• Podczas lat 90. brytyjskie urzędy pocztowe miały zmagać się z problemami związanymi z wypłacaniem zasiłków dla bezrobotnych
  • Nowy, zdigitalizowany system do wypłacania zasiłków został zlecony informatykom i miał zaoszczędzić nawet 150 mln funtów rocznie
  • Firma Pathway, należąca do Fujitsu, miała wdrożyć system, jednak projekt okazał się gigantycznym przedsięwzięciem z poważnymi opóźnieniami
  • Mimo wydatku 700 mln funtów, do maja 1999 r. udało się wdrożyć system jedynie w 200 z 19 tys. urzędów pocztowych
  • Po opóźnieniach i problemach technicznych cały proces okazał się wielką klapą, a pieniądze zaczęły niespodziewanie znikać

Post Office, założone w 1987 r. państwowe przedsiębiorstwo pocztowe, było w rękach państwa nie tylko narzędziem do roznoszenia poczty, ale także – co zresztą znamy doskonale także z naszego podwórka – wypłacania różnych świadczeń, przede wszystkim rozliczania rocznie nawet 890 mln wypłat zasiłków dla bezrobotnych. Skala całego tego systemu, tylko biorąc pod uwagę ten jeden typ zasiłku, była na początku lat 90. tak duża, że szacuje się iż nawet jedna trzecia wszystkich spraw załatwianych przy pocztowych okienkach, dotyczyła właśnie odbioru należytych pieniędzy.

Papierowy system nie był też wysoko ceniony. Polegał on na tym, że do osób kwalifikujących się do otrzymania zapomogi, przychodził specjalny czek, który następnie należało zrealizować, a służyły do tego właśnie urzędy pocztowe. Naturalnym więc było, że brytyjska administracja zmagała się nie tylko z zapychaniem listonoszom toreb, blokowaniem okienek, ale również próbami podrabiania wspomnianych czeków, czy ich notorycznych kradzieży, zagubień itd.

Nadchodzi nowe

Rząd podjął więc decyzję, by system unowocześnić i zdigitalizować. W 1995 r. nowy program został zaprezentowany przez ówczesnego konserwatywnego sekretarza ds. ubezpieczeń społecznych, Petera Lilleya, na konferencji Partii Konserwatywnej. Wtedy też obiecano, że całość ruszy w ciągu trzech lat i pozwoli podatnikom zaoszczędzić nawet 150 mln funtów rocznie na fałszywych wnioskach o świadczenia.

Peter Lilley Foto: David Fowler / Shutterstock
Peter Lilley

Wykonawcę systemu wybrano na drodze przetargu. Zielone światło otrzymała firma Pathway, należąca do japońskiego giganta Fujitsu. Skala projektu była ogromna. W tym czasie był to największy pozamilitarny projekt z dziedziny informatyzacji w całej Europie. Dla Brytyjczyków był porównywalny ze zbudowaniem tunelu pod kanałem La Manche. Budżet zakładał wydatki rzędu setek milionów funtów.

Wszystko w ramach nowej polityki brytyjskich władz, by zlecać coraz więcej zadań administracyjnych sektorowi publicznemu. W ramach umowy to wygrany w przetargu pokryłby koszty samej instalacji systemu, jak i przeszkolenia 70 tys. pracowników. Warto wspomnieć, że już wtedy wiele placówek pocztowych w UK było w rękach prywatnych, niejako na zasadzie franczyzy. Właścicielami placówek były osoby prywatne, które działały na umowie i licencji Post Office.

Coś zaczyna iść źle

Szybko się okazało, że Pathway porwał się z motyką na Słońce. Zgodnie z umową system miał zostać zainstalowany do połowy 1998 r. i uruchomiony we wszystkich 19 tys. urzędów pocztowych w Wielkiej Brytanii. Miał on wypłacać świadczenia o wartości około 70 mld funtów 19 mln wnioskodawców. Łącznie to nawet 890 mln pojedynczych transakcji rocznie. Gdy deadline dobiegł końca, niemal nic nie było gotowe.

Placówka pocztowa w Wielkiej Brytanii Foto: Milan Sommer / Shutterstock
Placówka pocztowa w Wielkiej Brytanii

W maju 1999 r. zaczęto badać sprawę. Projekt, na który wydano do tego czasu 700 mln funtów, udało się wdrożyć w zaledwie 200 z 19 tys. urzędów. Pathway próbowało wyjść z twarzą, informując, że nowy plan zakłada dokładanie do systemu od połowy roku 300 urzędów w każdym tygodniu i po 18 miesiącach system będzie działał już w całym kraju.

