Dwójka amerykańskich studentów Uniwersytetu w Ohio dowiedziała się o swoim istnieniu dzięki Tinderowi, którego większość użytkowników traktuje jako sposób na szybkie randki i spotkania z ludźmi.
Ale nie Josh i Michelle, którzy od początku mieli problem z dogadaniem się. Nie przez różnicę zdań czy brak czasu, tylko... lenistwo. Mimo że 22-latek odezwał się do swojej koleżanki z uczelni od razu po tym, jak odnaleźli się z pomocą aplikacji, Michelle zajęło aż dwa miesiące, żeby mu odpowiedzieć.
Do tego 21-latka napisała tylko, że "przeprasza, ale wyładował jej się telefon". To wytłumaczenie i tempo odpowiedzi nadało ton ich konwersacji na kolejne trzy lata. Co jakiś czas, przeważnie co kilka miesięcy, któreś z nich odpisywało kolejnymi wymówkami typu "wybacz, brałem prysznic".
I pewnie nic by się w tym temacie nie zmieniło, gdyby nie to, że Josh postanowił wrzucić screeny z ich rozmów z dopiskiem "Haha, pewnego dnia w końcu spotkam się z tą dziewczyną i będzie epicko" do internetu.
A ten odpowiedział natychmiast - ludzie zaczęli czuć się zaangażowani w ich relację i prosić, by para wreszcie umówiła się na randkę:
Mogę iść z wami? proszę
Jeśli dojdzie do tego spotkania, stawiam pierwszą kolejkę. A może i następną
Proszę, weźcie ślub. Jeśli to nie jest miłość na miarę XXI wieku, to nie wiem, co nią jest
W końcu napięcia nie wytrzymał nawet Tinder. Jego przedstawiciele postanowili wziąć sprawy w swoje ręce i odezwali się do Josha i Michelle, żeby umówić ich na spotkanie.
Ale nie byle jakie: "Czas was wreszcie spiknąć. Macie 24 godziny na zdecydowanie, w jakim mieście chcecie odbyć swoją pierwszą randkę, a my was tam wyślemy!".
Tak - aplikacja randkowa postanowiła zafundować im wycieczkę do dowolnego miejsca na świecie tylko dlatego, że historia ich znajomości zdobyła popularność w sieci.
I wszyscy będą zadowoleni - Josh i Michelle, bo pojadą razem na Hawaje (wybrali wyspę Maui), Tinder, bo ma świetną promocję, i całe rzesze internautów, którzy w napięciu wyczekują na szczęśliwe zakończenie.
Zobacz też:
"Widzimy się przed ołtarzem!" Desperacko szukała w sieci partnera na wesele, a znalazła męża!