W 2020 roku Trybunał Konstytucyjny wydał wyrok, który zakazuje przerywania ciąży w sytuacji wystąpienia wady płodu. Decyzja doprowadziła do wielu protest�w, które odbywają się do dziś. Powodem są historie kobiet, które ucierpiały w wyniku tego prawa, a w skrajnych przypadkach - poniosły śmierć. Lekarze również odczuwają skutki zakazu, zmagając się z nimi na co dzień.
- Nie można powiedzieć, że my nie chcemy przerywać ciąż - powiedziała prof. Marzena Dębska, specjalistka położnictwa, ginekologii i perinatologii w rozmowie z TVN24. Ekspertka wypowiedziała się na temat perspektywy lekarzy, którzy zmagają się z zakazem aborcji w Polsce w konkretnych przypadkach. Zdaniem profesorki zarówno oni, jak i pacjentki znajdują się po tej samej stronie sporu.
- W sytuacji zagrożenia życia żaden lekarz nie powinien się wahać nawet chwili, żeby taki zabieg przeprowadzić. To nie jest tak, że nie chcemy. I pacjentki, i lekarze - my jesteśmy ofiarami tej ustawy. Pacjentki są bezsilne, pacjentki nie mają nic do powiedzenia, a lekarze obawiają się podjęcia decyzji - stwierdziła. Specjalistka oznajmiła również, że decyzje dotyczące ciąży są konsultowane przez niektórych lekarzy z ordynatorem szpitala lub konsultantem. - Gdyby to była decyzja medyczna, lekarz by nigdzie nie dzwonił, ale wygląda na to, że to nie jest decyzja pacjentki, ani lekarza prowadzącego, to jest decyzja polityczna - dodała prof. Dębska.
Ekspertka poinformowała, że wśród lekarzy może występować lęk podczas pracy. Jest on spowodowany możliwą odpowiedzialnością karną za potencjalnie przedwczesną decyzję o aborcji. - Zdajemy sobie sprawę z tego, że istnieją pewne działania zakulisowe, które mogą być wobec lekarzy stosowane, presja, której są poddawani lekarze, ordynatorzy, czy dyrektorzy szpitali z różnych miejsc. O tym się pewnie nie dowiemy, ale zanim osądzimy kogoś, powinniśmy pomyśleć, w jakich on pracuje warunkach - oznajmiła specjalistka.
Profesorka odwołała się do przykładu śmierci 33-letniej Doroty. Zdaniem Marzeny Dębskiej w tym przypadku powinna nastąpić szybka decyzja, ponieważ pacjentka jest najważniejsza. - Musimy się zjednoczyć i działać w kierunku zmiany tego drakońskiego prawa - powiedziała ekspertka. Jak informowaliśmy, w nocy z 23 na 24 maja zmarła 33-letnia Dorota w Podhalańskim Szpitalu Specjalistycznym im. Jana Pawła II w Nowym Targu. Kobieta trafiła do szpitala w piątym miesiącu ciąży z powodu odejścia wód płodowych. Po 3 dniach nastąpiła śmierć w wyniku wstrząsu septycznego. Między innymi to historia Doroty była powodem pojawienia się 14 czerwca manifestacji na ulicach Polski i innych krajów. Jak możemy przeczytać na stronie strajku kobiet, wśród osób, które zmarły z powodu komplikacji w czasie ciąży były także:
Wśród apeli strajku kobiet pojawiły się również te, które brały pod uwagę odpowiedzialność lekarzy za życie kobiet. "Do polityków i polityczek. Do lekarzy i lekarek. Prawo zakazujące aborcji? Albo zakaz - albo ludzkie życie. Terror albo państwo prawa! Klauzula sumienia? Albo klauzula - albo sumienie" - brzmi wpis strajku kobiet. W pojedynczych miastach strajki kobiet trwają nadal. Do końca tygodnia i w weekend protestować będą jeszcze m.in. Bia�ystok, Myślenice, Częstochowa, Sochaczew, Milicz, Kluczbork, Dębica, a nawet Sztokholm. Łącznie w Polsce w strajku kobiet uczestniczy 70 miast.