Gdy si� poznali, ona mia�a 14 lat, a on 24. Ojciec nie by� zachwycony. "Dlaczego akurat moja c�rka?"

- By� jeden warunek: sam Elvis mia� mnie odwozi�. Zgodzi� si�, zapewniaj�c, �e b�d� pod dobr� opiek�, �e w jego domu jest wielu cz�onk�w rodziny. M�g� skwitowa� pro�b� taty �artem, a mimo to zgodzi� si� co wiecz�r mnie odstawia�. By�am przeszcz�liwa, ale uda�o mi si� pow�ci�gn�� ekscytacj�. Naprawd� chcia� ze mn� by� - wspomina w ksi��ce "Priscilla. Elvis i ja" Priscilla Presley. Dzi�ki uprzejmo�ci Wydawnictwa Znak publikujemy fragment ksi��ki.

Tego wieczoru całym sercem byłam z Elvisem, gdy ten zwierzał się ze swoich problemów i zmartwień. Był światowej sławy artystą, wielką gwiazdą, a jednocześnie strasznie samotnym człowiekiem. I tym razem miałam wrażenie, że nasze odwiedziny są za krótkie. Pocałował mnie na pożegnanie – to był mój pierwszy prawdziwy pocałunek. Nigdy wcześniej nie doświadczyłam takiej burzy uczuć i pożądania. Mimo oszołomienia docierało do mnie, w jakim znalazłam się położeniu – uwięziona w jego ramionach, moje usta przyciśnięte do jego ust.

Zobacz wideo Jakie są problemy polskiej edukacji?

Wyczuwając moją powściągliwość i świadomy mojego młodego wieku, przerwał pierwszy, mówiąc: – Mamy mnóstwo czasu, maleńka. – Ucałował mnie w czoło i odesłał do domu. Przed naszą czwartą randką tata postawił sprawę jasno: – Jeśli chcesz nadal spotykać się z Elvisem, będziemy musieli go poznać.

Priscilla Presley miała tylko 14 lat, gdy poznała ElvisaPriscilla Presley miała tylko 14 lat, gdy poznała Elvisa Priscilla Presley miała tylko 14 lat, gdy poznała Elvisa

"Moi rodzice chcą cię poznać"

Moi rodzice nie byli aż tak olśnieni nim jako gwiazdą, żeby zrezygnować z zasad. Na początku Currie po prostu przyjeżdżał po mnie, a potem odwoził, ale teraz rodzice pytali, dlaczego Elvis sam tego nie robi. Któregoś sobotniego wieczoru powiedziałam Elvisowi: – Moi rodzice chcą cię poznać. Chcą, żebyś to ty mnie odbierał.

Zjeżył się. – Co masz na myśli?

– To znaczy – odrzekłam nerwowo – że nie będę już mogła cię odwiedzać, chyba że przyjedziesz poznać moich rodziców.

Zgodził się, o ile będzie mu wolno zabrać ojca. Tego dnia wyszykowałam się jak zwykle, z tym że zamiast na godzinę przed, byłam już gotowa na dwie godziny przed przyjazdem. Czekałam przy oknie, wyglądając jego samochodu i słuchając jego płyt – Old Shep, I Was the One i I Want You, I Need You, I Love You – bez przerwy, dopóki mój ojciec nie krzyknął z kuchni: – Czy musisz akurat teraz słuchać jego płyt? Na litość boską, ten człowiek będzie tu za kilka minut i widujesz go praktycznie co wieczór. Nie lepiej byłoby trochę od siebie odpocząć?

Byłam zestresowana. Wiedziałam, że ojciec chciał, żeby Elvis sam mnie odbierał i odwoził do domu – i że tato zamierzał mu to oznajmić. Nie miałam pojęcia, jak ojciec chce to zakomunikować – czy będzie miły, czy stanowczy – aż za dobrze wiedziałam, jak srogi potrafi być. Siedziałam tam, spodziewając się najgorszego.

Około godziny później dostrzegłam bmw Elvisa, a potem obserwowałam, jak z ojcem wysiadają z samochodu. Elvis przyszedł perfekcyjnie przygotowany; włożył mundur, żeby zaimponować tacie. Wiedział, że łączy ich służba w wojsku, i robił z tej wiedzy użytek. Wyglądał świetnie. Zdjął czapkę i pocałował mnie w policzek. Zaprosiłam go z ojcem do środka i zaprowadziłam ich do naszego salonu, gdzie Elvis nie mógł znaleźć sobie miejsca i po raz pierwszy sprawiał wrażenie, że odebrało mu mowę.

– Czy twoi rodzice są w domu? – odważył się zapytać. Zdołałam jedynie potaknąć, a on kontynuował: – Wiem, że jesteśmy trochę spóźnieni, ale musiałem się doprowadzić do porządku i mieliśmy pewne problemy ze znalezieniem waszego domu.

Rozbawiło mnie to – wyobraźcie sobie Elvisa Presleya wymyślającego wymówki. Znając już dobrze jego nawyki, wiedziałam, że potrzebował trzech godzin, żeby się przebrać, pogawędzić z chłopakami, zjeść ogromny posiłek przygotowany przez babcię i rozdać kilka autografów. O ile nie pracował, miał nonszalanckie podejście do czasu.

"To musi być przeznaczenie"

Kiedy Vernon usadowił się na kanapie, Elvis wskazał na nasze rodzinne zdjęcia na ścianie, mówiąc: – Spójrz, tato, oto Priscilla z całą rodziną. Myślę, że jest podobna do swojej mamy. Nie widzę zbytniego podobieństwa do jej braci i sióstr, są jeszcze trochę za młodzi. Nie obcinaj włosów, skarbie. Podobają mi się długie. Jesteś śliczną dziewczyną. Jak to się stało, że na ciebie trafiłem? To musi być przeznaczenie.

Kilka ostatnich słów wypowiedział szeptem, bo do salonu wchodzili już moi rodzice. Zamiast powiedzieć "witam", jak uczyniłaby większość młodzieńców, Elvis wyciągnął rękę i powiedział: – Dzień dobry, jestem Elvis Presley, a to mój tato, Vernon.

Zabrzmiało to cokolwiek dziwnie, bo rodzice wiedzieli, kim jest, podobnie jak cały świat. Ale Elvis był wzorowym dżentelmenem. Ojciec był pod wyraźnym wrażeniem, a Elvis odtąd zawsze zwracał się do niego per "kapitanie Beaulieu" lub "proszę pana". To było dla niego charakterystyczne. Niezależnie od tego, jaką pozycję życiową ktoś zajmował – czy był to lekarz czy prawnik, profesor czy reżyser filmowy – Elvis rzadko używał imion, nawet w kontaktach z ludźmi, których znał od lat, chyba że były to osoby z jego najbliższego otoczenia. Jak mi kiedyś wyjaśnił: – To proste. Ciężko pracowali na swoją pozycję. Należy się im szacunek.

Nasz nowy wideo podcast "Slay show" dostępny także w serwisach streamingowych. Obejrzyj najnowszy odcinek:

Rozmowa z moimi rodzicami tamtego wieczoru ograniczyła się do zwyczajowej pogawędki. Elvis powiedział, że spędził pracowity dzień w bazie, co dało początek wymianie zdań na temat służby. – Jaki dostałeś tutaj przydział? – zapytał ojciec, dając do zrozumienia, że oby było to coś poważnego, skoro Elvis chce umówić się z jego córką.

– Proszę pana, w tej chwili jeżdżę jeepem dla 4. Dywizji Pancernej w Bad Nauheim.

– To wcale nie takie łatwe zadanie o tej porze roku.

– Żeby pan wiedział, proszę pana. Mieliśmy tam już kilka naprawdę zimnych nocy. Muszę być bardzo ostrożny. Łapię zapalenie migdałków, gdy spada mi odporność, co źle wpływa na mój głos.

– Chyba nie możesz się doczekać powrotu do domu.

– Tak, proszę pana. Jeszcze tylko pięć miesięcy.

Następnie Elvis zapytał rodziców, jak im się podoba stacjonowanie w Niemczech. – Bardzo – odpowiedział tata. – Planujemy zostać tu trzy lata.

W pokoju nagle zaległa cisza. Następnie tato zaproponował kolację, ale Elvis odparł, że nie mają czasu. Siedziałam, bacznie obserwując niepokój Elvisa i wspominając, jaki był zrelaksowany u siebie w domu. Zachowywał się, jak tylko potrafił najlepiej, i to było ujmujące. Matka powstrzymywała się od oceniania jego gwiazdorstwa, którego – jak wcześniej deklarowała – tak bardzo nie lubiła. Pomyślałam, że zjednał ją sobie swoim urokiem południowca.

Ojciec postawił sprawę jasno

W końcu ojciec przeszedł do wyjaśnienia Elvisowi zasad randkowania z panną Beaulieu. Jeśli Elvis chce się ze mną spotykać, musi sam mnie odbierać, a potem odwozić do domu. Elvis wyjaśnił, że zanim skończy całodzienną służbę, wróci do domu, umyje się, dojedzie do Wiesbaden, wieczór minie. Czy byłoby w porządku, gdyby odbierał mnie jego ojciec? Po chwili namysłu tato wyraził obawę: – Zastanawiam się tylko, jakie intencje wchodzą tutaj w grę. Spójrzmy prawdzie w oczy: jesteś Elvisem Presleyem. Kobiety za tobą szaleją. Dlaczego akurat moja córka?

To pytanie zbiło z pantałyku i Elvisa, i Vernona. Vernon przesunął ciężar ciała z jednej strony krzesła na drugą, myśląc zapewne: "Okej, Elvis, jak uda ci się z tego wybrnąć?". A on odparł: – No cóż, proszę pana, tak się składa, że bardzo ją lubię. Jest o wiele dojrzalsza, niż sugerowałby jej wiek, i jej towarzystwo sprawia mi przyjemność. Nie jest mi łatwo, gdy jestem z dala od domu, i w ogóle. Doskwiera mi samotność. Chyba potrzebuję kogoś, z kim mogę porozmawiać. Nie musi się pan o nią martwić, kapitanie. Dobrze się nią zaopiekuję.

Szczerość Elvisa rozbroiła tatę, tak samo jak mamę. Stanęłam u boku Elvisa, gdy ten podniósł się, wziął czapkę i dodał: – No cóż, proszę pana, przed nami długa jazda.

Był wszak jeden warunek: sam Elvis miał mnie odwozić. Zgodził się, zapewniając, że będę pod dobrą opieką, że w jego domu jest wielu członków rodziny. Mógł skwitować prośbę taty żartem, a mimo to zgodził się co wieczór mnie odstawiać. Byłam przeszczęśliwa, ale udało mi się powściągnąć ekscytację. Naprawdę chciał ze mną być.

Wi�cej o: