Natalia K. zaginęła w nocy z 14 na 15 czerwca. W poszukiwania kobiety zaangażowana była setka funkcjonariuszy, psy tropiące, znajomi i członkowie rodziny. Po niespełna pięciu dniach w lesie na przedmieściach Poznania odnaleziono ciało 39-latki. W związku ze sprawą zatrzymano 60-letniego męża ofiary, który usłyszał zarzut zabójstwa. Adam R. przyznał się do winy i trafił do tymczasowego aresztu.
Według medialnych doniesień Natalia R. była w separacji z mężem, z którym nadal mieszkała w jednym domu. 39-latka miała także spotykać się już z innym mężczyzną. Jak nieoficjalnie ustalił "Fakt", w związku z sytuacją pomiędzy małżonkami Natalia R. planowała sprzedać wspólny dom w Gortatowie. Pieni�dze ze sprzedaży miałyby posłużyć do zakupu dwóch mieszkań: dla kobiety i jej męża. Nie wiadomo, czy te plany mogły mieć wpływ na zachowanie 60-latka.
Przypomnijmy, 14 czerwca ok. godziny 18.30 Natalia wracała samochodem do Gortatowa. Zostawiła swoje auto w garażu, ale nie wiadomo, co wydarzyło się potem. O północy wymieniała jeszcze wiadomości z siostrą, która mieszka w Holandii. Policja otrzymała zgłoszenie o zaginięciu właśnie od siostry 39-latki. 19 czerwca rano na przedmieściach Poznania policja odnalazła ciało Natalii. W związku ze zdarzeniem w Gortatowie policja zatrzymała męża kobiety.
- Podejrzewamy, że nie mówił on nam prawdy. A jesteśmy przekonani, że ma wiedzę dotyczącą zarówno zaginięcia jego żony, jak i jej śmierci - mówił "Głosowi Wielkopolski" mł. insp. Andrzej Borowiak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu. W czasie przesłuchania Adam R. usłyszał zarzut zabójstwa i przyznał się do winy. Z zeznań 60-latka przytaczanych przez media wynika, że kobieta przyjechała do domu późnym wieczorem. W kuchni doszło do kłótni pomiędzy nią a jej małżonkiem. Adam R. w złości miał najpierw uderzyć swoją żonę w twarz, a następnie zacisnąć ręce na jej szyi. Kiedy zorientował się, że 39-latka nie żyje, miał wywieźć jej ciało do kompleksu leśnego, który oddalony jest o około 10 km od miejsca ich zamieszkania. Tam zostawił ciało, tak by upozorować zbrodnię na tle seksualnym. Podczas przesłuchania wielokrotnie powtarzał, że "coś w nim pękło". Mężczyzna trafił do aresztu. Ma pozostać w nim co najmniej do 17 września 2024 roku.