Armia nie zdobyła jeszcze pełnej kontroli nad Marinką. Rzecznik ukraińskich wojsk twierdzi, że można spodziewać się dalszych walk w tym rejonie. W okolicy wciąż są prorosyjscy rebelianci.
Zajęcie Marinki to dla ukraińskiej armii ważne osiągnięcie - może ułatwić przejęcie kontroli nad Donieckiem.
Wcześniej minister obrony Ukrainy Wałerij Hełetej oświadczył, że "ukraińskie siły rządowe odbijają z rąk prorosyjskich separatystów kolejne miejscowości na wschodzie kraju i wkrótce odniosą zwycięstwo". Minister mówił o tym w sytuacji, gdy wojska rządowe są już na obrzeżach opanowanych w kwietniu przez rebeliantów Doniecka i Ługańska.
Mieszkańcy tych miast gromadzą zapasy oczekując długiego oblężenia; większość ludzi śpi w piwnicach swoich domów. Są doniesienia o tym, że Ługańsk jest praktycznie otoczony, w mieście nie ma prądu i bieżącej wody, są kłopoty z łącznością telefoniczną i internetem.
Hełetej przyznał w wywiadzie zamieszczonym w nocy z niedzieli na poniedziałek na portalu BBC News, że zajęcie Doniecka i Ługańska nie będzie łatwe, ale - jak podkreślił - ukraińskie siły zwyciężą.
- Terytorium separatystów jest teraz 2,5-krotnie mniejsze niż cztery tygodnie temu - zauważył szef resortu obrony Ukrainy. I dodał, że "około 65 miast i wsi zostało wyzwolonych przez ukraińskie wojsko w obwodzie donieckim i ługańskim". - Nasze siły prowadzą obecnie fazę ofensywną (operacji), ale chcę, żeby świat zdawał też sobie sprawę, iż Rosja prowadzi działania odwetowe - zaznaczył Hełetej. Minister podkreślił, że w 100 procentach jest pewien zwycięstwa i Ukraina nie ma innego wyjścia, jak tylko kontynuować walkę.
Chcesz na bieżąco dowiadywać się o najnowszych wydarzeniach? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE na Androida | Windows Phone | iOS