Foto: Onet
  • Historia współczesnej obserwacji niezidentyfikowanych obiektów latających zaczęła się w USA, w 1947 r.
  • 24 czerwca 1947 r. pilot Kenneth Arnold zauważył w trakcie lotu formację dziewięciu niezidentyfikowanych obiektów latających
  • Relacja Arnolda została szybko podchwycona przez gazety, gdzie po raz pierwszy w historii pojawiła się nazwa "latającego spodka"
  • Incydent był badany przez wojsko i przyczynił się do powołania tajnego programu amerykańskiego rządu, który przez lata zajmował się fenomenem UFO

Dzisiaj prawie każdy słyszał o UFO, ale 75 lat temu fenomen niezidentyfikowanych obiektów latających dopiero zaczynał przenikać do świadomości ludzi. Zaczęło się to pewnego letniego popołudnia 24 czerwca 1947 roku, kiedy to Kenneth Arnold, amerykański pilot i biznesmen, a później także polityk, pilotował samolot CallAir A-2 podczas podróży służbowej na zachodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych. W trakcie lotu w idealnych, słonecznych warunkach, Arnold zmienił nieco kurs, by zbliżyć się do Góry Rainiera, mając nadzieję na zdobycie nagrody w wysokości 5 tysięcy dolarów za odnalezienie wraku samolotu armii amerykańskiej, który rozbił się w tym rejonie. Zamiast wraku, Arnold natrafił na coś innego, co zapisało go na stałe w annałach historii.

Kenneth Arnold obok swojego prywatnego samolotu Foto: East News/Mary Evans Picture Library
Kenneth Arnold obok swojego prywatnego samolotu

Kilka minut przed godz. 15.00, na wysokości ok. 2,8 tys. m Arnold zauważył dziwny błysk na niebie przypominający światło odbijające się od lusterka. Pół minuty później jego uwagę przykuła zaś cała seria podobnych błysków po lewej stronie maszyny, na północ od Góry Rainiera oddalonej jakieś 35 km od jego pozycji. Amerykanin sądził, iż ogląda po prostu odbicia światła na szybie swojej maszyny, jednak po chwili stwierdził, że ich źródłem jest w rzeczywistości długi łańcuch nietypowych latających obiektów. Początkowo sądził, iż mogą to być samoloty wojskowe, jednak jak później opisywał, z zaskoczeniem stwierdził, że... nie mają one normalnego ogona. Obiekty poruszały się także z ogromną prędkością. Na podstawie szybkich obliczeń wykonanych za pomocą urządzeń pokładowych, Arnold twierdził, iż leciały one z prędkością od 1,9 do 2,7 tys. km na godz. — kilkukrotnie szybciej niż nawet najszybsze samoloty wojskowe, które dopiero szykowały się do pobicia prędkości 1000 km na godz.