REKLAMA
GRA GIEŁDOWA

Nieśmieszny prima aprilis, czyli wraca VAT na żywność. Co to oznacza dla konsumentów i gospodarki oraz o ile wzrosną ceny?

Krzysztof Kolany2024-03-29 06:00główny analityk Bankier.pl
publikacja
2024-03-29 06:00

Od 1 kwietnia wraca 5-procentowa stawka VAT na żywność. Nie będzie to jednak oznaczało, że artykuły spożywcze z dnia na dzień podrożeją równo o 5%. Sprawa jest więcej niż skomplikowana, a efekty tej decyzji zapewne będą rozłożone w czasie.

Nieśmieszny prima aprilis, czyli wraca VAT na żywność. Co to oznacza dla konsumentów i gospodarki oraz o ile wzrosną ceny?
Nieśmieszny prima aprilis, czyli wraca VAT na żywność. Co to oznacza dla konsumentów i gospodarki oraz o ile wzrosną ceny?
fot. Bartosz Księżak / / FORUM

Przez poprzednie dwa lata – tj. od 1 lutego 2022 roku – stawka VAT na żywność była „tymczasowo obniżona” i wynosiła 0%. Był to element tarczy inflacyjnej, której celem było „rozsmarowanie" inflacji na dłuższy okres, zamiast jej naturalnej kumulacji na ekstremalnie wysokich poziomach. Dzięki m.in. tymczasowemu obniżeniu VAT-u na żywność, paliwa i energię oraz zamrożeniu cen prądu i gazu inflacja CPI w Polsce zatrzymała się na „zaledwie” 18%, zamiast wyraźnie przekroczyć 20%. Kosztem tej operacji było to, że okres wysokiej inflacji zostanie przedłużony na większość roku 2024.

Dodatkowo niższe stawki VAT-u uszczuplały dochody budżetu państwa, który w tym i w poprzednich latach został mocno obciążony kolejnymi obietnicami wyborczymi składanymi przez polityków wszystkich opcji. Stąd też wynikała decyzja Ministerstwa Finansów, które 12 marca ogłosiło, że zerowy VAT na żywność nie zostanie po raz kolejny przedłużony i wygaśnie z dniem 31 marca.

Reklama

W kwestii VAT-owskiej „tymczasowości” warto tu dodać szersze tło historyczne. Gdy w 2011 roku rząd Donalda Tuska podniósł stawki podatku VAT, zapewniano nas, że jest to działanie „tymczasowe”. Stare stawki (7% i 22%) miały wrócić od początku 2014 roku. Nie wróciły aż do dzisiaj i prawdopodobnie nie wrócą już nigdy. Także w 2011 r. podniesiono VAT na nieprzetworzoną żywność z 3% do 5%.

Nieśmieszny VAT-owski prima aprilis

Od 1 kwietnia w sklepach spożywczych ponownie zobaczymy ceny brutto różniące się od cen netto. Ciekawe, że tym razem inaczej niż dwa lata temu sprzedawcy nie otrzymali ustawowego obowiązku poinformowania o tym fakcie klientów. Tak, aby ci wiedzieli, komu „podziękować” za tę decyzję. Sprawę dodatkowo komplikuje tegoroczny kalendarz. Wielkanoc wypada 31 marca, a 1 kwietnia to zarazem lany poniedziałek – czyli dni ustawowo wolne od pracy (i możliwości zrobienia zakupów).

Czas tej decyzji nie był więc przypadkowy. Po pierwsze będzie można zrobić wielkanocne zakupy spożywcze jeszcze bez VAT-u. Po drugie „nocne Polaków rozmowy” przy okazji rodzinnych zjazdów odbędą się jeszcze przed zderzeniem z wyższymi cenami artykułów spożywczych. I wreszcie po trzecie rząd otwarcie przyznaje, że liczy na to, że ceny wzrosną o mniej niż 5%.

- Podwyżki będą umiarkowane, wiemy, jaka jest sytuacja na rynku żywności, na świecie ceny żywności spadają – powiedział minister finansów Andrzej Domański. - Skoku cen żywności nie będzie – zapewnił szef MF.

Zwykle sceptycznie podchodzę do tego typu deklaracji politycznych. Ale tym razem rządzący mogą nie kłamać i wcale nie jest wykluczone, że kwietniowe podwyżki cen w sklepach będą średnio niższe niż 5%. Są ku temu trzy zasadnicze przyczyny.

