Marcin Kierwi�ski podda� si� badaniu alkomatem. Opublikowa� wynik
![Marcin Kierwi�ski podda� si� badaniu alkomatem. Opublikowa� wynik](https://cdn.statically.io/img/bi.im-g.pl/im/83/7d/1d/z30920835IH.jpg)
Sobotnie wystąpienie Marcina Kierwińskiego podczas obchodów Dnia Strażaka wywołało sporo kontrowersji. Polityk momentami zdawał się przeciągać i urywać słowa. Część internautów, na czele z politykami PiS, sugerowała, że szef MSWiA mógł być pod wpływem alkoholu.
Sam Kierwiński niedługo po wystąpieniu rozmawiał z dziennikarzami. Jego głos wówczas brzmiał zupełnie zwyczajnie i nie przypomniał tego, co słyszeliśmy jeszcze chwilę wcześniej. - Musiałbym być pozbawiony rozsądku, aby przyjść pod wpływem alkoholu na uroczystości, w których bierze udział 150 osób, w tym najważniejsi ludzie w kraju. Zarzucanie mi tego jest podłe - powiedział w rozmowie z Onetem. - Nie mam pojęcia, czemu mój głos został tak zniekształcony. Albo to pogłos, albo kwestie techniczne - dodał. Później zamieścił również wyniki badania alkomatem, a na nim wartość 0,0.
"Fakt" zapytał o "kwestie techniczne" Szymona Gburka, znanego w sieci jako "Dźwiękowiec na Plan". - Tak nie brzmi pogłos i delay [rodzaj zakłóceń]. Ujęcie, nagranie telewizyjne jest tutaj z długiej lufy, ciężko porównać ruch ust z dźwiękiem - powiedział ekspert. Jak dodał, szef MSWiA "mówił do mikrofonu kierunkowego". - Tutaj nie ma takiej opcji, żeby było coś związanego z pogłosem - zaznaczył.
Szymon Gburek dopytywany był też o możliwe zakłócanie przemówienia Marcina Kierwińskiego. - Są różne wtyczki umożliwiające manipulację głosem, ale końcowy efekt byłby inny. Obstawiam, że to jest zwyczajna trema, stres go zjadł i zaczął się problem z dykcją - uważa dźwiękowiec.
Do sprawy odnieśli się również radiowcy. "Jako radiowiec z prawie 30-letnim doświadczeniem... Jak dostaniesz zwrotną do ucha, względnie jak dźwięk wróci do ciebie po chwili, jak ktoś skieruje głośnik w twoją stronę, a nie potrafisz sobie z tym poradzić, to będziesz mówił jak nawalony. Nie jest to pierwsza ofiara takiej sytuacji. A, że czasy mamy, jakie mamy, niektórzy 'eksperci' już uszyli historie 'pijanego ministra'. Jeżeli przed wystąpieniem i po Marcin Kierwiński mówił normalnie w wywiadach, to powód jest taki, jak opisałem" - napisał Paweł Żuchowski, korespondent RMF FM w Stanach Zjednoczonych. Dopytywany o przykład, odparł: "Piotr Dziemiańczuk, Reptowo, lata 90, katastrofa kolejowa. Wejście na żywo do Wiadomości TVP. Zwrotna w uchu. Pół Polski myślało, że dziennikarz z miejsca tragedii mówił pijany".
"Jako radiowiec z ponad 30-letnim doświadczeniem potwierdzam. Przypomnijcie sobie te wszystkie chwile, kiedy podczas wejścia na żywo reporter telewizyjny wyrywa sobie słuchawkę z ucha. Nawet ryzykując, ze nie usłyszy kolejnego pytania ze studia" - odpowiedziała Kamila Ceran z TOK FM. "Otóż to. To właśnie takie sytuacje. Jak wie, że trzeba wyrwać, to to zrobi. Jak nie, to będzie mówić jak pijany. Jak wróci do niego dźwięk w innych okolicznościach (brak słuchawki w uchu) i nie wie, jak sobie poradzić, też popłynie" - uważa Paweł Żuchowski.
"Jako czynny zawodowo (grubo ponad 20 lat) akustyk zwróciłem uwagę nie na Marcina Kierwińskiego - miał w pierwszych sekundach wystąpienia, kłopoty z mikrofonem. Zaczął płynnie, potem się wysypał. Prawdopodobnie frontowiec dodał przodów, a na scenie nie widzę monitor�w ani sidefilli, nie mieli też zapewne 'ucha' - to coś, z czego słyszy się osoba występująca na scenie (ich brak powoduje powrót dźwięku z opóźnieniem ustawionym na procesorach systemu liniowego)" - wyjaśnia Piotr Fijałkowski.
"Po Marcinie Kierwińskim występował Waldemar Pawlak. Wytrzymał 30 sekund (twardy, obeznany ze sceną zawodnik). W 20 sekundzie zaczął się sypać jak Marcin Kierwiński. Co zrobił? Zatkał lewe ucho. To go uchroniło przed kotłowaniną dźwięków dobiegających z frontów" - ocenia.