Władysław Kosiniak-Kamysz, kandydat PSL-u na prezydenta, był gościem Bogdan Rymanowskiego na antenie Polsat News. Ludowiec krytycznie odniósł się do zaproponowanego przez Andrzeja Dudę pomysłu wprowadzenia bonu turystycznego oraz skrytykował polaryzację polskiej sceny politycznej.
- Bon turystyczny to miało być 1000 złotych dla wszystkich pracujących. Skończyło się na zapowiedzi 500 zł na każde dziecko i uważam, że ta propozycja dyskryminuje seniorów, osoby, które płacą podatki i pracują, a nie mają dzieci, bo może jeszcze nie założyły rodziny, a może nie mogą mieć dzieci - ocenił Kosiniak-Kamysz w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim.
Kosiniak-Kamysz dodał, że mimo swojej krytyki zagłosuje za wprowadzeniem bonu turystycznego. - Chciałbym, żeby ten program był lepszy. Będziemy zgłaszać poprawki, od nich uzależnimy, z jakim entuzjazmem podchodzi się do takiego projektu - powiedział.
Bon turystyczny to kampanijna obietnica urzędującego prezydenta. Na każde dziecko ma być przeznaczone 500 zł. Bon będzie przekazywany w formie elektronicznej, a będzie można go wykorzystać do opłacenia pokoju w hotelu, pensjonacie czy na kolonii lub obozie harcerskim.
Kosiniak-Kamysz podkreśla, że nie można postawić znaku równości pomiędzy PO i PiS-em. Według niego obie partie zrobiły trochę dobrego i trochę złego, ale "ostatnie pięć lat to zawłaszczanie państwa, partyjniactwo, upokarzanie". - Podpalili Polskę i teraz dobrze się przy tym bawią - podsumował kandydat ludowców na prezydenta.
Kosiniak-Kamysz dodał, że "jest monopolizacja sceny politycznej przez dwie partie". - Są w klinczu nienawiści. Mówią, że się nienawidzą, ale nie mogą bez siebie żyć. Wpędzili nas w wojnę, w której oni wydają rozkazy, a my mamy je wykonywać. Chcę doprowadzić do Polski, która nie będzie biała czy czerwona, a będzie biało-czerwona - zadeklarował.
Kosiniak-Kamysz odniósł się również do zarzutów, jakoby chciał się odciąć od swojej przeszłości w rządzie PO-PSL. - Jestem dumny z rocznych urlopów macierzyńskich, z kosiniakowego, z tysiąca złotych na każde dziecko przez pierwszy rok, z karty dużej rodziny, z polityki senioralnej, z pracy dla młodych (…). Z tych wszystkich rzeczy jestem dumny, ale nie jestem bezkrytyczny. Tym różnię się od Donalda Tuska - tłumaczył polityk.