Po pierwsze globalnie mamy do czynienia z silną deflacją na rynkach płodów rolnych. Indeks FAO mierzący ceny podstawowych surowców rolnych na świecie spada niemal nieprzerwanie od kwietnia 2022 roku i do lutego bieżącego roku zanotował spadek o 27%. To samo zjawisko widać na polskim hurtowym rynku rolnym.

Według GUS-u w lutym przeciętna cena skupu pszenicy była o 36,8% niższa niż rok temu, notowania trzody chlewnej spadły o 13,3% rdr, a ceny skupu mleka zanotowały spadek o prawie 10%. Do tego dodajmy normalizację giełdowych cen energii i gazu ziemnego oraz spadek cen paliw. Producenci, pośrednicy i detaliści mogą więc sobie pozwolić na obniżenie cen i „wzięcie na siebie” części podwyżki stawki VAT.

Po drugie od stycznia trwa wojna cenowa pomiędzy dwoma największymi sieciami dyskontów, które walczą o udział w rynku. Ekonomiści Narodowego Banku Polskiego oszacowali, że wpływ tego zjawiska na wskaźnik inflacji jest jednak minimalny i wynosi zaledwie 0,1-0,2 pkt. proc.

- Gospodarstwa cenowe oceniają, że jest drogo, firmy napotykają barierę popytu, jednym z efektów jest wojna cenowa – obserwujemy spadki cen w tych dużych dyskontach, które biorą udział w wojnie cenowej. Pewnie jeszcze nie wszystkie się w to włączyły, ale jeśli dwie duże sieci prowadzą wojnę cenową, to pewnie pozostali uczestnicy rynku też zostaną tym dotknięci” – powiedział p.o. dyrektora Departamentu Analiz i Badań Ekonomicznych NBP.

Lidl już zapowiedział, że w kwietniu utrzyma ceny ponad 1600 produktów na dotychczasowym poziomie pomimo zakończenia obowiązywania zerowej stawki podatku VAT na żywność. Podobną decyzję podjęła też sieć Aldi i Kaufland. Oczywiście, prędzej czy później ceny detaliczne zapewne wzrosną, ale raczej nie będzie mowy o masowej i „mechanicznej” podwyżce wszystkich cen o 5%.

Po trzecie przez poprzednie dwa lata sprzedawcy mogli sobie pozwolić nie tylko na przerzucanie na klientów całego wzrostu kosztów, ale jeszcze dorzucili coś „od siebie”, zwiększając marże i zyski. Mogli sobie na to pozwolić dzięki mocno ekspansywnej polityce fiskalnej (ogromne deficyty budżetowe finansujące hojne transfery socjalne) i monetarnej (realnie ujemne stopy procentowe) oraz „odkotwiczeniu” się oczekiwań inflacyjnych konsumentów. Te czasy jednak dobiegły końca i polski konsument przestał akceptować podwyżki cen.

VAT a kwestia inflacji

Przyjmując nieco prymitywną i „mechaniczną” interpretację zakładającą pełne i natychmiastowe przełożenie wyższego VAT-u na konsumenta, można by oczekiwać podwyższenia rocznej dynamiki wskaźnik CPI o mniej więcej jeden punkt procentowy (czyli 5% razy 27,63% udziału żywności w gusowskim koszyku CPI). Jednakże ze względu na przywołane wcześniej argumenty możemy być w zasadzie pewni, że wpływ ten będzie znacząco mniejszy. Ile dokładnie wyniesie, tego jednak nie wiemy. I trudno to w ogóle przewidzieć.

Nie zmienia to faktu, że od kwietnia jakiś efekt podwyżki VAT-u zobaczymy w statystykach CPI. Nie wiemy, jak silny on będzie i jak rozłoży się w czasie, ale jednak będzie. Niechby to było tylko pół punktu procentowego, to i tak w kwietniu zobaczymy inflację CPI wyższą niż w marcu. Wstępne dane za bieżący miesiąc poznamy w piątek, 29 marca.

Równocześnie wyższy VAT na żywność w połączeniu z „odmrożeniem” administracyjnych cen energii elektrycznej i gazu ziemnego paradoksalnie będą miały też efekt… dezinflacyjny. Owszem, bezpośrednio i na krótką metę podbiją wskaźnik CPI, lecz równocześnie sprawią, że konsumenci po opłaceniu rachunków i zrobieniu zakupów spożywczych będą mieli mniej pieniędzy na inne wydatki. A to powinno – ceteris paribus – przełożyć się na osłabienie presji cenowej w innych sektorach gospodarki.