Do tego jednak nie dochodzi. Wszystko przeciąga się miesiącami, później latami. Wdrożenia postępują, ale znacznie wolniej, a szybko okazuje się, że wokół całego systemu pojawiają się tajemnicze problemy "znikających" pieniędzy.

Jeden z członków zespołu programistów, David McDonnell, który pracował nad systemem, powiedział później w wywiadzie:

Pieniądze znikają w sekundę

System wypłat zasiłków wyglądał w ogromnym uproszczeniu tak: rząd przeznacza budżet na świadczenia, ten jest rozdzielany na podstawie liczby wnioskodawców przypisanych do konkretnych urzędów pocztowych, placówki poczty dostają przelewy i za sprawą nowego systemu o nazwie Horizon, pieniądze wypłacane są na nowe karty magnetyczne, z którymi przychodzą petenci. Tak, nadal oznacza to wizytę na poczcie, ale po pierwsze znikają oszustwa bazujące na podrabianiu czeków, a po drugie w przyszłości system może być bazą do przelewania pieniędzy bezpośrednio na konto, bez konieczności fatygowania się do okienka.

Szybko jednak okazało się, że problemy z podrabianymi dokumentami, zastępują inne. W niektórych placówkach pieniądze… po prostu znikały. Bywało tak, że w ciągu jednej nocy zniknęła część budżetu, innym razem przy pojedynczym wypłaceniu zasiłku, z konta znikała jego wielokrotność.

Post Office robiło, co mogło, by wyjaśnić sprawę. Biorąc pod uwagę fakt, że pracownicy poczty byli w zasadzie jedynie franczyzobiorcami, w pierwszej kolejności pociągali do odpowiedzialności właśnie ich. Policja rozkładała ręce i aresztowała pocztowców. Z jednej strony mieli dowody w postaci wyczyszczonych kont, z drugiej zaś Post Office i Pathway twierdzili, że system działa poprawnie. Jedynym logicznym wyjaśnieniem była więc kradzież.

Więzienie, śmierć, bezczelność urzędników i korporacji

W ciągu kolejnej dekady system działał coraz bardziej powszechnie, a Post Office równie "skutecznie" działało w przypadkach znikających pieniędzy. Za każdym razem winiąc za to personel obsługujący dany punkt pocztowy. Ludzie trafiali do więzień, a niektórzy… na cmentarz.

Nie wiadomo dokładnie, ile osób postanowiło odebrać sobie życie przez sprawę systemu Horizon, ale istnieją udokumentowane przypadki. Osoby pracujące w tym czasie w urzędach pocztowych, bądź ich bliscy. W kilku przypadkach zachowały się nawet listy pożegnalne ludzi, którzy wyjawiali tajemnicę swojej najcięższej decyzji.

Wśród nich była Fiona Cowan, menadżerka jednego z punktów pocztowych należących do jej męża. W wyniku rozbieżności w saldzie konta, opiewającej na 30 tys. funtów, została ona oskarżona o kradzież. W wyniku bezsilności w tłumaczeniu swojej niewinności poddała się, w nocy 21 stycznia 2009 r. przedawkowała leki nasenne i zmarła.

Tabletki nasenne Foto: Atalay Sinan Tekin / Shutterstock
Tabletki nasenne

Innym przypadkiem był Martin Griffiths, który kierował placówką pocztową w Great Sutton od 1995 r. W 2009 r. zauważył on problem ze znikającymi pieniędzmi, który zgłosił do centrali. Początkowo, nikt z tym nic nie robił. Do czasu, aż dwa lata później Post Office zaczęło badać jego sprawę, doszukując się łącznie 57 tys. funtów strat. We wrześniu 2013 r. Martin rzucił się pod autobus. Zostawił list, w którym przepraszał rodzinę. Rodzinę, od której pożyczał pieniądze, by spłacać długi, których nie narobił.

Wspomniany wcześniej Dave McDonnell był jedną z osób, która w 2001 r. została oddelegowana do przeprowadzenia wewnętrznego śledztwa w Pathway, które miało sprawdzić, czy i jakie błędy znajdują się w systemie. Wszystko to w atmosferze tajności i ukryte tak przed opinią publiczną, jak i Post Office oraz samymi pracownikami poczty. Wnioski z tego audytu, częściowo ujawnione w trakcie późniejszego śledztwa, były druzgocące.

Zespół McDonnella już w 2001 r. znalazł w Horizon "setki błędów". Jeden z nich, nazwany "Dalmellington Bug", od wioski w Szkocji, gdzie operator pocztowy po raz pierwszy padł jego ofiarą, powodował, że ekran się zawieszał, gdy użytkownik próbował potwierdzić odbiór gotówki. Za każdym razem, gdy użytkownik naciskał w tym czasie Enter, wpis w bazie danych był pomniejszany o zadaną kwotę, chociaż "na zewnątrz" nic się nie działo. W samym Dalmellington błąd ten spowodował rozbieżność w wysokości 24 tys. funtów, za którą Post Office próbowało pociągnąć operatora pocztowego do odpowiedzialności.

Inny błąd, zwany błędem Callendar Square – nazwany również "na cześć" pierwszej placówki pocztowej, w której wystąpił, powodował duplikowanie transakcji z powodu błędu w bazie danych, na której opierał się system. Mimo że były to wyraźne duplikaty – na co wskazywały kwoty, data i odbiorca – operator pocztowy ponownie został pociągnięty do odpowiedzialności przez Post Office.

Co więcej, okazało się w toku śledztwa, że nie wszystkie problemy były spowodowane wyłącznie błędami. Nawet gdyby system działał zgodnie z przeznaczeniem, nadal nie spełniał on bowiem wymaganych standardów. W 2015 r. Post Office informowało komisję śledczą Izby Gmin, że w Horizon nie ma żadnej funkcjonalności, która pozwalałaby oddziałowi, urzędowi pocztowemu ani Fujitsu edytować, manipulować lub usuwać dane transakcji po ich zarejestrowaniu na kontach oddziału. O tym, że to nieprawda Post Office przyznało cztery lata później podczas rozprawy w sądzie wyższej instancji. W praktyce oznaczało to, że przedstawiciele Fujitsu mieli w każdym momencie dostęp do całej bazy i mogli w niekontrolowany i nieograniczony sposób zmieniać rekordy w brytyjskim systemie wypłat zasiłków.

Jak to się zakończyło?

Po dwóch dekadach walki o sprawiedliwość, ofiary skandalu związanego z systemem komputerowym Horizon w Wielkiej Brytanii doczekały się zakończenia sprawy. W grudniu 2019 roku Sąd Wysoki orzekł, że system opracowany przez ICL Pathway (obecnie część Fujitsu) i wprowadzony przez Royal Mail Group, był "notorycznie zawodny" i prowadził do niesłusznych oskarżeń setek pracowników poczty.

W grudniu 2019 r., po długoletnich postępowaniach sądowych, sędzia Fraser z Sądu Wysokiego orzekł, że system Horizon miał liczne wady, które mogły powodować fałszywe wyniki księgowe. Stwierdził, że Post Office, jako użytkownik systemu, wykazało "zasadniczy brak uczciwości" w postępowaniu wobec swoich pracowników. Orzeczenie to było wynikiem procesu zbiorowego, w którym uczestniczyło około 550 byłych i obecnych pracowników poczty.

Placówka pocztowa z obsługą systemu Horizon Foto: Alex Yeung / Shutterstock
Placówka pocztowa z obsługą systemu Horizon

W lipcu 2020 r., w konsekwencji wyroku, Post Office zgodziło się wypłacić poszkodowanym pracownikom odszkodowania w łącznej kwocie około 58 mln funtów. Odszkodowania te miały na celu zrekompensowanie strat finansowych oraz innych szkód poniesionych przez pracowników w wyniku błędów systemu Horizon.

W kwietniu 2021 r., sąd apelacyjny unieważnił 39 wyroków skazujących, uznając, że oskarżenia były oparte na wadliwych dowodach z systemu Horizon. Był to przełomowy moment, który rozpoczął proces unieważniania kolejnych niesłusznych wyroków. Wielu z poszkodowanych pracowników poczty, którzy walczyli o unieważnienie swoich wyroków, w końcu doczekało się sprawiedliwości.

Firma Fujitsu, która przejęła ICL Pathway, nie poniosła bezpośrednich kar finansowych, ale jej reputacja została poważnie nadszarpnięta. Post Office, jako użytkownik systemu, ponosiło główną odpowiedzialność za błędy i niesprawiedliwości. W 2020 r. rozpoczęło się publiczne dochodzenie mające na celu zbadanie okoliczności wdrożenia i eksploatacji systemu Horizon oraz postępowania Post Office wobec swoich pracowników.