Choć jeszcze do niedawna Ministerstwo Zdrowia nie widziało potrzeby zliberalizowania zakazu reklamowania się aptek, to w ubiegłym tygodniu ruszyły prekonsultacje z branżą w tej sprawie. Otwarcie się resortu zdrowia na możliwość zmian wynika ze skargi, którą w marcu br. Komisja Europejska złożyła do Trybunału Sprawiedliwości UE. W uzasadnieniu do niej wskazano, że zakaz reklamowania aptek i punktów aptecznych jest niezgodny m.in. z unijną dyrektywą o handlu elektronicznym 2000/31. Zdaniem KE polskie przepisy zakazujące wszelkiej formy komunikacji handlowej, w tym z wykorzystaniem drogi elektronicznej, np. stron internetowych albo mediów społecznościowych farmaceuty, są nadmiernym ograniczeniem swobód przedsiębiorczości. Tak głęboka ingerencja w dowolność świadczenia usług znacząco wykracza poza to, co jest konieczne do osiągnięcia celów związanych z ochroną zdrowia.

Przypomnijmy, że zakaz reklamowania się aptek obowiązuje w Polsce od ponad dekady. Jeszcze za poprzednich rządów Donalda Tuska uchwalono restrykcyjne dla aptekarzy prawo. Wówczas to wprowadzono art. 94a prawa farmaceutycznego (tj. Dz.U. z 2022 r. poz. 2301) zabraniający reklamowania się aptek oraz art. 129b przewidujący nawet 50 tys. zł kary za złamanie zakazu. Ustawodawca zezwolił jedynie na podawanie informacji o lokalizacji oraz godzinach otwarcia apteki.

Każdy wykraczający poza ten zakres przekaz jest zabroniony. Od samego początku zakaz spotkał się z negatywną reakcją części właścicieli aptek. W 2013 r. Konfederacja Lewiatan złożyła do KE skargę na art. 94a prawa farmaceutycznego, twierdząc, że jest on niezgodny z unijną zasadą swobody działalności gospodarczej. Po przyjęciu skargi KE skierowała do polskiego rządu prośbę o dokonanie zmian w prawie, jednak wobec braku działań w 2020 r. rozpoczęła się oficjalna procedura.