Szukali pomocy w szpitalach, umierali po opuszczeniu plac�wki. RPP reaguje i apeluje do pacjent�w

Coraz cz�ciej w Polsce s�yszymy o sytuacjach, w kt�rych pacjenci umieraj� kr�tko po opuszczeniu plac�wki medycznej, w kt�rej mieli uzyska� fachow� pomoc. - Trudno jest mi zrozumie�, �e takie sytuacje nadal maj� miejsce - m�wi w rozmowie z Gazeta.pl Rzecznik Praw Pacjenta Bart�omiej Chmielowiec. Co zatem powinien zrobi� pacjent, kt�ry b�d�c w plac�wce medycznej, uwa�a, �e nie otrzyma� wystarczaj�cej pomocy?

W ostatnich miesiącach odnotowano kilka przypadków zgonów, do których dochodziło krótko po opuszczeniu przez pacjenta placówki medycznej. Rzecznik Praw Pacjenta Bartłomiej Chmielowiec w rozmowie z nami odniósł się do tych wydarzeń i poinformował, gdzie konkretnie powinniśmy szukać pomocy, jeśli - naszym zdaniem - nie zostaliśmy odpowiednio zaopiekowani w danej placówce medycznej, a lekarz proponuje wypis ze szpitala pomimo zgłaszanych problemów ze zdrowiem.

Zobacz wideo Krzysztof Bolesta: Dyrektywa ETS2 wymaga wprowadzenia lepszych mechanizmów osłonowych

Umierali po opuszczeniu placówki medycznej. Rzecznik Praw Pacjenta: bardzo dokładnie przyglądamy się takiej sprawie

Bartłomiej Chmielowiec w rozmowie z Gazeta.pl skomentował ostatnie doniesienia na temat śmierci pacjentów, którzy zmarli krótko po opuszczeniu placówek medycznych. Często w takich przypadkach, będąc w szpitalu, informowali bliskich, że nie otrzymali odpowiedniej pomocy medycznej.

- Trudno jest mi zrozumieć, że takie sytuacje nadal mają miejsce. Za każdym razem, kiedy widzimy, że doszło do śmierci pacjenta, bardzo dokładnie przyglądamy się takiej sprawie. Dopiero analiza całokształtu zgromadzonego materiału dowodowego może pozwolić ocenić, czy doszło do naruszenia prawa pacjenta. W swoich działaniach jako Rzecznika Prawa Pacjenta zawsze koncentruję się na pacjencie, wysokiej jakości świadczeniach zdrowotnych, podnoszeniu poziomu wiedzy o prawach pacjenta oraz na ich przestrzeganiu - zapewnił rzecznik.

Część pacjentów bardzo długo czeka na pomoc już na szpitalnych oddziałach ratunkowych (SOR). Chmielowiec zwraca uwagę, że w tym miejscu chorzy powinni zostać szybko zaopiekowani. O kolejności przyjęcia decyduje jednak stan jego zdrowia. - Jak najszybciej po przybyciu na SOR pacjent powinien zostać poddany ocenie medycznej w celu określenia pilności jego przypadku. Następnie osobie w stanie nagłego zagrożenia zdrowotnego jest przydzielana jedna z kategorii w pięciostopniowej skali - kolory w kolejności od przypadków najpilniejszych: czerwony, pomarańczowy, żółty, zielony oraz niebieski. Kolor czerwony oznacza natychmiastowy kontakt z lekarzem, a niebieski - czas oczekiwania na pierwszy kontakt z lekarzem do 240 minut - przypomina Chmielowiec.

Rzecznik przypomina również, że "personel SOR ma obowiązek poinformować pacjenta lub osobę mu towarzyszącą o przydzielonej kategorii pilności, o liczbie osób oczekujących i o maksymalnym przewidywanym czasie oczekiwania na pierwszy kontakt z lekarzem". - Przepisy nie określają maksymalnego czasu hospitalizacji na SOR-ze. W mojej opinii pacjent powinien przebywać na oddziale do czasu ustabilizowania funkcji życiowych, kiedy to zostanie wypisany do domu lub przyjęty na oddział szpitalny w celu dalszego leczenia - przekazał Rzecznik Praw Pacjenta.

Bartłomiej Chmielowiec przekazał nam również, co pacjent powinien zrobić, gdy uważa, że - mimo pobytu w placówce medycznej - jego zdrowie czy życie jest zagrożone. - Jeżeli na SOR-ze dochodzi do sytuacji, kiedy pomoc nie jest udzielana, każdy pacjent może liczyć na wsparcie moje oraz moich pracowników i zadzwonić na bezpłatny numer całodobowej infolinii 800 190 590, która umożliwia szybką pomoc w sytuacjach krytycznych - przypomina nam rzecznik. 

Należy jednak pamiętać, że "działania interwencyjne podejmowane są w sprawach wymagających niezwłocznego działania, zwłaszcza zagrażających życiu i zdrowiu". Pacjenci mogą też skontaktować się z rzecznikiem drogą elektroniczną pod adresem kancelaria@rpp.gov.pl. Biuro Rzecznika Praw Pacjenta przyjmuje interesantów osobiście. Adres i godziny pracy urzędu można znaleźć na stronie internetowej Rzecznika Praw Pacjenta.

Chmielowiec przypomniał także, że pacjenci mogą skorzystać z Funduszu Kompensacyjnego Zdarzeń Medycznych. - To świadczenia dla pacjentów lub rodzin, w przypadku śmierci pacjenta w wyniku zdarzenia medycznego. W tej procedurze nie ma uciążliwej drogi sądowej i konieczności udowadniania winy placówki medycznej - przekazał Chmielowiec.

Szukali pomocy w szpitalach. Zmarli kilka godzin po opuszczeniu placówek

Przypomnijmy, w marcu w publikacji "Wielkopolska. Tajemnicza śmierć 18-latki. Wcześniej szukała pomocy w szpitalu" opisywaliśmy historię nastolatki, która została znaleziona nieprzytomna przed domkiem letniskowym w Kobylej Górze w Wielkopolsce. Jak się okazało, dzień wcześniej w godzinach wieczornych zgłosiła po pomoc medyczną do Nocnej i Świątecznej Opieki w Ostrzeszowskim Centrum Zdrowia. Placówka przekazała, że "pacjentkę przyjął, zbadał i zaopatrzył lekarz dyżurny. Stan zdrowia pacjentki nie wymagał hospitalizacji. Ostrzeszowskie Centrum Zdrowia współpracuje w tej sprawie z policją i Sanepidem" - przekazał wówczas w oświadczeniu Zbigniew Kluczkowski, prezes zarządu Ostrzeszowskiego Centrum Zdrowia. Sprawą zajmuje się prokuratura.

W kwietniu w artykule "Łódź. 29-latek trafił do szpitala z urazem. Niedługo po wypisie zmarł na ulicy" pisaliśmy o 29-latku, który udał się z urazem głowy do jednej z łódzkich placówek. Tam przeprowadzono diagnostykę i wypisano mężczyznę do domu. Kilka godzin po opuszczeniu placówki mężczyzna przewrócił się przy ulicy Kilińskiego w Łodzi i zmarł. Sprawą zajmuje się obecnie Prokuratura Rejonowa Łódź-Śródmieście. Nie podano, co było bezpośrednią przyczyną śmierci.

Pod koniec kwietnia 30-latek zmarł na przystanku przy ul. Krakowskiej w Rzeszowie. Wracał wówczas z położonego kilkadziesiąt metrów dalej Samodzielnego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji - o czym pisaliśmy w artykule "Rzeszów. 30-latek został wypisany ze szpitala, zmarł na przystanku obok. Wstrząsające relacje świadków". Mężczyzna zgłosił się wówczas do placówki z problemami kardiologicznymi. Sprawą śmierci mężczyzny zajmuje się prokuratura, Rzecznik Praw Pacjenta oraz NFZ.

Z kolei w maju pisaliśmy o śmierci 31-latki, która chorowała na miastenię. Kobieta 5 maja zgłosiła się z pilnym skierowaniem do szpitala w Bydgoszczy, a kolejnego dnia z powodu silnych duszności pojechała do placówki w Koninie. Tam zmarła 9 maja. Po śmierci kobiety, jej kuzynka przekazała całą relację ze zdarzenia w mediach społecznościowych.

"Podejrzewano, że symuluje! Podano jej leki, pomimo że informowała lekarzy o tym, że wcześniej je dostawała i źle znosi ich podanie. Podawali jej je dalej, pomimo że stan się pogarszał. Co więcej, szykowano ją do wypisu do domu!" - pisała kobieta. 24 maja poinformowano, że Rzecznik Praw Pacjenta wszczął postępowanie w sprawie śmierci 31-latki.

Wi�cej o: