Trwa wyjaśnianie okoliczności śmierci 54-latka, który zmarł w sobotę 17 lutego. Zgon nastąpił kilka godzin po tym, jak mężczyzna zjadł galaretę garmażeryjną, którą kupił na targu w Nowej Dębie (woj. podkarpackie). Jak pisaliśmy na Gazeta.pl, biegli wykonali sekcję zwłok, ale nie zdołali na razie wskazać bezpośredniej przyczyny śmierci 54-latka. Pojawiły się informacje, że mogło do niej doprowadzić zatrucie jadem kiełbasianym. Lekarze skomentowali tę hipotezę.
Szef Klinicznego Oddziału Chor�b Zakaźnych w Centrum Medycznym w Łańcucie profesor Andrzej Cieśla zauważył w rozmowie z "Gazetą Wyborczą", że "charakterystyczne dla zatrucia jadem kiełbasianym jest zaburzenie funkcji mięśni". - To jest ciężka choroba, która długo trwa - dodał lekarz. Prof. Cieśla powiedział, że gwałtowny przebieg zatrucia, do którego doszło u 54-latka, prawdopodobnie wyklucza teorię, zgodnie z którą to jad kiełbasiany doprowadził do zgonu mężczyzny.
Opinię tę podziela dr Wojciech Chmiest, szef Kliniki Intensywnej Terapii i Anestezjologii w Klinicznym Szpitalu Wojewódzkim nr 2 w Rzeszowie. - Trudno jest w tej chwili jednoznacznie powiedzieć, co było przyczyną śmierci tego pacjenta, ale to nie wskazuje na bakterię Clostridum botulinum, czyli jad kiełbasiany. Bardzo dawno nie mieliśmy pacjenta z zatruciem jadem kiełbasianym - stwierdził dr Wojciech Chmiest. Lekarz podkreślił też, że istnieje surowica przeciw jadowi kiełbasianemu, którą personel każdego szpitala może szybko ściągnąć do danej placówki, jeżeli zajdzie taka potrzeba.
Galaretę wieprzową sprzedawało na targu w Nowej Dębie małżeństwo spod Mielca, 55-letnia Regina S. i 56-letni Wiesław S. Oprócz 54-latka, który zmarł po spożyciu produktu, galaretę od piątku do soboty kupiło jeszcze pięć innych osób. Dwie kobiety z objawami ostrego zatrucia pokarmowego trafiły do szpitala.
Regina i Wiesław S. usłyszeli zarzuty, do których się przyznali. - Działając wspólnie i w porozumieniu, narazili na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu trzy ustalone osoby, poprzez sprzedaż im galarety mięsnej uprzednio wyrobionej we własnym gospodarstwie domowym, z mięsa zwierząt niewiadomego pochodzenia, które nie były ewidencjonowane, bez spełnienia wymagań do prowadzenia produkcji wyrobów mięsnych - przekazał rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu Andrzej Dubiel.