I tu dochodzimy do sedna problemu. Na ten moment inflacja konsumencka tak w Polsce, jak i strefie euro czy Stanach Zjednoczonych napędzana jest nie przez drożejącą żywność, paliwa, energię czy dobra przemysłowe (bo te akurat tanieją), lecz przez szybko rosnące ceny usług. Ta kategoria dóbr w Polsce nadal drożeje w tempie ok. 7% rocznie. Siłą napędową jest tu przede wszystkim silna presja płacowa w warunkach niemal nieistniejącego bezrobocia. Tego problemu jak dotąd nie udało się rozwiązać bankierom centralnym. Ci ostatni nie chcieli doprowadzić do prawdziwej recesji, która złamałaby rynek pracy i unormowała wzrost wynagrodzeń.

Te ostatnie w polskich warunkach rosną w realnie rekordowym tempie i skutecznie napędzają spiralę płacowo-cenową. Zwłaszcza w tych sektorach, gdzie płace stanowią znaczącą część kosztów wytworzenia dobra finalnego. Wystarczy tu spojrzeć na to, co się dzieje w gastronomii, hotelarstwie, turystyce czy w cennikach serwisów samochodowych. Wszędzie tam ceny cały czas szybko rosną i będą rosły, dopóki nie zmieni się sytuacja na rynku pracy. W tym kontekście podwyżka stawki VAT na żywność stanowi problem znacznie mniejszego kalibru.

Źródło:
Krzysztof Kolany
Krzysztof Kolany
główny analityk Bankier.pl

Absolwent Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu. Analityk rynków finansowych i gospodarki. Analizuje trendy makroekonomiczne i bada ich przełożenie na rynki finansowe. Specjalizuje się w rynkach metali szlachetnych oraz monitoruje politykę najważniejszych banków centralnych. Inwestor giełdowy z 20-letnim stażem. Jest trzykrotnym laureatem prestiżowego konkursu Narodowego Banku Polskiego dla dziennikarzy ekonomicznych. W 2016 roku otrzymał także tytuł Herosa Rynku Kapitałowego przyznawany przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych. Telefon: 697 660 684

Tematy
Sprawdź kredyt firmowy Nest Banku z gwarancją niższej marży!

Sprawdź kredyt firmowy Nest Banku z gwarancją niższej marży!

Komentarze (38)

dodaj komentarz
piotrek922
Przy prowadzeniu biznesu ważne jest dobre wsparcie księgowego. Wtedy nie trzeba się martwić o podatki, a można zająć się biznesem i pilnowaniem innych spraw. Ja korzystam z biura rachunkowego Pana Wojciecha. Polecam wszystkim szukającym rzetelnego księgowego do swojej firmy ;) https://biurowk.pl/oferta/
daniel_1
Vat 5% na żywność to nie tylko w sklepach ale WSZĘDZIE!!!!! Czyli wszyscy producenci, przetwórnie, pośrednicy itp....więc z tych 5% zrobi się kilka razy więcej.
grzegorzkubik
Można napaść, ze najwyżej markety nie dadzą podwyżki dla pracowników a sklep utrzyma ceny z wyższym VAT-em. Ktoś będzie poszkodowany i niech pamięta o tym przy wyborach.
samsza
Konieczność zmiany cen przez święta w sklepach z podwyżkami!
Personel gotowy?
:)
simonsoft8
1.3 zł deficyt -- rok 2024 chybo pewnio gorsza dla podwyżka podatku Domańska and ZUS
miketheripper
To oznacza, że tak jak mówił ten od finansów, że doooooooooowiezione!! xD
mesten
Można było zagrać populistycznie tak jak psiorki. Zostawić zerowy VAT, narobić szumu jak to my dbamy o człowieka a po cichu drukować puste pieniądze. Czy tego chcemy?
tomkooo
tak, wybory jasno pokazaly, ze ludzie chca byc oszukiwani, chca "panstwa opiekunczego" = chca wyzszych podatkow i kolejnego zadluzania :))))
go_ral
pieniadze byly drukowane podczas covida bo koalicja pis-ko-psl-lewica zamykala ludziom biznesy w zamian dajac dodrukowane pieniadze w ramach tarcz.

to wlasnie tarcze byly glownym zrodlem dodrukowanego pieniadza. i to obciaza cala bande czworga bo wszyscy byli za bezprawnym zamykaniem gospodarki

Powiązane: Gospodarka i dane makroekonomiczne

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki