Niszcz� dokumenty na zlecenie. W�a�ciciel firmy Essi wyjawi�, co robi� w ministerstwie kultury

Pojawia si� coraz wi�cej sygna��w o masowym niszczeniu w ministerstwach dokument�w, kt�re obci��aj� rz�d Zjednoczonej Prawicy. - My nie wiemy, jakie to s� dokumenty, nie mamy do nich wgl�du - powiedzia� w rozmowie z Onetem w�a�ciciel firmy Essi, niszcz�cej dokumenty w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

W środę (25 października) pisaliśmy o wjeżdżającej na teren Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego furgonetce z napisem "Niszczymy dokumenty". Zdjęcie samochodu, który został zarejestrowany przez kamery TVN24, odbiło się szerokim echem w związku z doniesieniami o masowym pozbywaniu się niewygodnych dokumentów, między innymi w polskich służbach wywiadowczych. Portal Onet skontaktował się z szefem firmy zatrudnionej przez MKiDN, który wyjaśnił, na czym polega ich praca dla resortu. 

Zobacz wideo Paulina Henning-Kloska: Nie będziemy karmić propagandy rzeczników PiS

Niszczą dokumenty na zlecenie ministerstwa kultury. "To rutynowa robota"

-To nasza rutynowa robota, nie ma w tym żadnej sensacji. Dwa miesiące temu wystartowaliśmy w zapytaniu ofertowym. Zresztą nie tylko my, ale wiele firm, tylko nam udało się tym razem wygrać. Zajmujemy się niszczeniem dokumentów, które są w archiwum. My nie wiemy, jakie to są dokumenty, nie mamy do nich wglądu - powiedział Onetowi Sebastian Sitnicki, szef firmy Essi. Przedsi�biorca zdradził, że z resortem kultury współpracuje od dwóch miesięcy. 

W rozmowie z Onetem Sitnicki wyjaśnił, że dotychczas w resorcie kultury pracownicy Essi byli dwukrotnie, ale nie wszystko, co mieli zrobić, zostało skończone. 

Mamy jeszcze dokumenty do zniszczenia, które są obecnie w archiwum. Ministerstwo czeka na decyzję Archiwum Państwowego w sprawie ich brakowania. To jest standardowa procedura. Mamy wieloletnie doświadczenie, wielu klientów, także wśród instytucji państwowych

- podkreślił.

Jako osoba znająca wszystkie procedury w przypadku podobnych spraw Sitnicki wyjaśnił, że początkowo ktoś z ministerstwa wybiera dokumenty, które mogą zostać zniszczone. Następnie informacja ta przekazywana jest do Archiwum Państwowego, które potwierdza tę decyzję. - Dopiero wtedy swoje prace zaczyna firma taka jak moja - zaznaczył. Podkreślił przy tym, że w tym konkretnym przypadku "wszystko było na podstawie konkursu ofert". Na pytanie portalu, czy polskie ministerstwa wykazują większe niż zwykle zainteresowanie niszczeniem dokumentów, stwierdził, że nie zauważył "by było jakiekolwiek poruszenie". 

Ministerstwo kultury tłumaczy się z niszczenia dokumentów

W związku z obecnością furgonetki na terenie Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego resort wydał oświadczenie, w którym zapewniono, że podejmowane czynności są "rutynowe", a archiwum zakładowe resortu "regularnie pracuje nad brakowaniem dokumentacji niearchiwalnej".

Zgodę na wybrakowanie dokumentacji, zgodnie z przepisami Rozporządzenia Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego wydał Dyrektor Archiwum Akt Nowych. Archiwum zakładowe MKiDN prowadzi dokładną ewidencję swojego zasobu oraz wybrakowanych akt

- podkreślono. Nie doprecyzowano jednak, o jakie dokumenty chodzi. Więcej na ten temat piszemy w artykule: Furgonetka z napisem "Niszczymy dokumenty" na terenie ministerstwa. Resort pisze o "czynnościach rutynowych"

Wi�cej o: