28 października na Twitterze Ministerstwa Edukacji Narodowej pojawiło się nagranie wideo, w którym minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek mówi o obecnej sytuacji w kraju. Polityk zapewnił, że kuratoria oświaty monitorują kwestię zdalnego nauczania w szkołach. Powiedział także, że do MEN trafiają sygnały dotyczące nauczycieli, którzy namawiają uczniów do udziału w protestach.
- Wszyscy walczymy o to, żeby nasi uczniowie jak najkrócej byli na nauczaniu zdalnym i jak najszybciej wrócili do nauczania stacjonarnego. To jest troska nas wszystkich. To jest troska nauczycieli. To jest troska wychowawców. To jest troska rodziców. Troska dyrektorów szkół i troska ministerstwa. Jak się okazuje, nie jest to troska Związku Nauczycielstwa Polskiego, który zachęca do udziału w tego rodzaju protestach - mówił Czarnek.
Minister nazwał zachowanie nauczycieli namawiających do protestów "skrajnie nieodpowiedzialnym", podkreślając, że udział w masowych wydarzeniach w środku pandemii jest zagrożeniem dla samych uczestników zgromadzeń, jak i dla ich rodzin oraz znajomych.
- Wszelkie konsekwencje tego rodzaju postaw, niezgodnych z prawem i nieodpowiedzialnych, będą wyciągane wobec tych osób, które narażają dzieci nie tylko na wojnę ideologiczną, ale na niebezpieczeństwo zdrowotne - powiedział Przemysław Czarnek.
Związek Nauczycielstwa Polskiego odpowiedział na zarzuty ministra edukacji i nauki, żądając przedstawienia dowodów w tej sprawie.
"Nieprawdą jest to, co mówi minister edukacji w nagraniu. To insynuacja, której celem jest znalezienie kozła ofiarnego w sytuacji, kiedy po wyroku Trybuna�u Konstytucyjnego rozpoczęły się protesty kobiet w wielu miejscowościach w całej Polsce. Sprawę kierujemy na drogę sądową!" - czytamy we wpisie na ZNP na Facebooku.
Związek Nauczycielstwa Polskiego tłumaczy, że w oświadczeniu z 26 października 16 prezesów Okręgów ZNP napisało: "Jako przedstawiciele struktur wojewódzkich związku zawodowego, reprezentującego od ponad 115 lat nauczycieli i pracowników oświaty i nauki, wśród których znaczącą część stanowią kobiety nie zgadzamy się, by o prawach kobiet decydowano bez nich, poza ich plecami, bez dyskusji i społecznej debaty". Dokument ten jest publicznie dostępny. Nie pada w nim ani jedno słowo skierowane do uczniów.