"Jestem Tati. Przeprowadzi�am si� do Polski z Gruzji. Nie spodziewa�am si�, �e to tak rozwini�ty kraj"

Klaudia Kolasa
Tati przeprowadzi�a si� do Polski w 2022 roku, bo jej m�� dosta� tu prac�. - Najbardziej frustruj�ca by�a nieznajomo�� j�zyka. Uwa�am, �e kiedy przeprowadzasz si� do jakiego� kraju, musisz m�wi� jego j�zykiem. W ten spos�b okazujesz szacunek. (...) Bardzo jest mi wstyd, kiedy musz� o co� zapyta� po angielsku - m�wi.

Klaudia Kolasa, Gazeta.pl: Jak to się stało, że mieszkasz w Polsce? 

Tati: Nie myśleliśmy z mężem o przeprowadzce do innego kraju. Jesteśmy razem 6 lat. To szczęśliwe małżeństwo, niczego nam nigdy nie brakowało. Któregoś dnia dostał wiadomość na LinkedIn, kobieta z Polski zaproponowała mu pracę. W ramach programu Poland Business Harbour firma miała pokryć wszystkie koszty przeprowadzki i pomóc z formalnościami. Założył, że się na to nie zgodzę, więc odpisał tylko: "Dziękuję za propozycję, ale nie jestem zainteresowany". Potem gdzieś między słowami wspomniał mi, że dostał ofertę. Od razu odpowiedziałam: "Fajnie, przeprowadźmy się". 

Zobacz wideo Joanna Banaszewska: Rezygnuję z alkoholu, bo ma w sobie toksyny i jest trucizną. A jak ktoś nie pije, to nazywany jest alkoholikiem

Czyli jego założenie okazało się zupełnie nietrafione. Wyobrażam sobie, jaką miał minę. 

Był w szoku, ale bardzo się ucieszył! Obawiałam się tylko, że on przeprowadza się do pracy, a ja będę zdana na siebie. Kiedy porozmawiał o tym z pracodawcą, zapewnili, że pomogą z załatwieniem dokumentów również dla mnie. Kamień spadł mi z serca. Oboje jesteśmy beznadziejni w papierkowej robocie. Wypełnij to, wypełnij tamto... to nudne i wykańczające. Dostaliśmy wizę w ciągu dwóch tygodni. Potem dowiedziałam się, że ludzie, którzy chcą się przeprowadzić do Polski poza tym programem, czekają nawet 8 miesięcy. Nam poszło bardzo łatwo - technicznie. Ale jeśli chodzi o emocjonalne aspekty przeprowadzki, to już inna historia. 

Obraz namalowany przez TatiObraz namalowany przez Tati archiwum prywatne

Z chęcią jej wysłucham.  

W Gruzji mieszkaliśmy w Tbilisi. Chociaż to stolica i miasto o powierzchni Warszawy, spędziłam tam całe życie. Czułam się tam jak w małym miasteczku. Wszyscy się znali, zawsze wiedziałam, dokąd pójść, nigdy nie musiałam korzystać z map ani tłumacza. Miałam blisko rodzinę i przyjaciół.  

Przeprowadziliśmy się w grudniu 2022 roku. Minęło już sporo czasu, ale wciąż każdy dzień to nauka nowych rzeczy. To wyczerpujące. Poza tym zakładaliśmy, że raz na dwa miesiące będziemy wracać do Gruzji, ale jak to bywa w życiu... W międzyczasie kupiliśmy pieska, więc odpadła możliwość korzystania z tanich linii lotniczych. Ostatecznie musieliśmy pogodzić się z myślą, że będziemy wracać do domu raz w roku. Tesknimy.

Wcale ci się nie dziwię. Zmiana miejsca zamieszkania to tak naprawdę budowanie wszystkiego od nowa - również przyjaźni. Twój mąż miał szansę poznać kolegów w pracy, więc pewnie jest mu nieco łatwiej. 

Wcale nie! Ja jestem ekstrawertyczką, on jest introwertykiem. Najlepiej mu ze mną w domu. Wychodzenie na miasto i spotykanie obcych ludzi nie jest w jego stylu. Kiedy się tu przeprowadziliśmy i jeszcze nikogo nie znaliśmy, był w siódmym niebie. "Wspaniale, nikt nie zawraca mi głowy. Nie muszę nic robić przez cały dzień" - mówił. 

Ja uwielbiam, kiedy coś się dzieje. Dwa tygodnie temu spotkałam tu Gruzinkę, która chodziła ze mną na lekcje rysunku, gdy miałam 16 lat. Nie mogłam w to uwierzyć. Zobaczyłam ją na lotnisku, kiedy czekałąm na znajomych. Szybko sprawdziłam na Facebooku zdjęcie i podeszłam do niej z telefonem w ręku: "Czy to naprawdę ty?". Nieźle się zdziwiła. Okazało się, że mamy bardzo podobne historie. Również przeprowadziła się kilka lat temu, bo jej mąż dostał pracę. Ona nie pracuje, też jest artystką.  

Nasz nowy wideo podcast „Slay show" dostępny także w serwisach streamingowych. Obejrzyj najnowszy odcinek.

Co było dla ciebie najtrudniejsze po przeprowadzce? 

Najbardziej frustrująca była nieznajomość języka. Uważam, że kiedy przeprowadzasz się do jakiegoś kraju, musisz mówić jego językiem. W ten sposób okazujesz szacunek. Kiedy cudzoziemiec potrafi powiedzieć "cześć" po gruzińsku, jesteśmy bardzo szczęśliwi i wdzięczni. Historia naszego kraju jest smutna, bo przez większość czasu Rosja próbowała nas pochłonąć. Zresztą nie tylko Rosja nas najeżdżała, ale wszyscy sąsiedzi. Bardzo zależało nam na tym, żeby zachować odrębny język, choć większość Gruzinów zna też rosyjski i angielski. Po inwazji Rosji na Ukrainę nie mówimy już po rosyjsku. W ramach protestu. Wydaje mi się, że Polacy mają podobne podejście. Język jest tak samo ważny, dlatego próbuję się go nauczyć. Bardzo jest mi wstyd, kiedy muszę o coś zapytać po angielsku. 

Widziałam w mediach społecznościowych, że malujesz. To twoja pasja czy praca? 

Rysuję i maluję, odkąd nauczyłam się trzymać ołówek. Wcześniej traktowałam to raczej jako hobby niż zawód. Mam wokół siebie mnóstwo utalentowanych artystów, którym nie udało się wybić. Założyłam, że lepiej iść w coś praktycznego i zarabiać. Przez 11 lat pracowałam w firmach związanych z marketingiem i Public Relations, próbowałam też swoich sił w Human Resources. Tylko że przez cały ten czas czułam, że nie jestem sobą. Nie byłam szczęśliwa, nie interesowało mnie to. Zabijała mnie praca od 9 do 17.  

Obraz namalowany przez TatiObraz namalowany przez Tati archiwum prywatne

W czasie pandemii zajmowałam się organizacją podróży służbowych w organizacji rządowej. Okazało się, że moje stanowisko nie jest już potrzebne. Wciąż byłam zatrudniona, ale nie miałam, co robić. Zaczęłam malować, tylko dla siebie. Nie pokazywałam nikomu swoich obrazów. Mijał czas, a sytuacja w pracy się nie zmieniała. Czułam, że to nie w porządku, że dostaję pieni�dze za nic. Porozmawiałam z mężem, że chciałabym złożyć wypowiedzenie. Miałam to szczęście, że poparł moją decyzję.  

Po przeprowadzce miałam różne pomysły na nową pracę, ale mąż zasugerował, żeby zajęła się malowaniem, skoro właśnie to sprawia mi przyjemność. Powiedział: "Kupmy wszystko, czego potrzebujesz i działaj. Nie jesteśmy już w Gruzji". To, co zaznaczył na końcu jest ważne - kiedy jesteś artystą w Gruzji, musisz dostać się do konkretnego kręgu osób. Jeśli ci się uda, będziesz znany. Jeśli nie, umrzesz z głodu. Naprawdę tak jest. Ustaliliśmy, że na razie zbieram portfolio. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Większość moich obrazów, to postapokaliptyczne wizje. Dominują w nich ciemne barwy, kolor niebieski. Przeważnie maluję, kiedy jestem smutna. 

Obraz namalowany przez TatiObraz namalowany przez Tati Archiwum prywatne

U Picassa niebieski dominował, kiedy chorował na depresję. 

Ciekawe, że o tym mówisz. Od dwóch lat jestem w procesie terapii. Choć podjęcie decyzji o rozpoczęciu leczenia nie było łatwe. Wmawiałam sobie, że poradzę sobie sama, że jestem silną i niezależną kobietą. #Siła kobiet i te sprawy. Tylko że budziłam się rano i czułam, że wcale nie jestem silna. Że potrzebuję pomocy.  

Terapia pomaga? 

To bardzo interesująca podróż. Czuję się milion razy lepiej. Poznałam siebie od zupełnie innej strony. Poprzednie pokolenia nie dbały o swoje zdrowie psychiczne, potem te problemy się nawarstwiały i dziś żyjemy w takim, a nie innym świecie. Nasi dziadkowie i rodzice dorastali w ZSRR. Nie mieli normalnego życia, a udają, że wszystko jest w porządku. Nie mieli przyzwolenia na mówienie o prostych rzeczach. Nie wolno było trzymać się za ręce idąc ulicą, seks był tabu, okres był tabu. Zresztą dla niektórych w Gruzji wciąż jest. Znam dziewczynę, która dostała okresu i nie wiedziała, co się dzieje, bo nigdy nie rozmawiała o tym z mamą. Bardzo ją to straumatyzowało. Ludzie kupują podpaski w czarnych torbach, żeby nie było widać, co to. To chore. 

Rozumiem, że edukacja seksualna u was też nie istnieje? 

No co ty! Pamiętam, jak w szóstej klasie na biologii przerabialiśmy rozdział o anatomii kobiety i mężczyzny. Moja nauczycielka pominęła tę część. Kiedyś dostałam miesiączki w czasie lekcji i zapytałam nauczycielkę, czy mogę wyjść do łazienki. Powiedziała, że mam czekać na przerwę. Nawet nie wiem, jak opisać swoją frustrację i dyskomfort w tamtym momencie. To chyba uaktywniło moją łobuzerską naturę. Wstałam i powiedziałam: "Mam miesiączkę. Muszę zmienić podpaskę. Muszę wyjść do łazienki". Zaczęła krzyczeć, że natychmiast mam wyjść z klasy. Taki los kobiety w Gruzji. Niestety dominuje patriarchat. Kobiety są traktowane jako obywatelki drugiej kategorii. Często doświadczają przemocy domowej. Są stygmatyzowane za aborcję. Albo za przedmałżeński seks. Często zdarza się to w gabinetach ginekologów. 

Pamiętam swoją pierwszą wizytę. Pierwsze pytanie: "Czy jesteś mężatką". Nie byłam. Potem: "Czy jesteś aktywna seksualnie?". Powiedziałam: "Tak". Lekarka spojrzała na mnie z takim obrzydzeniem, że wyszłam. 

Niestety spotykałam się też z podobnymi historiami wśród Polek. To nie jest w porządku...

To niedopuszczalne.

Wróćmy do twojej przeprowadzki. Pewnie miałaś jakieś wyobrażenie o Polsce, gdy mieszkałaś w Gruzji. Coś cię zaskoczyło po przeprowadzce? 

Przede wszystkim to, jak odbudowała się Polska po wojnie i po tym wszystkim, co przeszła. Nie spodziewałam się, że to tak bardzo rozwinięty kraj. Mamy podobną historię i Gruzini cały czas mówią, że Gruzja powstaje z popiołów. G**** prawda. Warszawa to nowoczesne miasto, które potrafiło zostawić przeszłość za sobą i pójść do przodu. Tu na ulicach panuje ogromny porządek, segregujecie śmieci. To wspaniałe! Kiedy szukaliśmy mieszkania, ludzie przepraszali nas za to, że nie ma klimatyzacji. Byłam zaskoczona, dlaczego. Przecież w Polsce nie ma aż takich upałów, żebyśmy potrzebowali klimatyzacji. Poza tym macie świetnie rozwiniętą komunikację. Bez samochodu można dostać się w każdy zakątek miasta. W Tbilisi nie dało się żyć bez auta. Bawi mnie też, że taksówkarze w Polsce zawsze narzekają na korki. Serio, nie byliście w Tbilisi. Nie widziałam jeszcze korków w Warszawie. W Gruzji jak są korki, to spóźniasz się na spotkanie 3 godziny. Musisz mieć pełny bak, bo inaczej zostaniesz na środku drogi. Poza tym tempo życia jest spokojniejsze.  

Obraz 4Obraz 4 archiwum prywatne

Naprawdę? Wydawało mi się, że cały czas żyjemy w biegu. 

W Gruzji wszystko musi być na wczoraj. Tu scena w urzędzie: Idziesz wyrobić sobie numer PESEL. Przychodzi twoja kolej, podchodzisz do okienka. Pani leniwie pyta, czego potrzeba. Szybko mówisz. Kiwa głową, potem spokojnie podaje ci formularz. Ty wypełniasz go w pośpiechu, oddajesz. Pani patrzy, przygląda się, analizuje. Oddaje ci ten formularz i pyta, czy mógłbyś wypełnić jeszcze jedno okienko. Byliśmy w szoku, że można to robić spokojnie i wolno. Oczywiście ma to dwie strony, bo dziś z kolei staliśmy w kolejce w urzędzie, w której było 10 osób. Po 3 godzinach oczekiwania przyszła nasza kolej. Przed pandemią sama pracowałam w urzędzie w Gruzji. Widziałam, ile osób można obsłużyć w ciągu 3 godzin. Setki! 

Poza tym zaskoczyły mnie ceny. Jest strasznie tanio. Kiedy tutaj robimy zakupy na tydzień, wydajemy 300-350 zł. W Gruzji nie przeżyłabyś za to tygodnia. Tam wydajemy około 700 zł na tygodniowe zakupy. Nawet w sieciówkach, kiedy kupujesz ubrania, tu jest o wiele taniej. Za 500 zł mogę kupić kilka stylówek. W Gruzji maksymalnie jedną. A pensje są znacznie niższe. Ale jak ktoś narzeka, to dostaje ultimatum: To idź gdzieś indziej. Kiedy pracowałam w agencji PR na pełen etat, zarabiałam 2500 zł.  

Tanio?! Większość z nas jest przerażona cenami w sklepach. 

Mówiła mi o tym koleżanka. Trudno w to uwierzyć.

Polska to plan na chwilę, czy na resztę życia? 

Podoba nam się życie w Polsce, a mój mąż ma umowę na czas nieokreślony.  Myślę, że to możliwe. Ale staram się nie planować przyszłości. Chciałabym, żeby każdy kolejny dzień był dla mnie niespodzianką. Nie wiem, co będę robiła za rok, czy będę tu za rok. Życie z planami jest nudne. Zawsze starałam się mieć wszystko zorganizowane, ale w czasie terapii się tego oduczyłam. Terapeutka wyjaśniła mi, że czasem niespodzianki są dobre.  

Wi�cej o: