Prokuratura Okręgowa w Tarnobrzegu wszczęła śledztwo ws. małżeństwa, które sprzedawało na targowisku w Nowej Dębie (pow. tarnobrzeski, woj. podkarpackie) wyroby mięsne. - Postępowanie prowadzone jest w kierunku sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób poprzez wyrób i wprowadzenie do sprzedaży substancji szkodliwych dla zdrowia - poinformował TVN24 rzecznik prasowy prokuratury Andrzej Dubiel.
W ramach czynności wyjaśniających w mieszkaniu podejrzanych zabezpieczono produkty mięsne, w tym galaretę, która najprawdopodobniej wywołała zatrucia u ich klientów. Jak wynika z relacji rzecznika prokuratury, "warunki sanitarne, w których były wykonywane wyroby, pozostawiały wiele do życzenia". Produkty mają zostać przetransportowane do Państwowego Instytutu Badawczego w Puławach, gdzie przejdą szereg badań.
W poniedziałek (19 lutego) o godz. 16 odbędzie się przesłuchanie małżeństwa. Para usłyszy zarzuty zgodne ze wstępnymi ustaleniami śledczych. Z kolei w środę (21 lutego) w Zakładzie Medycyny Sądowej w Krakowie przeprowadzona zostanie sekcja zwłok mężczyzny, który zmarł po zjedzeniu galarety nabytej u podejrzanych.
Jak informowaliśmy wcześniej, w związku z obawą o zdrowie i życie osób, które kupiły mięso od małżeństwa, Rządowe Centrum Bezpieczeństwa rozesłało alert RCB do mieszkańców pięciu powiatów w woj. podkarpackim: stalowowolskiego, niżańskiego, mieleckiego, tarnobrzeskiego i kolbuszowskiego.
56-latek i 55-latka sprzedawali własnoręcznie wyprodukowane wyroby z samochodu rozstawionego na targu. Jak sami przyznali, robili to, aby "podreperować budżet domowy". Trzech klientów, którzy kupili od nich mięso, trafiło do szpitala z objawami ostrego zatrucia pokarmowego. Życia mężczyzny, który był w najgorszym stanie, nie udało się uratować. Para została zatrzymana przez policję.