W niedzielę na ulicach Brukseli protestowało ponad 30 tysięcy osób - sprzeciwiali się oni restrykcjom epidemiologicznym, które zostały wprowadzone w związku ze wzrostem zakażeń. Demonstranci są zdania, że przepustka Covid Safe Ticket (odpowiednik paszportu covidowego) "wprowadza segregację sanitarną i dzieli społeczeństwo". Na ulicach doszło do starć - policja użyła przeciwko nim gazu łzawiącego i armatek wodnych.
Przeczytaj więcej podobnych informacji na temat koronawirusa na stronie głównej Gazeta.pl.
Jak poinformowała rzeczniczka brukselskiej policji Ilse Van de keere, protest był zgłoszony do odpowiednich władz, jednak rozpoczął się wcześniej, niż planowano. Demonstranci zaczęli się gromadzić przed Dworcem Północnym w Brukseli chwilę po godzinie 13.00, godzinę przed zgłoszonym terminem. Według policji wiele osób dołączało do protestujących spontanicznie. Większość z nich nie miała na sobie maseczek. O 17.30 demonstracja została rozwiązana przez władze. Dokonano aresztowań, kilku policjantów zostało rannych.
Belgijski rząd wprowadził w sobotę nowe ograniczenia, między innymi obowiązek noszenia maski ochronnej przez każdego powyżej 10. roku życia w pomieszczeniach zamkniętych i na zewnątrz, jeśli liczba osób biorących udział w wydarzeniach przekracza sto. Maski są również obowiązkowe tam, gdzie do tej pory były wymagane tylko certyfikaty covidowe - w barach, restauracjach, kinach, teatrach czy na siłowniach. Kolejną zmianą jest obowiązek pracy zdalnej 4 dni w tygodniu, od 13 grudnia - 3 razy w tygodniu.
Wprowadzone przez belgijski rząd ograniczenia mają obowiązywać do końca stycznia. W 11-milionowej Belgii średnio w ciągu doby potwierdzanych jest 12 tysięcy przypadków zakażeń i 30 zgonów. Na oddziałach intensywnej terapii w całym kraju zajętych jest ponad 600 łóżek z dwóch tysięcy dostępnych.