shutterstock) Jeśli dziewczęta spędzały w mediach społecznościowych pięć i więcej godzin dziennie, ryzyko wystąpienia u nich objawów depresyjnych było o 50 proc. wyższe (fot. Shutterstock) Jeśli dziewczęta spędzały w mediach społecznościowych pięć i więcej godzin dziennie, ryzyko wystąpienia u nich objawów depresyjnych było o 50 proc. wyższe (fot. Shutterstock)

Czwarte: żebyś nigdy nie zniknął

- Na początku spędzałam może ze trzy, cztery godzinny dziennie na Facebooku - kontynuuje Julia. - Ale to się szybko zwiększyło, bo w im większej liczbie grup byłam, tym więcej powiadomień i wiadomości dostawałam, potrzebowałam coraz więcej czasu, żeby na wszystko odpowiedzieć. Największym problemem dla mnie jest to, że jestem z telefonem w każdej wolnej chwili.

Facebook próbuje przyciągać użytkowników za każdym razem, gdy ci spróbują odłożyć telefon. Sztandarowym pomysłem są powiadomienia, które wyświetlają się na ekranie telefonu - za każdym razem, gdy widzimy, że ktoś polubił nasz komentarz albo post, oznaczył nas na zdjęciu, wysłał wiadomość czy udostępnił ciekawą aktualizację. Klikamy i z powrotem przenosimy się w świat mediów społecznościowych.

Podobne uzależniające algorytmy są stosowane w innych aplikacjach, które należą do Facebooka. Jest ich ponad 80, m.in. Instagram czy WhatsApp. Ten drugi mierzy się obecnie z groźbą nowych regulacji wysuniętych przez władze m.in. USA, Wielkiej Brytanii, Kanady, Australii i Nowej Zelandii. Chcą prawa do obserwacji wysyłanych wiadomości przez organy śledcze za pomocą implementacji celowych luk w zabezpieczeniach aplikacji. To jeszcze bardziej ograniczy prywatność w sieci, a nasze dane pozwoli udostępnić kolejnym instytucjom.

Tak jak Google ma wręcz monopol na wykorzystywanie użytkowników i ich danych w kategorii wyszukiwarek, tak w mediach społecznościowych władzę ma Facebook. A prawo? Prawo dawno przestało nadążać za działaniami gigantów i nie chroni już użytkowników.

Zarówno dane aktywnych użytkowników, jak i tych, którzy zrezygnowali z codziennego logowania się na platformie czy nawet dezaktywowali profile, są przechowywane i wykorzystywane przez Facebooka . Wszystko, co użytkownik robi w sieci, jest rejestrowane i staje się częścią jego archiwum danych - łącznie z informacjami dotyczącymi tego, co użytkowników robi w innych zakładkach, co stało się jasne już w 2007 roku.

"Facebook może dowiedzieć się o tobie prawie wszystkiego, wykorzystując sztuczną inteligencję do analizy twojego zachowania" - powiedział Peter Eckersley, główny informatyk w Electronic Frontier Foundation, organizacji non-profit zajmującej się prawami cyfrowymi, w materiale "The New York Timesa" . - "Ta wiedza doskonale sprawdza się zarówno w reklamie, jak i propagandzie".

Problem mógłby się rozwiązać, gdyby Facebook został zamknięty (jego koniec był już wieszczony kilkanaście razy), a na jego miejsce zostałaby utworzona nowa platforma, z przejrzystymi praktykami.

Facebook (fot. Shutterstock)Facebook (fot. Shutterstock) Facebook próbuje przyciągać użytkowników za każdym razem, gdy ci spróbują odłożyć telefon (fot. Shutterstock) Facebook próbuje przyciągać użytkowników za każdym razem, gdy ci spróbują odłożyć telefon (fot. Shutterstock)

9 maja 2019 roku współzałożyciel Facebooka Chris Hughes wezwał do rozbicia Facebooka przez rządowe organy regulacyjne w "The New York Timesie". "Jesteśmy narodem z tradycją panowania nad monopolami, bez względu na to, jak dobre intencje mogą mieć przywódcy tych firm. Potęga Marka jest bezprecedensowa i nieamerykańska" - powiedział Hughes.

Scenariusz zamknięcia giganta jest prawdopodobny - wiele innych podobnych platform już wcześniej padało. Ale czy i kiedy może się to stać? I co to tak naprawdę oznacza?

Jak tłumaczą w "Policy Review" Carl Öhman i Nikita Aggarwal z Uniwersytetu w Oksfordzie, obowiązujące w Unii Europejskiej przepisy zapewniają użytkownikom jedynie ograniczoną - choć dobrze, że jakąkolwiek - ochronę w przypadku takiego scenariusza.

Dane użytkowników są rozrzucone pośród wielu aplikacji i działów Facebooka. Mało prawdopodobne, aby wszystkie mogły zostać zidentyfikowane i trwale "zwrócone"  indywidualnemu użytkownikowi. W dodatku jego dane są wymieszane z danymi innych, także tych, którzy wyraziliby zgodę na przeniesienie ich na nową platformę.

***

14-letnia córka Julii od telefonu odrywa się bardzo rzadko. Patrzy w jego ekran, kiedy je obiad, bo wtedy może nadrobić ostatnie filmy na YouTubie i przejrzeć zdjęcia; zawsze z nim biega, by móc zrobić Snapa i Instastory; odrabia lekcje, bo w grupach i konwersacjach na Facebooku są wszystkie odpowiedzi. Zaczyna i kończy z nim każdy dzień. Żeby tylko czegoś nie przegapić.

*Imię zmienione na prośbę bohaterki.

Agata Porażka. Dziennikarka weekendowego magazynu Gazeta.pl, wcześniej pisała dla Wirtualnej Polski.

Polub Weekend Gazeta.pl na Facebooku

Wi�cej o: