S� razem ponad 60 lat. "Nasze oczy spotka�y si� w tramwaju. Pomy�la�am: ten albo �aden"

Pani Basia, urodzona w 1935 roku w Warszawie, pami�ta nawet smak tego wina. - By�o takie delikatne, owocowe. Samos si� chyba nazywa�o - opowiada. To by� 8 wrze�nia, imieniny mamy, ale ona jecha�a tramwajem na randk� z koleg� z liceum. Tam zobaczy�a pana Stanis�awa.

Wysiadła na rogu Nowego Światu i Alei Jerozolimskich. A on za nią.

Mieszkańcy Domu Seniora "Willa Harmonia" w Pruszkowie, w ramach tegorocznych walentynek, zgodzili się podzielić z nami swoimi historiami miłosnymi. Nie bez powodu chciałyśmy w tym roku oddać głos właśnie im - kto bowiem może nauczyć nas o miłości i wzajemnym szacunku więcej niż para, która w szczęściu i zgodzie przeżyła razem ponad 60 lat?

Dom Seniora 'Willa Harmonia' w PruszkowieDom Seniora 'Willa Harmonia' w Pruszkowie Dom Seniora 'Willa Harmonia' w Pruszkowie

Pytałyśmy seniorów o to, co ich zdaniem jest najważniejsze w miłości, jak pielęgnować uczucie mimo upływu lat i na co najbardziej zwrócili uwagę przy pierwszym spotkaniu ze swoim obecnym partnerem/partnerką.

Chciałyśmy na łamach kobieta.gazeta.pl pokazać miłość naznaczoną różnymi doświadczeniami, codziennym życiem w powojennej rzeczywistości, wspólnymi przeżyciami i historią. Chciałyśmy pokazać, że ma ona różne oblicza. Czy nam się to udało? Oceńcie sami.

Miłość w warszawskim tramwaju

Tego dnia nie dało się wyczuć jeszcze prawdziwej jesieni, choć deszcz mógł leniwie kropić. To była końcówka lat 50., dokładnie dwanaście lat po zakończeniu wojny. Warszawa. Dwudziestodwuletnia wówczas Basia śpieszyła się na tramwaj. Uciekła z imieninowego przyjęcia swojej mamy, ponieważ miała inne plany. Nie podejrzewała jednak, że zmienią się w przeciągu zaledwie kilku sekund.

- Spojrzałam na niego w tym tramwaju, a on a mnie. I pierwsza taka myśl mi błysnęła: ten albo żaden - opowiada z przejęciem. Od tej chwili minęły 62 lata, a wciąż trwają u swojego boku. Nierozłącznie. Razem zasypiają, razem się budzą, jedzą. Popijają herbatę.

Zobacz wideo

Na komodzie w ich pokoju stoją oprawione fotografie. Pani Basia i pan Staś na działce w Podkowie Leśnej, obok przepięknych, białych kwiatów. - Hortensja bukietowa - mówi z dumą pani Barbara. Pani Basia i pan Staś po raz pierwszy w ośrodku. - Taki dziad i baba - komentuje z przekąsem. I urzekające, czarno-białe zdjęcie dwudziestoletniej pani Basi z wytwornie upiętą fryzurą i klipsami z pereł. Ale jaka to była okazja? Tego niestety nie pamięta. - Bo to już tyle lat…

Pan Stanisław denerwuje się, kiedy przez chwilę nie ma pani Basi obok. A pani Barbara jest niezwykle opiekuńcza! W nocy nasłuchuje jego oddechu. Gdy tylko usłyszy coś, co ją zaniepokoi, natychmiast nas alarmuje

- mówi Marzena Kurkowska, opiekunka medyczna, zatrudniona w Domu Seniora "Willa Harmonia". Z ma��e�stwem Morawskich pozostaje w bardzo bliskich relacjach.

Czułe, wzruszające i troskliwe gesty da się zresztą wychwycić na pierwszy rzut oka. Delikatne muśnięcia dłoni, dźwięczne "kochanie, spokojnie", kiedy pan Stanisław się niecierpliwi.

Wysiadła, a on za nią

- Na jego twarzy zobaczyłam taką nieskażoną szlachetność. I dobroć... - snuje dalej swoją opowieść pani Basia.

Nie wiem, co on myślał w tamtym momencie. Ale musiało coś być, skoro ja wysiadłam z tramwaju, a on za mną! I poszliśmy do kawiarni na wino. Ja alkoholu specjalnie nie lubiłam, mój mąż też nie, ale wtedy to była wyjątkowa chwila. Zaprosił mnie i poszłam. Jaka byłam szczęśliwa, gdy okazało się, że ten pierwszy, z którym się umówiłam, nie pojawił się! Bo tak to nie wiem, co bym zrobiła. Chyba miałabym kłopoty... I na pewno już nie poszłabym z nim, tylko ze Stasiem

Lata mijały, a zakochani się spotykali. Jeździli na wycieczki nad morze. W końcu oświadczyny i ślub. - Tradycyjnie, w kościele, z welonem - mówi pani Basia.

Wzruszenie na ślubie? Nie, raczej strach, że się pomylę!

Niestety nie mogła pozwolić sobie na nową sukienkę z salonu. Ze swoimi ostatnimi 800 złotymi pognała do wypożyczalni. Zażądała najładniejszej, jaka jest. - Było kilka propozycji fasonów. Wybrałam najdroższą, mimo że nie byłam pewna, czy będzie mnie na to stać. Ale kobieta z wypożyczalni miała nade mną litość i opuściła mi parę złotych. Widziała, że bardzo mi się ta suknia spodobała.

Pani Basia i pan Andrzej są razem 62 lat. Z okazji walentynek dzielą się wspomnieniami o początkach swojej miłościPani Basia i pan Andrzej są razem 62 lat. Z okazji walentynek dzielą się wspomnieniami o początkach swojej miłości kobieta.Gazeta.pl

Chwile wzruszenia w drodze do ołtarza? - Nie. Raczej strach, że się pomylę!

Wesele? Tańce-połamańce przy muzyce z patefonu

Wesele zorganizowali w mieszkaniu, w jednym z pokoi. Przyszli członkowie rodziny panny młodej, koleżanka z mężem, rodzina i znajomi pana młodego. - Jakieś tańce-połamańce przy muzyce z patefonu. Nie było takich zabaw jak teraz na salach, po sto osób i Bóg wie co. Nie było jak, nie było za co - wspomina pani Barbara. - To były wydatki. Moi rodzice się zresztą zapożyczyli na tę uroczystość.

Jakby były dwie zadziory, krew by się polała

Pani Basia od zawsze wiedziała, czego chce. Przede wszystkim zgody. Mimo różnicy charakterów okazało się, że magicznie się uzupełniają.

- Jakby były dwie zadziory, to by się krew polała - żartuje. - A tego nie było. Jedna osoba musi zawsze trochę ustąpić. A nie tak, że "tylko ja jestem ważna, a ty jesteś byle kto".

- Czyli ważny jest kompromis?

- No musi być!

Wszystkie sylwestry zaliczone

Mieli też wspólne pasje: książki i taniec.

- Bardzo lubiłam tańczyć, mąż też. Sylwestry to wszystkie były zaliczone - mówi. Pamięta, że na noworoczne potańcówki często chodzili na Politechnikę i AWF.

Cholera to chyba nie byłam

Trudno się nie wzruszyć, gdy mówi o panu Stasiu.

Ma raczej łagodny charakter. Zawsze mnie przepraszał, nigdy nie mówił brzydkich słów. Dla niego jak ktoś powie "cholera", to okropnie przeklina

- śmieje się pani Basia.

- A ja? A ja to nie wiem, jaka byłam. Cholera to chyba nie byłam, bo jak jesteśmy razem tyle lat... Jakbym była zołza, to byśmy razem nie byli! I nie kłóciliśmy się nigdy. Nie było o co, nie było powodu.

Tego nie można kupić za żadne pieniądze

Co jest najważniejsze w miłości? Zdaniem pani Basi przede wszystkim wzajemny szacunek. - I dobra atmosfera w domu. Bez awantur, bez kłótni, bez dogryzania sobie. Po się szarpać? Szkoda energii na kłótnie, na szarpaniny, awantury - wymienia.

- To samo wychodzi z siebie, na to nie ma mocnych. Albo to może jest przeznaczenie? To chyba przeznaczenie, że tak ma być, a nie inaczej? - zastanawia się. - Tego nie można kupić za żadne pieni�dze. To musi być przeznaczenie, że chce się być akurat z tą osobą.

Oświadczyny na Saskiej Kępie

Pan Andrzej i pani Basia po raz pierwszy wpadli na siebie na studiach, na Politechnice Warszawskiej. Dopiero na trzecim roku jednak zaczęli spotykać się na poważnie.

Nie można za szybko, bo wtedy rzadko to się udaje. Jak wszystko układa się powoli, to w tym czasie można się lepiej poznać, pokłócić się może trochę, rozstać, wrócić. I potem już się chce naprawdę

- śmieje się pan Andrzej. To on był inicjatorem. Zapraszał na randki, proponował wspólne wyjścia.

65 lat - tyle już trwa małżeństwo pani Basi i pana Andrzeja. Jaka jest ich recepta na udany związek?65 lat - tyle już trwa małżeństwo pani Basi i pana Andrzeja. Jaka jest ich recepta na udany związek? kobieta.Gazeta.pl

Oświadczył się w parku na Saskiej Kępie.

Niektórzy mówili, że nie pasujemy do siebie

Niektórzy mówili, że nie pasujemy do siebie. A my przez dłuższy czas właściwie nic nie mieliśmy, zaledwie maleńkie mieszkanko. Ale chcieliśmy być razem. I potem już nam z górki poleciało. Dobra praca na przykład

- wspomina pan Andrzej. - Nic nam z nieba nie nakapało, sami musieliśmy działać. Ale mieliśmy też wspólne cele i w swoim otoczeniu ludzi, rodzinę, która chciała pomóc.

O co myśmy się kłócili, bo zapomniałem?

Kłótnie i sprzeczki bywały, było ich nawet niemało. Różnica charakterów jest bowiem dosyć namacalna. - Ja mam silniejszy charakter, jestem taki szybszy. Żona zazwyczaj łagodzi nastroje, ale czasami nie ma siły - wtrąca pan Andrzej.

Zobacz wideo

I przyznaje, że ważna jest cierpliwość. - Żona ma ten hamulec, bez mała na stałe. Ja czasem muszę odpokutować. Rzucę się wtedy na tapczan i wyśpię. Po jakimś czasie przychodzi do mnie i mówi: ty się już wyspałeś, minęło ci - przywołuje z uśmiechem. - A ja wtedy pytam: a o co myśmy się kłócili, bo zapomniałem?

Walentynki jako święto nie funkcjonują w ich kalendarzu. - Ale kwiaty czasami dostała! A że raz o imieninach Basi zapomniałem, to przyniosłem jej bukiet z tych, które sam nazrywałem.

Obojga za to bardzo cieszy kontakt z dziećmi. Mają dwóch synów.

W miłości, zdaniem pana Andrzeja, najbardziej liczy się dobroć i umiejętność dochodzenia do zgody. - I niekłamanie. Żeby nie ukrywać prawdy. Trzeba też wiedzieć, do czego się dąży.

Dziś od ich ślubu mija blisko 65 lat. Pytany o to, jakie cechy pani Basi najbardziej go urzekają, zastanawia się przez chwilę. - To, że mnie toleruje! - śmieje się.

Rzucaliśmy trepami przez dom

Pani Janina ma 98 lat. Dorastała na Wołyniu. O tym, skąd będzie pochodził jej przyszły mąż, dowiedziała się w sylwestra od... buta.

Na sylwestra to takie zagrania były... Rzucaliśmy trepami przez dom, moja siostra też tam była. Bo nasz dom to akurat niski był, blachą kryty. I patrzyliśmy, w którą stronę czubek tego trepa będzie skierowany. Mój stanął na zachód. I wskazywał, że ja stamtąd, z Zachodu, męża będę miała. Ja sobie myślę: jak ja się niby mam nagle znaleźć na tym Zachodzie? A tak się stało, że to była prawda!
Zobacz wideo

Wraz z rodziną opuściła ziemię wołyńską i osiedli w podwarszawskim Międzylesiu. Tam poznała swojego przyszłego męża.

Blondynów nie lubiłam!

- Przedtem miałam jeszcze chłopaka. On był blondyn i pochodził z Wilna. A ja blondynów nie bardzo lubiłam, a ten był właśnie brunet taki… i żeśmy się zakochali, i pożenili - wspomina z uśmiechem.

Pani Janina za blondynami nie przepadała, a mąż trafił jej się brunetPani Janina za blondynami nie przepadała, a mąż trafił jej się brunet kobieta.Gazeta.pl

Mąż pani Janiny nie żyje od trzynastu lat. W ich małżeństwie układało się różnie. Pani Janina wspomina, że często to ona była tą osobą, która ustępowała. Podkreśla jednak, że w przypadku jakiejkolwiek sprzeczki ważne jest, aby wytłumaczyć swój punkt widzenia, a nie przeciwstawiać się za wszelką cenę. 

I tradycyjnie: co jest najpiękniejsze w miłości? Odpowiedź nie zaskakuje. - Wzajemny szacunek!

Wi�cej o: