Gdyby nie on, Billie Eilish nie by�aby jedn� z najwi�kszych gwiazd na �wiecie. Finneas idzie po swoje

Fabu�a pierwszego teledysku, kt�ry promowa� najnowsz� p�yt� Jamesa Blake'a, jest do�� prosta. W "Say What You Will" Blake na ka�dym kroku spotyka swojego rywala i musi si� pogodzi� z faktem, �e ten jest od niego lepszy we wszystkim. Robi lepsze piosenki, ma wi�cej fanek, lepsz� gadk�, ba - nawet fizyczn� przewag�. Wymowa teledysku jest oczywi�cie �artobliwa, ale nie da si� ukry�, �e odtw�rca roli wszechstronnego nemezis, czyli Finneas O'Connell, rzeczywi�cie mo�e si� pochwali� wieloma przymiotami.

Więcej kulturalnych i rozrywkowych treści znajdziesz na Gazeta.pl >>

Wszystko zaczęło się od mamy. Finneas i Billie O’Connell, dzieci artystów, ominęli drogę tradycyjnej edukacji. Lekcji w domu udzielali im rodzice i ich znajomi, działający w ramach małej lokalnej społeczności w jednej z dzielnic Los Angeles. Matka Finneasa, Maggie, uczyła go pisania piosenek. Jak sam mówi, jako 12-latek podczas jednej z lekcji doznał olśnienia. Błyskawicznie złapał muzycznego bakcyla i chociaż nie jest dziś dumny ze swoich pierwszych kompozycji, nie ma wątpliwości, że systematyczna praca się opłaciła.

Zobacz wideo "Billie Eilish: The World’s A Little Blurry" [ZWIASTUN]

"Nie ma lepszej roboty niż ta"

Rolę głównej muzycznej inspiracji w życiu Finneasa po mamie przejął zespół Green Day. - Znajomy przyjaciela naszej rodziny znał Butcha Viga [perkusistę grupy Garbage i producenta, który pracował m.in. nad "Nevermind" Nirvany i "21st Century Breakdown" Green Day — przyp. red.]. Dzięki temu jako dzieciak mogłem pójść na ich koncert i wejść na backstage. Jedyna myśl, którą miałem w głowie? "Nie ma na świecie lepszej roboty niż ta" - opowiada Finneas w rozmowie z NME. Mając 18 lat, próbował jeszcze sił w aktorstwie — zagrał np. niedużą rolę w serialu "Glee". - Cieszę się, że trafiłem tam w ostatnim sezonie – wspomina w "Irish Times".  - Inaczej nigdy bym nie odszedł. (...) Bardzo się cieszę, że to się skończyło, bo dostałem zupełną wolność, żeby tworzyć muzykę.

Pierwsza piosenka, za której sprawą Finneas i cztery lata młodsza Billie zaistnieli w internecie, to "Ocean Eyes". Początkowo miał ją wykonywać sam Finneas ze swoim zespołem The Slightly’s, jednak w ostatniej chwili zmienił zdanie i zaproponował nagranie romantycznej ballady swojej siostrze. Gotowa piosenka spodobała się nauczycielce tańca Billie, która poprosiła ją o podrzucenie pliku do wykorzystania podczas grupowego występu. Finneas udostępnił piosenkę na SoundCloudzie — kiedy obudził się następnego dnia, "Ocean Eyes" była już wiralem.

 

Sześć lat później O’Connell ma na półce nagrodę Grammy dla producenta roku i całe naręcze innych wyróżnień, które przypadły mu i Billie za płytę "when we all fall asleep, where do we go?". Piosenka do filmu "No Time to Die", nagrana w domowym studio, przyniosła im kolejny złoty gramofon. Z talentu Finneasa do tej pory skorzystali m.in. Justin Bieber, Camila Cabello, Demi Lovato czy Tove Lo. Z jednej strony ten 24-letni artysta cieszy się więc sporą rozpoznawalnością — z drugiej jednak ciągle czai się z boku i niczym szara eminencja często odpowiada za to, co słyszymy na co dzień w radiu.

Jak podkreśla, pasuje mu bycie "tym drugim", tuż za siostrą. - Billie jest tak sławna, że ludzie, którzy w ogóle nie są jej fanami, robią jej zdjęcia, gdy spaceruje po parku, żeby pokazać koleżance, że ją widzieli – mówi Finneas na łamach "Irish Times". - Blask reflektorów jest fajny w małych dawkach. Bycie tak sławnym jak Billie, Brad Pitt, Angelina Jolie, Beyoncé, Jay-Z – to totalnie nie dla mnie.

"Ta piosenka pachnie pomarańczą"

Jako producent Finneas inspiruje się różnymi postaciami — wśród swoich idoli wymienia Dr. Dre, Kanye Westa czy Pharrella Williamsa. Jest dobry w techniczne klocki, ale nie przepada za ich układaniem, bo na pierwszym miejscu zawsze stawia emocje. - Proces miksowania i masteringu jest dla mnie torturą, bo tworzę muzykę tylko dla przyjemności. Tworzę muzykę, ponieważ kocham ją tworzyć, a potem uwielbiam jej słuchać. Kiedy miksujesz, słuchasz swoich piosenek pod kątem tego, co jest nie tak, co należy naprawić. To bardzo męczące i frustrujące — stwierdził Finneas w rozmowie z norweską artystką Girl in Red

Wyjątkową perspektywę w tworzeniu daje mu synestezja. Zapytany, jak ta zdolność działa w jego przypadku, odpowiada, że jest w stanie porównać dany utwór do barwy, odcienia, kształtu czy nawet smaku. "Let’s Fall in Love for the Night", hit pochodzący z ubiegłorocznej EP-ki "Blood Harmony", wyobraża sobie na przykład na pomarańczowo — i w kolorze, i w zapachu.

 

Umiejętność synestezji ma także Billie, co zapewne pomaga rodzeństwu porozumieć się przy wspólnej pracy. Patrząc na jej efekt, można w ciemno zakładać, że Billie i Finneas nie potrzebują wymieniać zbyt wielu słów. - Jeśli sam zabieram się za napisanie piosenki dla Billie, jak np. "Watch" lub "Six Feet Under", chcę stworzyć coś, z czym będzie mogła się zidentyfikować i zaśpiewać z przyjemnością i szczerością. Jeśli piszemy razem, po prostu próbuję jej pomóc w opowiedzeniu wszelkich historii, które przychodzą jej do głowy - tłumaczy Finneas.

Kiedy natomiast pisze dla siebie, za najważniejszą rzecz uważa znalezienie odpowiedzi na pytania: "Czy to jest szczere? Czy ja naprawdę się tak czuję? Czy mogę na jednym, drugim, trzecim koncercie śpiewać ten numer i rzeczywiście ciągle wierzyć w to, co śpiewam?". Trzy lata temu w rozmowie z "Atwood Magazine" zaznaczył, że kiedy dana piosenka zaczyna go martwić, odbiera to jako znak, że musi pokazać ją światu.

Można byłoby się zastanawiać, jak bardzo martwiły go utwory, które umieścił na swojej debiutanckiej długogrającej płycie "Optimist". Tytuł wskazywałby na to, że niespecjalnie, jednak przez część utworów przewija się niepokój. Finneas dotyka m.in. tematu mediów społecznościowych — w piosence "The 90s" słusznie zauważa, że nostalgia za tytułowymi latami 90. bywa promowana na wyrost, ale chętnie przeniósłby się do świata bez wszechobecnego internetu. Pytanie, czy w takim świecie usłyszelibyśmy o nim i jego siostrze. 

Wi�cej o: