Spis treści
Pokolenie obecnych 20-latków i młodsze osoby zapewne nie wiedzą, czym były telewizory kineskopowe i prawdopodobnie nigdy nie widziały takiego w prawdziwym życiu (no, chyba że w muzeum). Dla nich to po prostu wielkie, ciężkie pudło z relatywnie niewielkim ekranem, które nijak ma się do współczesnych 55- czy 65-calowych telewizorów LCD i OLED. W końcu nie da się do nich podłączyć konsol PS5 i Xbox Series X|S ani nie obsługują aplikacji Smart TV takich jak Netflix czy Disney+.
- Przeczytaj także: Kiedyś symbol luksusu, dziś nikt o nich nie pamięta. Gdzie są plazmy?
To wszystko prawda, ale choć CRT-ki odstraszają wyglądem czy brakiem oczywistych na pierwszy rzut oka funkcji, mają kilka zalet, które dają im przewagę nad współczesnymi, płaskimi modelami. Mimo to nie przetrwały próby czasu i od dłuższego nie są już produkowane – w zależności od producenta ostatnie modele przestano produkować w latach 2004-2008, choć w 2010 r. LG wypuściło na rynek koreański 14-calowy telewizor CRT.
Jak działały telewizory CRT?
Telewizory CRT są z nami od blisko 100 lat (pierwsze modele pojawiły się na początku lat 30. ubiegłego wieku) i choć modele z końcówki produkcji różnią się pod względem designu czy dodatkowych funkcji, podstawowa zasada działania, czyli to jak generowany jest obraz, nie zmieniła się znacząco. Był to jeden z gwoździ do trumny telewizorów czy monitorów wykorzystujących kineskop, ale zanim przejdziemy do szczegółów, wyjaśnijmy pokrótce, jak działał taki sprzęt.
Jego największy element stanowił kineskop, w którym znajdują się trzy działa elektronowe. Wystrzeliwują one na powierzchnię ekranu strumienie elektronów dla trzech kolorów podstawowych – czerwonego, zielonego i niebieskiego. Kiedy wiązka elektronów trafiała na wewnętrzną stronę ekranu, wtedy specjalna warstwa światłoczuła zwana luminoforem generowała maleńki czerwony, zielony albo niebieski punkt. Trzy takie punkty (subpiksele) razem tworzyły piksel.
Trzy strumienie elektronów w błyskawicznym tempie omiatały ekran linia po linii, aby wyświetlić piksele. Budowa obrazu rozpoczynała się w górnej części wyświetlacza, a linie świeciły się na tyle długo, że ludzkie oko składało je w obraz. I już tutaj pojawia się pierwsza znacząca wada tego typu telewizorów – obraz na ekranie CRT powodował szybkie męczenie się wzroku.
Poszczególne linie nie są widoczne gołym okiem, ale wystarczy obejrzeć nagranie wideo, na którym uchwycono działanie ekranu CRT, aby zrozumieć, dlaczego tradycyjne monitory i telewizory były tak szkodliwe dla oczu. Oczywiście długie siedzenie przed współczesnymi ekranami LCD czy OLED również nie jest wskazane, ale z całkowicie innego powodu. Tutaj problem jest duża emisja niebieskiego światła, o czym więcej opowiadaliśmy w naszym materiale wideo:
Głęboka czerń, wysoka ostrość, bardzo dobry dźwięk. Zalety telewizorów kineskopowych
Ciężko w to uwierzyć, ale telewizory kineskopowe miały kilka znaczących zalet, które nawet teraz dają im przewagę nad współczesnymi, podstawowymi telewizorami LCD do 2-2,5 tys. zł – a to właśnie takie sprzęty cieszą się największą popularnością. Mimo to starsze osoby pamiętają zapewne, że obraz na CRT-ku był kiepskiej jakości, często występowały jakieś zakłócenia lub artefakty graficzne. Winnym tego nie był jednak sam odbiornik, a ograniczenia ówczesnego sygnału telewizyjnego oraz niedoskonałość nośnika, jakim była kaseta wideo.
W przeszłości po prostu nie byliśmy w stanie wykorzystać pełnego potencjału takiego telewizora, a prawdziwą moc technologii CRT pod kątem generowania obrazu pokazywały monitory kineskopowe.
Szerokie kąty widzenia
Przede wszystkim obraz wyświetlany przez CRT-ki był tak samo dobry niezależnie od tego, z jakiego kąta patrzyliśmy na ekran. Większość obecnych telewizorów LCD wykorzystuje matryce VA, które mają przeciętne kąty widzenia. Oczywiście producenci stosują różne techniki poprawiające ten aspekt, a problem ten całkowicie rozwiązują OLED-y czy telewizory micro-LED, ale to cechy sprzętu z wyższej półki.
Głęboka czerń i wysoki kontrast
Inną zaletą CRT-ków był bardzo wysoki kontrast, a co za tym, idzie głęboką czerń. Pod tym względem wypadały lepiej od wczesnych telewizorów LCD ze świętówkami oraz są lepsze od współczesnych ekranów ciekłokrystalicznych z podświetleniem LED. Wyświetlacz LCD nie jest w stanie wygenerować całkowitej czerni, ze względu na podświetlanie matrycy, a to często jest niedoskonałe (występuję bleeding, czyli światło "wypływające" z krawędzi ekranu). Oczywiście producenci stosują obecnie wielostrefowe podświetlenie bezpośrednie (FALD) pozwalające całkowicie wygasić daną część ekranu, a same diody LED uległy miniaturyzacji (mini-LED), ale to domena droższego sprzętu za kilka, kilkanaście tysięcy złotych.
Dalsza część materiału pod oknem z wideo
Niestety cieszenie się głęboką czernią na telewizorze kineskopowym było sporym wyzwaniem, ponieważ taki ekran pochłaniał bardzo dużo światło z otoczenia. Dlatego gdy korzystało się z CRT-ka w mocno nasłonecznionym pomieszczeniu, czerń praktycznie nie istniała.
Bardzo dobre pokrycie szerokie palety barw
Wiele współczesnych telewizorów, niezależnie od tego, czy kupujemy sprzęt za 1,5 tys. zł, czy model za kilkanaście tysięcy złotych, reklamowanych jest jako świetny ekran pozwalający uzyskać doskonały efekt HDR. Rzeczywistość jest jednak inna i tylko ekrany szerokogamutowe o wysokiej luminancji (jasnością) są w stanie wyświetlić obraz o szerokim zakresie tonalnym.
Dlatego choć część budżetowych telewizorów LCD jest w stanie zaakceptować obraz Dolby Vision czy HDR10, nie będzie on wyświetlany poprawnie i zwyczajnie nie będzie to film/serial/gra HDR. Telewizory kineskopowe pod tym względem wypadają o niebo lepiej od podstawowych odbiorników ciekłokrystalicznych i pozwalają uzyskać bardzo nasycone kolory. Dlatego monitory CRT jeszcze przez długi czas po wyjściu cienkich ekranów LCD używane były w profesjonalnych zastosowaniach wideo i podczas produkcji filmów kinowych.
Oczywiście telewizory CRT pod tym względem nie mogą równać się ze współczesnymi ekranami szerokogamutowymi takimi jak wyświetlacze wspierane przez kropki kwantowe (QLED, ULED, QNED, PFS LED) czy OLED-ami. Ale zwykłe telewizory czy monitory LCD dają mniej nasycone kolory niż CRT-ki, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę modele z końcowych lat produkcji.
Ostry obraz w dynamicznych scenach
Kolejna zaleta – CRT potrafił równie ostro wyświetlać obrazy o różnych rozdzielczościach, co ma znaczenie zwłaszcza w przypadku użycia w roli monitora komputerowego. I tak na przykład 19-calowy monitor kineskopowy wyświetli ostry obraz zarówno przy rozdzielczości 1280 × 1024, jak i przy 1600 × 1200 pikselach.
Miało to również zalety podczas wyświetlania dynamicznych scen choćby w grach wideo. Ze względu na specyfikę działania telewizora czy monitora kineskopowego, prawie w ogóle nie występował tu problem z tzw. smużeniem, czyli sytuacją, w której za poruszającym się szybko obiektem (np. piłka podczas transmisji sportowej) pozostawał ślad. Wiele nawet współczesnych telewizorów LCD ma z tym problem (zwłaszcza tych na matrycach VA), a w przypadku CRT-ków uzyskiwaliśmy bardzo płynny i czysty obraz w każdych warunkach.
Telewizory CRT miały o niebo lepszy dźwięk od współczesnych TV
Ostatnią, ale niemniej ważną zaletą telewizorów kineskopowych był dźwięk. Producenci ekranów LCD dążą do jeszcze większej smukłości swoich produktów, by te elegancko prezentowały się zawieszone na ścianie. Pod tym względem prym wiedzie Samsung (nawet podstawowe telewizory producenta są bardzo cienkie), ale ceną za to jest bardzo kiepski dźwięk. Przez to, że ekrany są coraz smuklejsze, nie ma miejsca na sensowne głośniki – przetworniki są niewielkie, jest ich mało (najczęściej dwa) i zazwyczaj skierowane w dół, co znacząco obniża jakość dźwięku.
W telewizorach CRT głośniki były nie tylko duże (w obudowie było sporo miejsca, więc kilka dodatkowych centymetrów nie robiło różnicy), ale również było ich kilka. Zdarzały się również modele z wbudowanym przetwornikiem niskotonowym (subwooferem), co pozwoliło uzyskać głębsze brzmienia podczas seansów, grania czy słuchania muzyki. Co więcej, głośniki w telewizorach kineskopowych były umieszczone w ramkach i skierowane do przodu, dzięki czemu odbiorcy mogli cieszyć się lepszymi wrażeniami dźwiękowymi.
Jedyny współczesny telewizor, który ma duże głośniki w ramkach, to Hisense UX (sprawdź test Hisense UXKQ) i to naprawdę robi kolosalną różnicę, gdy korzysta się z takiego sprzętu. Niestety nie jest to model tani, bo aktualnie za wersję 65-calową trzeba zapłacić ok. 8 tys. zł.
Wróć do spisu treściWady telewizorów kineskopowych, czyli czemu nikt nie produkuje już CRT-ków
Skoro telewizory CRT miały tyle zalet, czemu zostały wyparte najpierw przez odbiorniki plazmowe, a później ekrany ciekłokrystaliczne? Jak wspominałem na początku, ekrany kineskopowe rozwijały się bardzo wolno i dopiero w 1985 r. pojawił się pierwszy model z płaskim kineskopem. Model z ekranem o przekątnej 10 cali, wymiarach 28 × 22 × 6,5 cm i wadze 14 kg wyprodukowała firma Panasonic, wtedy jeszcze funkcjonująca pod nazwą Matsushita Electric.
Gdy w latach 90. ubiegłego wieku pojawiły się pierwsze telewizory plazmowe, stało się jasne, że przyszłość należy do cienkich ekranów. Znajdujący się w środku telewizora CRT kineskop sprawiał, że cała konstrukcja była bardzo duża i ciężka. Sprzęt z 32-calowym ekranem osiągał masę 40-50 kg, a im większy był ekran, tym dłuższy musiał być kineskop. Większość modeli 32-calowych miała głębokość przekraczającą 50 cm. Dla porównania – głębokość ekranu wspomnianego wcześniej Hisense UXKQ to 47 mm. To pokazuje, jak wielkie były telewizory kineskopowe i jak wiele miejsca zajmowały.
Do tego ekran okalały bardzo grube ramki, co nie prezentowało się dobrze. Współczesne telewizory LCD i OLED mają ekrany bezramkowe, dzięki czemu cała przednia powierzchnia może być wykorzystywana jako wyświetlacz i po bokach wyświetlane są jedynie kilkumilimetrowe pasy czerni (w telewizorach 8K Samsunga Excellence Line nie ma ich w ogóle).
Cechą telewizorów CRT był również format obrazu 4:3, który wtedy był dominujący zarówno jeśli chodzi o transmisję telewizyjną, jak i gry. Wystarczy obejrzeć starsze animacje jak Neon Genesis Evangelion na Netfliksie, by od razu zobaczyć, że coś jest nie tak. Na współczesnym ekranie wyświetlającym obraz w formacie 16:9 pojawiają się czarne pasy po bokach.
To spuścizna ery CRT, która w połączeniu z brakiem obsługi wysokich rozdzielczości (nieliczne modele kineskopowe HD pojawiły się pod koniec produkcji), sprawiły, że pod koniec lat 90. XX w. i pierwszej dekadzie lat 2000. coraz więcej osób zaczęło wymieniać swoje telewizory analogowe na cieńsze odbiorniki. Zwłaszcza że CRT-ki były również prądożerne i generowały charakterystyczny odgłos, który irytował wiele osób.
Sami producenci również szybko dokonali przesiadki – głównie ze względu na zmniejszenie kosztów produkcji, transportu i prostszą logistykę związaną z przechowywaniem gotowych produktów oraz poszczególnych części. Kineskopy były drogie w produkcji, delikatne i nie dało się ich łatwo przechowywać, a szybko okazało się, że tworzenie ekranów LCD jest również prostsze.
Do tego odchodził problem promieniowania elektromagnetycznego (konkretnie rentgenowskiego), którego źródłem był właśnie telewizor CRT. By zniwelować jego skutki na ludzi i inne żywe organizmy, konieczne było odpowiednie ekranowanie. W tym celu wykorzystywano ołów – ekran telewizora wykonany był z tzw. szkła ołowiowego, a elementy działa elektronowego również były nim pokryte. Nie tylko zwiększało to koszty produkcji, ale również utrudniało recykling i było nieodpowiednie z punktu widzenia ekologii.
Dołóżmy do tego regulacje z lat 80. i 90. ubiegłego wieku, które znacząco ograniczały wykorzystanie ołowiu przy produkcji baterii, farb, benzyny czy właśnie w elektroniki, by zdać sobie sprawę, że telewizory CRT nie miały przyszłości. Nie oznacza to jednak, że nikt z nich obecnie nie korzysta.
Wróć do spisu treściTelewizory CRT uwielbiane przez fanów gier retro
Jak wspominałem, spuścizną telewizorów kineskopowych jest format obrazu 4:3, który był domyślny przy tworzeniu gier w latach 80. i 90. XX w. To sprawia, że produkcje takie jak oryginalny Mario, Contra czy pierwszy Crash Bandicoot zwyczajnie kiepską prezentują się na współczesnych telewizorach. Oczywiście istnieje wiele współczesnych wydań klasyków sprzed lat, ale jeśli ktoś chce pograć obecnie na pierwszym PlayStation, NES-ie czy SNES-ie, to telewizor CRT będzie dla niego najlepszym rozwiązaniem.
Dlatego wielu fanów i wiele fanek retro grania ma takie sprzęty w swoich domach i używa ich tylko do grania w stare gry. Oczywiście obecnie nikt nie produkuje już telewizorów kineskopowych, ale tego typu urządzenia bez problemu znajdziemy na rynku wtórnym. Duża telewizorów CRT dostaniemy za darmo lub za drobną opłatą, ale czasem znaleźć można wyjątkowo cenne modele z końca produkcji, które wyposażone są np. w złącze HDMI i obsługują rozdzielczość HD (1280 × 720).
Jeśli macie tego typu sprzęt u siebie w piwnicy czy na strychu, warto sprawdzić, jaki to konkretnie model. Być może zyska on drugie życia w pokoju fana retro, a niewykluczone, że uda się na nim jeszcze zarobić, jeśli to telewizor CRT z końca produkcji.